08-08-2021, 01:11 PM
Zamrugał kilka razy patrząc jak Moira mizia jego Fretka. Oh, ile on by dał, aby być na miejscu tego zwierzaka. Czy czuł zazdrość? Wyrzucił tę myśl od razu z głowy. Blake nawet pewnie nie wiedziała o jego istnieniu. Często patrzył błogo na lekcjach na jej plecy, czasami starał się odzywać, aby zwrócić jej uwagę, ale raczej nigdy to nie zostało przez nią zauważone. Cicho westchnął siedząc nadal na ziemi, podpierając się za plecami. Zacisnął usta tak, że były jeszcze węższe niż zwykle.
— Wabi się Fretek – powiedział próbując jakoś do niej zagadać. Głos miał niepewny i lekko piskliwy, ale zaraz odchrząknął, aby brzmieć bardziej męsko. Czuć było od niego niepewność i jakiś dziwny, niezrozumiały stres. — To ja jestem nie uważny. Powinienem się bardziej skupiać na drodze, jeszcze raz przepraszam i czy na pewno nic sobie nie zrobiłaś? – mówił zdecydowanie zbyt szybko, czasami zawieszając głos jakby szukał odpowiednich słów.
— C-c-co tu robisz? – zadał najgłupsze pytanie jakie mógł jej zadać.
Co można robić na błoniach, o tej porze, pod drzewem z bukietem kwiatów w dłoniach. Może była chwilę temu na tajemnej randce o tak wczesnej porze, aby nikt jej nie przyłapał? A te kwiaty dostała od swojego amanta i teraz robiła pamiątkowy bukiet? On pewnie był przez nią teraz traktowany jako intruz, który psuje jej błogą chwilę myślenia o swoim wybranku. Jak tylko spotka tego typa to skopie mu tyłek tak, że przez rok się nie pozbiera?!
Moira była naprawdę śliczną i mądrą osobą, a przede wszystkim w oczach Antoniego – była wartościowa. Ten typ pewnie był jakimś niegodnym oszustem, który chciał wykorzystać dobroć najwspanialszej dziewczyny w tym zamku.
Tworzył takie wizje w głowie od wielu, wielu lat i zawsze kończył w nich jako super bohater, który odlatuje z Moirą w objęciach, aby zamieszkać w jakiejś chatce w górach i mieć tuzin dzieci, albo kotów, albo kóz. Kozy to też fajne stworzenia. MAJĄ BRODY!
— Wabi się Fretek – powiedział próbując jakoś do niej zagadać. Głos miał niepewny i lekko piskliwy, ale zaraz odchrząknął, aby brzmieć bardziej męsko. Czuć było od niego niepewność i jakiś dziwny, niezrozumiały stres. — To ja jestem nie uważny. Powinienem się bardziej skupiać na drodze, jeszcze raz przepraszam i czy na pewno nic sobie nie zrobiłaś? – mówił zdecydowanie zbyt szybko, czasami zawieszając głos jakby szukał odpowiednich słów.
— C-c-co tu robisz? – zadał najgłupsze pytanie jakie mógł jej zadać.
Co można robić na błoniach, o tej porze, pod drzewem z bukietem kwiatów w dłoniach. Może była chwilę temu na tajemnej randce o tak wczesnej porze, aby nikt jej nie przyłapał? A te kwiaty dostała od swojego amanta i teraz robiła pamiątkowy bukiet? On pewnie był przez nią teraz traktowany jako intruz, który psuje jej błogą chwilę myślenia o swoim wybranku. Jak tylko spotka tego typa to skopie mu tyłek tak, że przez rok się nie pozbiera?!
Moira była naprawdę śliczną i mądrą osobą, a przede wszystkim w oczach Antoniego – była wartościowa. Ten typ pewnie był jakimś niegodnym oszustem, który chciał wykorzystać dobroć najwspanialszej dziewczyny w tym zamku.
Tworzył takie wizje w głowie od wielu, wielu lat i zawsze kończył w nich jako super bohater, który odlatuje z Moirą w objęciach, aby zamieszkać w jakiejś chatce w górach i mieć tuzin dzieci, albo kotów, albo kóz. Kozy to też fajne stworzenia. MAJĄ BRODY!