11-08-2021, 12:34 AM
— No… nie mamy – odpowiedziała dość niepewnie. Prawda była taka, że nawet o tym nie pomyślała, a rodzice nigdy jej o tym nie wspomnieli. Chyba gdyby było inaczej, to by jej o tym powiedzieli, ale nie pamiętała, aby nakładali na nią jakąś presję więcej. Chyba przede wszystkim chciała, żeby skończyła szkołę, a po szkole miała się przygotowywać do objęcia nowej roli. Roli kury domowej. Wprost fantastycznie.
Z kolei to, co mówiła Saoirse wcześniej – to już nie było takie proste. Chciałaby jej to wytłumaczyć, ale miała wrażenie, że Puchonka w ogóle nie rozumiała świata, z którym na co dzień musiała borykać się Aspasia. Świata obowiązków, wymagań, nakazów i zakazów. Chciałaby mieć coś takiego jak wybór. Ale jej wybór ograniczał się do zdecydowania, jakiego zwierzaka chciała wziąć ze sobą do Hogwartu na pierwszym roku, i w co może się ubrać. I to też nie zawsze.
Więc w sumie, jak o tym pomyślała… To nie miała żadnego wyboru.
Na szczęście nie zdążyła zbyt wiele powiedzieć – bo Saoirse zarzuciła ją kolejnymi słowami. I chociaż normalnie by się uśmiechnęła… to chyba nie tym razem. Chciałaby wierzyć w to, co mówiła dziewczyna. Że jeszcze wszystko może się ułożyć po jej myśli. Ale chyba przestała już w to wierzyć. Nie stanie się tak – chyba że zrezygnuje z rodziny i wyrzeknie się wszelkich powiązań.
A jak miałaby zrezygnować z jedynej osoby, którą od zawsze darzyła jakimś ciepłym uczuciem i która dawała jej poczucie stabilności?
Ale przede wszystkim – chyba cieszyła się, że Saoirse w swoim monologu odpłynęła tak bardzo od tematu, zahaczając przy tym o siebie i swoje pomysły na to, co mogłaby robić… i o swoją rodzinę. Uśmiechnęła się nawet lekko, słysząc komentarz, że jej bracia odnieśli taki sukces.
— Mój brat ma pracować w Ministerstwie Magii, jak mój ojciec – odpowiedziała na to, chociaż niespodziewanie uśmiech nieco zszedł z jej warg. – To chyba też nieźle. Przynajmniej nie musi martwić się o przyszłość – dodała, wzruszając ramionami.
Tak naprawdę czuła się źle, bo Argos miał tę przyszłość już zafundowaną i wyłożoną na srebrnej tacy, a ona? Ona miała być tylko grzeczną żoną. Macicą na nogach w ładnej sukience. Nikim więcej.
— Ale masz na siebie bardzo dużo pomysłów – stwierdziła po chwili, ponownie przenosząc wzrok na dziewczynę. – Jak z tego wszystkiego wybierzesz jeden zawód?
Była ciekawa. Aspasia nie miała żadnego pomysłu, ale i tak chciałaby wiedzieć. Może to by jej coś podpowiedziało…
Z kolei to, co mówiła Saoirse wcześniej – to już nie było takie proste. Chciałaby jej to wytłumaczyć, ale miała wrażenie, że Puchonka w ogóle nie rozumiała świata, z którym na co dzień musiała borykać się Aspasia. Świata obowiązków, wymagań, nakazów i zakazów. Chciałaby mieć coś takiego jak wybór. Ale jej wybór ograniczał się do zdecydowania, jakiego zwierzaka chciała wziąć ze sobą do Hogwartu na pierwszym roku, i w co może się ubrać. I to też nie zawsze.
Więc w sumie, jak o tym pomyślała… To nie miała żadnego wyboru.
Na szczęście nie zdążyła zbyt wiele powiedzieć – bo Saoirse zarzuciła ją kolejnymi słowami. I chociaż normalnie by się uśmiechnęła… to chyba nie tym razem. Chciałaby wierzyć w to, co mówiła dziewczyna. Że jeszcze wszystko może się ułożyć po jej myśli. Ale chyba przestała już w to wierzyć. Nie stanie się tak – chyba że zrezygnuje z rodziny i wyrzeknie się wszelkich powiązań.
A jak miałaby zrezygnować z jedynej osoby, którą od zawsze darzyła jakimś ciepłym uczuciem i która dawała jej poczucie stabilności?
Ale przede wszystkim – chyba cieszyła się, że Saoirse w swoim monologu odpłynęła tak bardzo od tematu, zahaczając przy tym o siebie i swoje pomysły na to, co mogłaby robić… i o swoją rodzinę. Uśmiechnęła się nawet lekko, słysząc komentarz, że jej bracia odnieśli taki sukces.
— Mój brat ma pracować w Ministerstwie Magii, jak mój ojciec – odpowiedziała na to, chociaż niespodziewanie uśmiech nieco zszedł z jej warg. – To chyba też nieźle. Przynajmniej nie musi martwić się o przyszłość – dodała, wzruszając ramionami.
Tak naprawdę czuła się źle, bo Argos miał tę przyszłość już zafundowaną i wyłożoną na srebrnej tacy, a ona? Ona miała być tylko grzeczną żoną. Macicą na nogach w ładnej sukience. Nikim więcej.
— Ale masz na siebie bardzo dużo pomysłów – stwierdziła po chwili, ponownie przenosząc wzrok na dziewczynę. – Jak z tego wszystkiego wybierzesz jeden zawód?
Była ciekawa. Aspasia nie miała żadnego pomysłu, ale i tak chciałaby wiedzieć. Może to by jej coś podpowiedziało…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?