11-08-2021, 12:35 AM
Skinęła głową, gdy jej odpowiedział. Nie widziała chyba większego sensu odpowiadania czy dopowiadania czegoś do… po prostu bezpośredniej prawdy. Rozmawiali ze sobą normalnie jakoś dopiero kilka lat temu i… i to w sumie wszystko. Czy ją to bolało? Może na początku. Potem przywykła już do takiej kolei rzeczy, że po prostu ich charaktery się zaczęły ze sobą ścierać. Czy miała do niego pretensje? Teraz to już nie za bardzo, ale na początku była wręcz przekonana, że to jego wina. Że to on zaczął się od niej oddalać.
Teraz pewnie też by nie zauważyła swojego w tym udziału.
Jedynie uśmiechnęła się nieco na jego kolejne słowa, że też bywa człowiekiem. Najwidoczniej tak. Chociaż przez kilka ostatnich lat Aspasia chyba wcale tak nie uważała. Widziała go jako… w sumie nie wiedziała, jako kogo. Chyba jako przykry obowiązek. Kogoś, z kim ma niewiele wspólnego.
Byłaby za to ślepa i kompletnie głupia, gdyby nie zrozumiała, że zrobiło się jakoś tak… dziwnie. I… gdyby została trochę dłużej, chyba wcale nie byłoby lepiej, dlatego uznała, że chyba lepiej już będzie, gdy się zbierze i jednak pójdzie. Zostawi go samego i…
I prawdopodobnie zapomni o dzisiejszym dniu, który był chyba jakimś błędem czasoprzestrzennym.
Westchnęła głęboko, a potem przebiegła rozkojarzonym spojrzeniem po dormitorium, aż w końcu zebrała w sobie na tyle sił, żeby powoli zsunąć się z łóżka Romilly’ego.
— To… Nie będę Ci już przeszkadzać, Romilly. Odpocznij. Wyśpij się. I… do zobaczenia?
Chyba? Nie wiedziała… czy tak się zachowują normalni ludzie? Tak rozmawiają ze sobą narzeczeni?
Teraz pewnie też by nie zauważyła swojego w tym udziału.
Jedynie uśmiechnęła się nieco na jego kolejne słowa, że też bywa człowiekiem. Najwidoczniej tak. Chociaż przez kilka ostatnich lat Aspasia chyba wcale tak nie uważała. Widziała go jako… w sumie nie wiedziała, jako kogo. Chyba jako przykry obowiązek. Kogoś, z kim ma niewiele wspólnego.
Byłaby za to ślepa i kompletnie głupia, gdyby nie zrozumiała, że zrobiło się jakoś tak… dziwnie. I… gdyby została trochę dłużej, chyba wcale nie byłoby lepiej, dlatego uznała, że chyba lepiej już będzie, gdy się zbierze i jednak pójdzie. Zostawi go samego i…
I prawdopodobnie zapomni o dzisiejszym dniu, który był chyba jakimś błędem czasoprzestrzennym.
Westchnęła głęboko, a potem przebiegła rozkojarzonym spojrzeniem po dormitorium, aż w końcu zebrała w sobie na tyle sił, żeby powoli zsunąć się z łóżka Romilly’ego.
— To… Nie będę Ci już przeszkadzać, Romilly. Odpocznij. Wyśpij się. I… do zobaczenia?
Chyba? Nie wiedziała… czy tak się zachowują normalni ludzie? Tak rozmawiają ze sobą narzeczeni?
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?