20-08-2021, 02:23 AM
Zupełnie nie miała ochoty na siedzenie w Wielkiej Sali i wysłuchiwanie gadki dyrektora, obserwowanie przydziału nowych uczniów, ani przebywanie z całym tłumem rozwrzeszczanej gawiedzi. Mimo że zajęła miejsce na samym końcu stołu Ślizgonów, możliwie jak najbliżej wyjścia, żeby mieć łatwą i szybką drogę ucieczki przy najbliższej okazji, to nie było jej dane urwać się z Uczty ani na chwilę. akurat obok niej usiadł jeden z prefektów, więc nawet jeśli miała totalnie gdzieś utratę punktów i szlabany, oraz czyjeś zdanie na temat odchodzenia od stołu, to nie chciała mieć za sobą ogona jakby już zdecydowała się wyjść. Dlatego trochę niezadowolona i ekstremalnie znudzona (niestety stół Puchonów był zupełnie na drugim końcu Wielkiej Sali, więc nawet nie miała możliwości zagadać do i tak zajętej siostry) wysiedziała do końca, po czym w pierwszej możliwej chwili poderwała się z miejsca i najzwyczajniej w świecie wyszła.
Nie uszła za daleko, zanim została zaczepiona przez jednego ze swoich, hm, kolegów. Trochę ją zaskoczył tym nagłym odciągnięciem gdzieś na bok, może nawet odrobinę zirytował, bo tym samym krzyżował jej pewne plany... ale w sumie mogła zmienić plany, w zeszłym roku całkiem nieźle się razem bawili.
Jak już zatrzymali się przy jednej z ławek i Ramsey od razu przeszedł do rzeczy, Mer uniosła nieznacznie brwi, opuszczając jednocześnie głowę. No, nie spodziewała się takiego przejścia do rzeczy, zdecydowanie. Chciał pogadać? Jakoś nigdy do tej pory za bardzo nie rozmawiali, ich spotkania raczej ograniczały się aktywności fizycznych, nie było konwersacji o życiu i śmierci. Skąd ta nagła potrzeba? Aż przeszły ją ciarki na myśl, że może - nie daj Merlinie! - Carrow się zauroczył. Musiałaby wtedy tę znajomość zdecydowanie ukrócić, bo co jak co, ale w żadnego rodzaju związki Mer się nie bawi. Seks owszem, uczucia? Nie, dziękuję.
Poprawiła torbę na ramieniu, zostawiła jedną dłoń zaciśniętą odrobinę na jej pasku, drugą rękę oparł na biodrze w geście oczekiwania. Jego kolejne słowa wcale nie pomagały całej sytuacji i na dodatek Ramsey chyba nie spieszył się z rozwijaniem myśli.
Odchrząknęła cicho, zanim odezwała się neutralnym tonem. No, może odrobinkę zabarwionym jakąś ostrzejszą nutką.
- Co z nimi? - Skoro już zaczął mówić, to mógłby skończyć, Meredith nie lubiła marnować czasu na pogawędki bezsensowne, bo mogła go wykorzystać dużo bardziej produktywnie.
z/t - jedna z postaci nieaktywna
Nie uszła za daleko, zanim została zaczepiona przez jednego ze swoich, hm, kolegów. Trochę ją zaskoczył tym nagłym odciągnięciem gdzieś na bok, może nawet odrobinę zirytował, bo tym samym krzyżował jej pewne plany... ale w sumie mogła zmienić plany, w zeszłym roku całkiem nieźle się razem bawili.
Jak już zatrzymali się przy jednej z ławek i Ramsey od razu przeszedł do rzeczy, Mer uniosła nieznacznie brwi, opuszczając jednocześnie głowę. No, nie spodziewała się takiego przejścia do rzeczy, zdecydowanie. Chciał pogadać? Jakoś nigdy do tej pory za bardzo nie rozmawiali, ich spotkania raczej ograniczały się aktywności fizycznych, nie było konwersacji o życiu i śmierci. Skąd ta nagła potrzeba? Aż przeszły ją ciarki na myśl, że może - nie daj Merlinie! - Carrow się zauroczył. Musiałaby wtedy tę znajomość zdecydowanie ukrócić, bo co jak co, ale w żadnego rodzaju związki Mer się nie bawi. Seks owszem, uczucia? Nie, dziękuję.
Poprawiła torbę na ramieniu, zostawiła jedną dłoń zaciśniętą odrobinę na jej pasku, drugą rękę oparł na biodrze w geście oczekiwania. Jego kolejne słowa wcale nie pomagały całej sytuacji i na dodatek Ramsey chyba nie spieszył się z rozwijaniem myśli.
Odchrząknęła cicho, zanim odezwała się neutralnym tonem. No, może odrobinkę zabarwionym jakąś ostrzejszą nutką.
- Co z nimi? - Skoro już zaczął mówić, to mógłby skończyć, Meredith nie lubiła marnować czasu na pogawędki bezsensowne, bo mogła go wykorzystać dużo bardziej produktywnie.