20-08-2021, 04:27 PM
Argos wiedział, że jej nie pociesza, jednak nie był w stanie znaleźć słów, które pomogłyby jej zrozumieć, że życie wcale nie musi być okropne. Może i łatwo było mu mówić - w końcu był dziedzicem, który w przyszłości miał zarządzać życiem samodzielnie, ale ona... wydawało mu się, że jest zbyt silna, żeby pozwolić sobie na życie kury domowej. A przynajmniej - naiwnie lub też nie - starał się w to wierzyć. Chciał wierzyć, że jego siostra sobie poradzi, że będzie dobrze.
Uśmiech Aspasii powinien poprawić mu humor, ale jej następne słowa uświadomiły go w przekonaniu, że rzeczywiście jest w tej sytuacji bezradny. Że pozostało mu tylko jej pomóc, nauczyć żyć samodzielnie, bez jego pomocy... Czy potrafił?
— Och, nie skreślaj mnie tak szybko. Mam jeszcze dużo czasu na znalezienie żony i założenie rodziny... a poza tym zawsze będę twoim bratem. I co z tego, że nie będę obok ciebie? Przecież ta rozłąka nas nie zabije. Jesteś silna. Poradzisz sobie beze mnie, może nawet lepiej... tak jak wtedy, gdy pierwszy poszedłem do Hogwartu. Poradziłaś sobie, no nie? — wyjaśnił, choć sam nie wiedział czy wierzyć w swoje słowa.
Kolejny grymas, kolejne drganie ust... Zacisnął usta w wąską kreskę, przez chwilę starając się dobrać odpowiednie słowa, a potem - gdy był już gotowy - zabrał się do wypowiedzenia kolejnych słów.
— Aspasia, będzie dobrze. Zaufaj mi. — dodał głosem stanowczym, ale łagodnym. Musiało być dobrze, czyż nie?
Uśmiech Aspasii powinien poprawić mu humor, ale jej następne słowa uświadomiły go w przekonaniu, że rzeczywiście jest w tej sytuacji bezradny. Że pozostało mu tylko jej pomóc, nauczyć żyć samodzielnie, bez jego pomocy... Czy potrafił?
— Och, nie skreślaj mnie tak szybko. Mam jeszcze dużo czasu na znalezienie żony i założenie rodziny... a poza tym zawsze będę twoim bratem. I co z tego, że nie będę obok ciebie? Przecież ta rozłąka nas nie zabije. Jesteś silna. Poradzisz sobie beze mnie, może nawet lepiej... tak jak wtedy, gdy pierwszy poszedłem do Hogwartu. Poradziłaś sobie, no nie? — wyjaśnił, choć sam nie wiedział czy wierzyć w swoje słowa.
Kolejny grymas, kolejne drganie ust... Zacisnął usta w wąską kreskę, przez chwilę starając się dobrać odpowiednie słowa, a potem - gdy był już gotowy - zabrał się do wypowiedzenia kolejnych słów.
— Aspasia, będzie dobrze. Zaufaj mi. — dodał głosem stanowczym, ale łagodnym. Musiało być dobrze, czyż nie?