21-08-2021, 12:12 AM
On też nie szukał, bo był cholera nieletni, i tak by go nie wpuścili. Ale we dwoje lepiej jest coś wymyśleć! Poza tym, w sumie nie musieli od razu dorywać się do alkoholu, mogli posiedzieć przy grzanym cydrze czy czymkolwiek. A nie... Cydr chyba też jest z alkholem? Ale herbata czy coś! Generalnie by coś wymyślił, albo przyniósł własny "prowiant" na rozgrzanie jedynie, bo przecież nie upijaliby się jak zjeby w obcym miejscu. Tu się upili, ale było bezpiecznie, nikt ich nie okradnie ani nie zaciuka, co najwyżej dostaną naganę. Nic, od czego się umiera i co byłoby realnie niebezpieczne, a Yannis jednak był rozważny dość by stale myśleć o takich rzeczach.
- Ja też nie, wiek trochę utrudnia. Ale mógłbym!
Czy nie był fanem świąt? Może nie samej tradycji, uwielbiał je kiedyś, jak matka żyła. Wtedy była magia, chujowe swetry i inne takie. A teraz? Teraz było niezręcznie czy nerwowo, przynajmniej dla niego. Ojciec z bratem starali się by wszystko przebiegało bez spięć czy kłótni, co oznaczało, że omijali niewygodne tematy, z przerwami na kłótnie o politykę. Yannis w tym czasie patrzył na tą szopkę i rzygać mu się chciało. W zasadzie, od tych kilku lat nigdy nie czuł się tak samotny, jak w wigilię.
- Jak matka żyła to prędzej, teraz to jest chujowo, plejada udawania i sztucznych uśmiechów. - Skomentował, wzruszając ramieniem nikle z blednącym uśmiechem. W zasadzie normalnie nigdy o tym nie mówił, ot wiadomo było, że matka nie żyje i nic więcej nie mówiono o temacie. Niezręcznie i stresująco wypadało, bo ludzie nie wiedzieli jak się zachować, a on nie chciał się rozczulać czy dramatyzować, a szczególnie wchodzić w to, co mu się w głowie działo w związku z tym. Zatem tematu unikał z obcymi, z bliższymi osobami czasem coś bąknął, a z rodziną trwała o to odwieczna wojna, która zrujnowała wszelkie pozytywne szczątki ich relacji. Słodziutko.
- No, prawda, za żel pod prysznic albo kubek byś mnie pewnie opierdolił. Może dostaniesz skarpety jakby co, takie obciachowe, które będę sprawdzał czy nosisz. Chcesz? Zielone, w paski, z oczami elfów mikołaja i zwisającymi czapeczkami.
Poruszył zachęcająco brwiami, widać wracając do poprzedniego rozbawienia i bycia po prostu głupkowatym nastolatkiem, a nie zadufanym w sobie ważniakiem.
Na jego pytanie od razu wytknął go palcem.
- Nie elfie skarpety. - Zagroził z rozbawieniem, nikle się nachylając w groźbie. - Ale lubię skarpety, ciepłe, wełniane czy coś. Marzną mi stopy.
Absolutnie nikt nie pytał i nie musiał tego wiedzieć, ale okej, Yannis widać się teraz nie zastanawiał jakie informacje są pożądane, a jakie mógłby zachować dla siebie, i po prostu mówił to, co przychodziło mu do głowy. Może to i lepiej, czasem? Zdrowiej na pewno w jego przypadku.
- Mogłem. Nie wiem, głupio trochę? Szczególnie, że sam nie jestem mistrzem, i też czasem pytam o coś i odbiera się to, ty na przykład odbierasz, jako atak czy coś negatywnego, a to taki mój resting bitch face, tylko że w tonie głosu, rozumiesz?
Sięgnął po butelkę by coś robić i zaczął im sporządzać nowe drinki. Skupił się na kubeczkach i nie wylaniu zdecydowanie bardziej niż było potrzeba, gdy nachylał się powoli nad nimi i patrzył uważnie czy na pewno nie robi bałaganu.
- Ale w sumie wiele osób bierze mnie za buca, bo jak to mój brat powiedział, nawet moja twarz jest już wredna. Niech spierdala, serio, przynajmniej nie jestem tępym chujem. Tak czy siak, ogólnie to nie chciałem się kłócić, chociaż powiem, że ten tydzień był jakiś chujowy bez naszych dyskusji, ja nie wiem, mam wrażenie, że jesteśmy w szkole z bandą kretynów i z nikim nie da się pogadać normalnie czy podyskutować, tylko my serio w ogóle myślimy czy dociekamy, nie rozumiem? - Podał mu kubek z dumą, że nie wylał.
- Ja też nie, wiek trochę utrudnia. Ale mógłbym!
Czy nie był fanem świąt? Może nie samej tradycji, uwielbiał je kiedyś, jak matka żyła. Wtedy była magia, chujowe swetry i inne takie. A teraz? Teraz było niezręcznie czy nerwowo, przynajmniej dla niego. Ojciec z bratem starali się by wszystko przebiegało bez spięć czy kłótni, co oznaczało, że omijali niewygodne tematy, z przerwami na kłótnie o politykę. Yannis w tym czasie patrzył na tą szopkę i rzygać mu się chciało. W zasadzie, od tych kilku lat nigdy nie czuł się tak samotny, jak w wigilię.
- Jak matka żyła to prędzej, teraz to jest chujowo, plejada udawania i sztucznych uśmiechów. - Skomentował, wzruszając ramieniem nikle z blednącym uśmiechem. W zasadzie normalnie nigdy o tym nie mówił, ot wiadomo było, że matka nie żyje i nic więcej nie mówiono o temacie. Niezręcznie i stresująco wypadało, bo ludzie nie wiedzieli jak się zachować, a on nie chciał się rozczulać czy dramatyzować, a szczególnie wchodzić w to, co mu się w głowie działo w związku z tym. Zatem tematu unikał z obcymi, z bliższymi osobami czasem coś bąknął, a z rodziną trwała o to odwieczna wojna, która zrujnowała wszelkie pozytywne szczątki ich relacji. Słodziutko.
- No, prawda, za żel pod prysznic albo kubek byś mnie pewnie opierdolił. Może dostaniesz skarpety jakby co, takie obciachowe, które będę sprawdzał czy nosisz. Chcesz? Zielone, w paski, z oczami elfów mikołaja i zwisającymi czapeczkami.
Poruszył zachęcająco brwiami, widać wracając do poprzedniego rozbawienia i bycia po prostu głupkowatym nastolatkiem, a nie zadufanym w sobie ważniakiem.
Na jego pytanie od razu wytknął go palcem.
- Nie elfie skarpety. - Zagroził z rozbawieniem, nikle się nachylając w groźbie. - Ale lubię skarpety, ciepłe, wełniane czy coś. Marzną mi stopy.
Absolutnie nikt nie pytał i nie musiał tego wiedzieć, ale okej, Yannis widać się teraz nie zastanawiał jakie informacje są pożądane, a jakie mógłby zachować dla siebie, i po prostu mówił to, co przychodziło mu do głowy. Może to i lepiej, czasem? Zdrowiej na pewno w jego przypadku.
- Mogłem. Nie wiem, głupio trochę? Szczególnie, że sam nie jestem mistrzem, i też czasem pytam o coś i odbiera się to, ty na przykład odbierasz, jako atak czy coś negatywnego, a to taki mój resting bitch face, tylko że w tonie głosu, rozumiesz?
Sięgnął po butelkę by coś robić i zaczął im sporządzać nowe drinki. Skupił się na kubeczkach i nie wylaniu zdecydowanie bardziej niż było potrzeba, gdy nachylał się powoli nad nimi i patrzył uważnie czy na pewno nie robi bałaganu.
- Ale w sumie wiele osób bierze mnie za buca, bo jak to mój brat powiedział, nawet moja twarz jest już wredna. Niech spierdala, serio, przynajmniej nie jestem tępym chujem. Tak czy siak, ogólnie to nie chciałem się kłócić, chociaż powiem, że ten tydzień był jakiś chujowy bez naszych dyskusji, ja nie wiem, mam wrażenie, że jesteśmy w szkole z bandą kretynów i z nikim nie da się pogadać normalnie czy podyskutować, tylko my serio w ogóle myślimy czy dociekamy, nie rozumiem? - Podał mu kubek z dumą, że nie wylał.