21-08-2021, 12:07 PM
Gdyby tylko zechciał powiedzieć jej, że jest dziwna, zdziczała, czy też dodać parę innych epitetów, byłaby już pewna, że to jakiś pokręcony sposób na wyśmianie jej. No dobrze, była inna i zdawała sobie z tego sprawę od pierwszego roku w szkole, kiedy to rówieśnicy absolutnie ją zawiedli... To znaczy, sądziła wtedy, że wszystkie dzieciaki są takie jak ona, czy jej brat - że wierzą w podobne rzeczy, przestrzegają podobnych zasad i są po prostu... Cóż, w jej mniemaniu normalni, ale definicja normalności nieco zmieniła się w jej oczach w ciągu ostatnich lat.
Tak, na pewno nie była normalna w oczach większości uczniów. Tylko czemu musieli się o to czepiać?
I jak właściwie miała mu odpowiedzieć? Zaspał codziennie? Jak właściwie? Budzik mu nie działał? Było mu to wszystko aż tak obojętne? No dobrze, jej też zdarzyło się kiedyś zaspać, ale były pewne granice.
- Nie wiem, czy kciuki wiele pomogą w tym temacie - odparła chłodno, mierząc go ostrożnie wzrokiem.
Czy te wszystkie czystokrwiste rody nie miały być w jakiś sposób reprezentacyjne? Czy to nie tak, że za statusem szedł nie tylko majątek, ale i rozpoznawalność? A za rozpoznawalnością jakieś poczucie obowiązku? To jest, Amity sądziła, że absolutnie każdy powinien dawać z siebie wszystko, bez względu na ten cały status, niemniej odniosła wrażenie, że właśnie podobnymi zasadami kierują się rody. A miała przed sobą leniwego chłopaka, który na luzie opowiadał jej, jak to zaspał codziennie? Ale też na co? Na śniadanie? Na lekcje?
I przede wszystkim - o co wreszcie chodziło z tym malowaniem? I po co miałby ją malować, jeśli był gotów oddać jej po wszystkim obraz? Co to miało zmieniać? Chciał żeby mu za to zapłacić? Chciał ją ośmieszyć? Co to w ogóle miałoby być za malowanie?
- Erm... Tak, świetna... Opcja... - odparła absolutnie nieprzekonana. - Z tym, że zdaje się, że trochę poważniej traktuję... Niektóre obowiązki i nie do końca mam na to teraz czas.
Cóż, nie powiedziała nic, co byłoby kłamstwem...
Tak, na pewno nie była normalna w oczach większości uczniów. Tylko czemu musieli się o to czepiać?
I jak właściwie miała mu odpowiedzieć? Zaspał codziennie? Jak właściwie? Budzik mu nie działał? Było mu to wszystko aż tak obojętne? No dobrze, jej też zdarzyło się kiedyś zaspać, ale były pewne granice.
- Nie wiem, czy kciuki wiele pomogą w tym temacie - odparła chłodno, mierząc go ostrożnie wzrokiem.
Czy te wszystkie czystokrwiste rody nie miały być w jakiś sposób reprezentacyjne? Czy to nie tak, że za statusem szedł nie tylko majątek, ale i rozpoznawalność? A za rozpoznawalnością jakieś poczucie obowiązku? To jest, Amity sądziła, że absolutnie każdy powinien dawać z siebie wszystko, bez względu na ten cały status, niemniej odniosła wrażenie, że właśnie podobnymi zasadami kierują się rody. A miała przed sobą leniwego chłopaka, który na luzie opowiadał jej, jak to zaspał codziennie? Ale też na co? Na śniadanie? Na lekcje?
I przede wszystkim - o co wreszcie chodziło z tym malowaniem? I po co miałby ją malować, jeśli był gotów oddać jej po wszystkim obraz? Co to miało zmieniać? Chciał żeby mu za to zapłacić? Chciał ją ośmieszyć? Co to w ogóle miałoby być za malowanie?
- Erm... Tak, świetna... Opcja... - odparła absolutnie nieprzekonana. - Z tym, że zdaje się, że trochę poważniej traktuję... Niektóre obowiązki i nie do końca mam na to teraz czas.
Cóż, nie powiedziała nic, co byłoby kłamstwem...