21-08-2021, 04:20 PM
Zdawałoby się, że Yannis oraz Lucas mieli mnóstwo wspólnego! Obaj dawali z siebie wszystko na zajęciach, byli żądni wiedzy i bardzo zorientowani na rywalizację. Obu wychowywali samotni ojcowie oraz obaj mieli pewną traumę związaną ze śmiercią matek. Mogliby dogadywać się świetnie i być dla siebie idealnym wsparciem - rozumieć siebie nawzajem tak, jak jeszcze nikt inny nigdy ich nie rozumiał! A jednak przez lata to po prostu nie wychodziło. Dopiero teraz Lucas podjął jakąkolwiek próbę zacieśnienia ich więzi, a i tak stopień ich wzajemnego podobieństwa zdawał mu się umykać. Przecież nie kłóciliby się tak często, gdyby byli tacy sami i gdyby mieli takie samo zdanie, prawda?
A jednak te podobieństwa czasem same o sobie przypominały - przypadkiem, w toku rozmowy, takiej jak ta. Co prawda Lucas miał nieco inne odczucia odnośnie świąt oraz braku matki przy wigilijnym stole... Jasne, w święta wszyscy zdawali się starać aż za bardzo, zachowywali się inaczej, atmosfera była inna. Ale zdaje się, że u niego było tak też wcześniej... Cóż, mniej więcej tak. Święta zmieniły się zarówno dlatego, że nagle stracił matkę, ale też dlatego, że powoli dorastał. Magia świąt po prostu powoli się wypalała. Kiedyś przecież kwestionował każdą tradycję, pytał skąd się wzięła, a następnie nadużywał klasyczne "dlaczego".
- Wiesz, święta zawsze były bardzo komercyjne, trochę wymuszone i bez sensu, tak całkiem obiektywnie mówiąc, ale to wcale nie takie złe - odparł po chwili, wzruszając lekko ramionami. - Bo ej, jak się nad tym tak zastanowić, to nie wszystko jest sztuczne i udawane? Jak idziesz, o właśnie! Na taką randkę. No, chcesz się pokazać z tej jak najlepszej strony i może czasem powstrzymujesz się od czegoś, tak? Znaczy, nawet ty tak chciałeś, mówiłeś wprost. A potem przychodzisz, widzicie się i to nie jest takie sto procent naturalne.
Z jakiegoś powodu zamilkł na chwilę, by wskazać okrężnym ruchem ręki na stolik przed sobą.
- I chyba z świętami jest tak samo, tylko że na większą skalę. Że każdy chce się upewnić, że masz e... Dobry czas?
Nawet nie skupiał się na tym, czy to, co mówił było spójne. Na trzeźwo, jeśli tylko podjąłby się podobnego tematu, zapewne przybrałoby to formę wykładu. W tym przypadku skończył, sądząc, że przekazał wszystko, co pomyślał.
- Ja bym cię nigdy! - prawie się oburzył, kiedy tylko Yannis uznał, że opierdoliłby go za jakieś prezenty. - Raczej byłbym w za dużym szoku, że cokolwiek dostają akurat od ciebie.
I było to jak najbardziej zgodne z prawdą. Nawet po bieżącej rozmowie nie spodziewał się, by Yannis mówił o tym wszystkim na poważnie... Za to on byłby gotów sprezentować mu skarpety na marznące stopy.
- Dobra, okej, postaram się zapamiętać.
A to wcale nie było przecież tak oczywiste. Ile właściwie będzie dobrze pamiętał z dzisiejszego wieczoru?
- No dobra, ale jak ja czegoś nie wiem, a jestem ciekaw, to pytam, to nic takiego - rzucił w odpowiedzi na rozmowę o imieniu własnego kota.
Tylko czy była w tym absolutna prawda? Owszem, często pytał, ale czy zadałby podobne pytanie Yannisowi? Przyznając tym samym, że czegoś nie wie, czy że czegoś nie rozumie? To już dużo trudniejsze!
- Był strasznie chujowy! - zdecydowanie ożywił się w tym temacie, czując, że to jego moment, ten, w którym może wylać całą tą tygodniową frustrację! - No bo właśnie, to nawet niekoniecznie kłótnie, tylko dyskusje?!
A jednak te podobieństwa czasem same o sobie przypominały - przypadkiem, w toku rozmowy, takiej jak ta. Co prawda Lucas miał nieco inne odczucia odnośnie świąt oraz braku matki przy wigilijnym stole... Jasne, w święta wszyscy zdawali się starać aż za bardzo, zachowywali się inaczej, atmosfera była inna. Ale zdaje się, że u niego było tak też wcześniej... Cóż, mniej więcej tak. Święta zmieniły się zarówno dlatego, że nagle stracił matkę, ale też dlatego, że powoli dorastał. Magia świąt po prostu powoli się wypalała. Kiedyś przecież kwestionował każdą tradycję, pytał skąd się wzięła, a następnie nadużywał klasyczne "dlaczego".
- Wiesz, święta zawsze były bardzo komercyjne, trochę wymuszone i bez sensu, tak całkiem obiektywnie mówiąc, ale to wcale nie takie złe - odparł po chwili, wzruszając lekko ramionami. - Bo ej, jak się nad tym tak zastanowić, to nie wszystko jest sztuczne i udawane? Jak idziesz, o właśnie! Na taką randkę. No, chcesz się pokazać z tej jak najlepszej strony i może czasem powstrzymujesz się od czegoś, tak? Znaczy, nawet ty tak chciałeś, mówiłeś wprost. A potem przychodzisz, widzicie się i to nie jest takie sto procent naturalne.
Z jakiegoś powodu zamilkł na chwilę, by wskazać okrężnym ruchem ręki na stolik przed sobą.
- I chyba z świętami jest tak samo, tylko że na większą skalę. Że każdy chce się upewnić, że masz e... Dobry czas?
Nawet nie skupiał się na tym, czy to, co mówił było spójne. Na trzeźwo, jeśli tylko podjąłby się podobnego tematu, zapewne przybrałoby to formę wykładu. W tym przypadku skończył, sądząc, że przekazał wszystko, co pomyślał.
- Ja bym cię nigdy! - prawie się oburzył, kiedy tylko Yannis uznał, że opierdoliłby go za jakieś prezenty. - Raczej byłbym w za dużym szoku, że cokolwiek dostają akurat od ciebie.
I było to jak najbardziej zgodne z prawdą. Nawet po bieżącej rozmowie nie spodziewał się, by Yannis mówił o tym wszystkim na poważnie... Za to on byłby gotów sprezentować mu skarpety na marznące stopy.
- Dobra, okej, postaram się zapamiętać.
A to wcale nie było przecież tak oczywiste. Ile właściwie będzie dobrze pamiętał z dzisiejszego wieczoru?
- No dobra, ale jak ja czegoś nie wiem, a jestem ciekaw, to pytam, to nic takiego - rzucił w odpowiedzi na rozmowę o imieniu własnego kota.
Tylko czy była w tym absolutna prawda? Owszem, często pytał, ale czy zadałby podobne pytanie Yannisowi? Przyznając tym samym, że czegoś nie wie, czy że czegoś nie rozumie? To już dużo trudniejsze!
- Był strasznie chujowy! - zdecydowanie ożywił się w tym temacie, czując, że to jego moment, ten, w którym może wylać całą tą tygodniową frustrację! - No bo właśnie, to nawet niekoniecznie kłótnie, tylko dyskusje?!