23-08-2021, 01:14 PM
Nie. Chyba nie…
Jeśli tak było, to zazdrościła mu. Chciałaby chociaż jeden dzień przeżyć bez dręczącej jej obawy, że zostanie w końcu sama. Że niespodziewanie nadejdzie taki dzień, w którym wszyscy się od niej odwrócą, bo dostrzegą, jaką osobą jest naprawdę. Paskudną. Męczącą. Z okropnym charakterem. Depresyjną.
Jego kolejne słowa wcale nie przyniosły jej ulgi. Wręcz jakby zapadła się w siedzisku, a twarz zwróciła ku szybie, wpatrując się uparcie w okno. Dla kontrastu do jej nastroju, słońce radośnie wyglądało zza chmur i pięknie oświetlało zmieniające się obrazy Anglii. Pewnie niedługo staną się coraz surowsze, kiedy wjadą na tereny Szkocji.
Trzeba byłoby z czymś naprawdę… Dojebać.
O to wcale nie było trudno. Nie u niej. Była dość świadoma porywczości swojego charakteru i tego, jak niepozorne drobnostki potrafiły wyprowadzić ją z równowagi. Potrafiła rzucać rzeczami, wywracać stoły, wydzierać się i dramatycznie płakać, bo było coś, co naruszało jej i tak niestabilne poczucie bezpieczeństwa. A najgorsze – że nic z tym nie potrafiła zrobić. Robiła to, bo się bała. Krzyczała, aby zagłuszyć strach. Aby przekrzyczeć obawę, aby nagiąć rzeczywistość. Aby pozbyć się lęku.
To nigdy nie działało. Ale ona nigdy nie rezygnowała. Po prostu nie umiała inaczej.
Zwróciła ku niemu nieco zaskoczony wzrok, kiedy zapytał ją, czemu o tym teraz myśli. Tak naprawdę myślała o tym przez cały możliwy czas. Nigdy nie przestawała. Po prostu teraz o tym w końcu powiedziała…
Ale czy był jakiś szczególny powód?
Chyba był… Było coś, co zaburzyło jej względnie zbudowany spokój.
Przygryzła lekko dolną wargę, nim spuściła wzrok.
— Pokłóciłam się z Argosem – wyznała tylko cicho i krótko, ponownie uciekając spojrzeniem.
Wczoraj była na niego wściekła. Dzisiaj… dzisiaj duma nie pozwalała jej podejść do niego i go przeprosić, ale zaczynało jej go brakować. Ale chciała, żeby to on przyszedł do niej. Żeby pokazał jej, że naprawdę jej na niej zależy. Chciała tego…
Jeśli tak było, to zazdrościła mu. Chciałaby chociaż jeden dzień przeżyć bez dręczącej jej obawy, że zostanie w końcu sama. Że niespodziewanie nadejdzie taki dzień, w którym wszyscy się od niej odwrócą, bo dostrzegą, jaką osobą jest naprawdę. Paskudną. Męczącą. Z okropnym charakterem. Depresyjną.
Jego kolejne słowa wcale nie przyniosły jej ulgi. Wręcz jakby zapadła się w siedzisku, a twarz zwróciła ku szybie, wpatrując się uparcie w okno. Dla kontrastu do jej nastroju, słońce radośnie wyglądało zza chmur i pięknie oświetlało zmieniające się obrazy Anglii. Pewnie niedługo staną się coraz surowsze, kiedy wjadą na tereny Szkocji.
Trzeba byłoby z czymś naprawdę… Dojebać.
O to wcale nie było trudno. Nie u niej. Była dość świadoma porywczości swojego charakteru i tego, jak niepozorne drobnostki potrafiły wyprowadzić ją z równowagi. Potrafiła rzucać rzeczami, wywracać stoły, wydzierać się i dramatycznie płakać, bo było coś, co naruszało jej i tak niestabilne poczucie bezpieczeństwa. A najgorsze – że nic z tym nie potrafiła zrobić. Robiła to, bo się bała. Krzyczała, aby zagłuszyć strach. Aby przekrzyczeć obawę, aby nagiąć rzeczywistość. Aby pozbyć się lęku.
To nigdy nie działało. Ale ona nigdy nie rezygnowała. Po prostu nie umiała inaczej.
Zwróciła ku niemu nieco zaskoczony wzrok, kiedy zapytał ją, czemu o tym teraz myśli. Tak naprawdę myślała o tym przez cały możliwy czas. Nigdy nie przestawała. Po prostu teraz o tym w końcu powiedziała…
Ale czy był jakiś szczególny powód?
Chyba był… Było coś, co zaburzyło jej względnie zbudowany spokój.
Przygryzła lekko dolną wargę, nim spuściła wzrok.
— Pokłóciłam się z Argosem – wyznała tylko cicho i krótko, ponownie uciekając spojrzeniem.
Wczoraj była na niego wściekła. Dzisiaj… dzisiaj duma nie pozwalała jej podejść do niego i go przeprosić, ale zaczynało jej go brakować. Ale chciała, żeby to on przyszedł do niej. Żeby pokazał jej, że naprawdę jej na niej zależy. Chciała tego…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?