24-08-2021, 10:13 AM
Na szczęście pogoda tego dnia była odpowiednia. Może nie prażyło słońce, ale było dość przyjemnie i nie padał deszcz, a promienie światła co i rusz przebijały się przez chmury. To dobrze. Cieszyła się z tego powodu, bo miała jeszcze dużo do zrobienia.
Dzisiaj kończyło się Mahalakshmi Vrat i z tego tytułu miała zamiar odprawić krótkie modlitwy. Ale to nie było wszystko! Dzisiaj również wypadało comiesięczne Kalashtami. Może w tym miesiącu akurat nie było tym najważniejszym świętem, ale i tak chciała poświęcić chwilę na złożenie własnoręcznie zrobionych ofiar Panu Shivie. Toteż wrzuciła kilka materiałowych kwiatów do torby, a także zabrała ze sobą niewielką shivalingę, i z nią w dłoniach zbiegła z wieży Krukonów, przebiegła przez zamek, przecięła błonia i wpadła do Zakazanego Lasu. Miejsce, do którego zmierzała, poznała już dawno temu i uznała, że będzie idealnym na jej modlitwy. Nie wiedziała co prawda, czy Griffin je znał, ale jeśli będzie kiedyś potrzebował chwili spokoju, zapewne go tam zaprowadzi. Tym bardziej, że miejsce to miało cudowne, uspokajające właściwości…
W końcu dotarła do pola lawendy. Przysiadła przy jego skraju, lingę kładąc na ziemi, tuż przy drzewie. Otworzyła torbę z kwiatami, ale na razie niczego z niej nie wyjęła. Sięgnęła natomiast po różdżkę, której koniec zawiesiła nad lingą, i szepnęła:
— Aquamenti.
Ku jej uciesze, z różdżki popłynął delikatny strumień wody, który oblał stojącą przed nią shivalingę. Kiedy uznała, że już wystarczy, sięgnęła po garść zrobionych z materiałów i tasiemek białych i czerwonych kwiatów, którymi obsypała przedmiot, a na sam koniec położyła na jego czubku materiałowego liścia. Z delikatnym uśmiechem złożyła dłonie jak do modlitwy, a następnie zamknęła oczy i inkantowała cichutko OM Namah Shivaya, nieprzerwanie przez kilka minut.