24-08-2021, 05:16 PM
Ona także uśmiechnęła się, widząc, że sprawiła mu przyjemność swoimi słowami. Cieszyła się. Chciała właśnie, aby tak się poczuł – zresztą, w pełni zasłużenie! Może na samym początku nie wiedziała i bała się, czy uda jej się porozumieć z Griffinem, w dodatku na nieco innym poziomie niż normalnie rozmawiała z pozostałymi chłopcami, ale… powoli zaczynała dostrzegać, że wszystko to ma coraz więcej sensu.
Może jeszcze nie znali się tak dobrze, ale miała wrażenie, że ich charaktery wręcz do siebie pasują, jak dwa kawałki układanki. Chociaż różnią się, potrafią się porozumieć. Poza tym… czuła coś takiego, czego nie potrafiła jeszcze opisać… Coś, co sprawiało, że po prostu chciała przebywać w jego towarzystwie. Coś takiego, co sprawiało, że nigdy się nim nie mogła zmęczyć. Mogłaby z nim rozmawiać do białego rana, a i tak nie miałaby dość.
Uniosła nieco wyżej kąciki ust, może z odrobiną rozbawienia, kiedy skłonił ku niej głowę w podziękowaniu. A potem…
Potem ją zaskoczył. Popatrzyła na niego z odrobina zdziwienia, jakby nie dowierzała, że właśnie takie słowa padły z jego ust. A może sobie to tylko wyobraziła? Może jej się zdawało? Czy to wyobraźnia płatała jej figle? Czy Griffin naprawdę powiedział, że uważa ją za… piękną…?
Przygryzła delikatnie wargę, spuszczając spojrzenie. Jednakże na jej ustach błąkał się delikatny, chociaż połączony z odrobiną zakłopotania, uśmiech. Zaczesała nerwowo kosmyk włosów za ucho i zerknęła na niego na ułamek sekundy raz jeszcze.
Naprawdę tak uważał…
— Dziękuję – wyszeptała nareszcie, chociaż nadal nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia. A może wcale nie chciała? Czuła delikatne łaskotanie w brzuchu i trzepotanie serca, jakby jego rytm zmienił się nagle w uderzenia skrzydełek motyla. Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, a ona zerknęła na niego po raz kolejny, z odrobiną nieśmiałości lśniącą w oczach. Oczach, które teraz wyrażały również ogromną wdzięczność i… wzruszenie? Tak, chyba tak właśnie mogła to nazwać…
Chciała mu odwdzięczyć się podobnym komplementem, ale… ale chyba nic w tym momencie nie przychodziło jej do głowy. Tak bardzo ją zszokował, że w jej głowie nadal wybrzmiewały jego słowa. Już teraz wiedziała, że wcale nie zapomni ich tak szybko.
I… chyba też nie chciała…
Z tego dziwnego stanu wyrwało ją jego kolejne pytanie. Zamrugała oczami, a potem odchrząknęła cichutko, jakby starając się przywrócić do porządku. Było to okrutnie ciężkie! Ale naprawdę się starała…
— Cóż… Poznałam nową kulturę, nowych ludzi. Zobaczyłam wszystko to, czym w Indiach tak bardzo się zachwycają – odpowiedziała nareszcie po chwili namysłu. – Ludzie zapominają tam o własnej kulturze, bo ta europejska wydaje się taka… prestiżowa. Modna. Tylko tych najbogatszych, czyli pewnie też najlepszych, stać na to, aby upodobnić się do ludzi z Europy. Nosić takie same ubrania. Albo nawet wybielić swój kolor skóry – dodała z cichym westchnięciem i sama zerknęła na swoją dłoń. Ona nigdy nie miała problemu z własnym kolorem skóry. Nie był typowo blady, jak u tutejszych ludzi. Był raczej… złotawy, jak opalenizna, o którą gotowe są zabijać się nastolatki. – Ludzie o jasnej skórze uważani są za piękniejszych. Mówią, że mają większą szansę na karierę. To… strasznie przykre.
Może jeszcze nie znali się tak dobrze, ale miała wrażenie, że ich charaktery wręcz do siebie pasują, jak dwa kawałki układanki. Chociaż różnią się, potrafią się porozumieć. Poza tym… czuła coś takiego, czego nie potrafiła jeszcze opisać… Coś, co sprawiało, że po prostu chciała przebywać w jego towarzystwie. Coś takiego, co sprawiało, że nigdy się nim nie mogła zmęczyć. Mogłaby z nim rozmawiać do białego rana, a i tak nie miałaby dość.
Uniosła nieco wyżej kąciki ust, może z odrobiną rozbawienia, kiedy skłonił ku niej głowę w podziękowaniu. A potem…
Potem ją zaskoczył. Popatrzyła na niego z odrobina zdziwienia, jakby nie dowierzała, że właśnie takie słowa padły z jego ust. A może sobie to tylko wyobraziła? Może jej się zdawało? Czy to wyobraźnia płatała jej figle? Czy Griffin naprawdę powiedział, że uważa ją za… piękną…?
Przygryzła delikatnie wargę, spuszczając spojrzenie. Jednakże na jej ustach błąkał się delikatny, chociaż połączony z odrobiną zakłopotania, uśmiech. Zaczesała nerwowo kosmyk włosów za ucho i zerknęła na niego na ułamek sekundy raz jeszcze.
Naprawdę tak uważał…
— Dziękuję – wyszeptała nareszcie, chociaż nadal nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia. A może wcale nie chciała? Czuła delikatne łaskotanie w brzuchu i trzepotanie serca, jakby jego rytm zmienił się nagle w uderzenia skrzydełek motyla. Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, a ona zerknęła na niego po raz kolejny, z odrobiną nieśmiałości lśniącą w oczach. Oczach, które teraz wyrażały również ogromną wdzięczność i… wzruszenie? Tak, chyba tak właśnie mogła to nazwać…
Chciała mu odwdzięczyć się podobnym komplementem, ale… ale chyba nic w tym momencie nie przychodziło jej do głowy. Tak bardzo ją zszokował, że w jej głowie nadal wybrzmiewały jego słowa. Już teraz wiedziała, że wcale nie zapomni ich tak szybko.
I… chyba też nie chciała…
Z tego dziwnego stanu wyrwało ją jego kolejne pytanie. Zamrugała oczami, a potem odchrząknęła cichutko, jakby starając się przywrócić do porządku. Było to okrutnie ciężkie! Ale naprawdę się starała…
— Cóż… Poznałam nową kulturę, nowych ludzi. Zobaczyłam wszystko to, czym w Indiach tak bardzo się zachwycają – odpowiedziała nareszcie po chwili namysłu. – Ludzie zapominają tam o własnej kulturze, bo ta europejska wydaje się taka… prestiżowa. Modna. Tylko tych najbogatszych, czyli pewnie też najlepszych, stać na to, aby upodobnić się do ludzi z Europy. Nosić takie same ubrania. Albo nawet wybielić swój kolor skóry – dodała z cichym westchnięciem i sama zerknęła na swoją dłoń. Ona nigdy nie miała problemu z własnym kolorem skóry. Nie był typowo blady, jak u tutejszych ludzi. Był raczej… złotawy, jak opalenizna, o którą gotowe są zabijać się nastolatki. – Ludzie o jasnej skórze uważani są za piękniejszych. Mówią, że mają większą szansę na karierę. To… strasznie przykre.