25-08-2021, 06:10 PM
Nie musieli długo czekać - a przynajmniej nie aż tak - żeby kolejny prefekt się zjawił. Rosemary poważnie, bardzo poważnie traktowała swoje obowiązki i szczerze za utratę punktów rozszarpałaby każdego, zatem naturalnie nadawała się świetnie. Szczególnie, że miała wprawę w pilnowaniu gówniarstwa. A mówiąc o tym, najpierw oczywiście musiała dzieciaki posadzić w przedziałach, wstawić ich bagaże nad siedzenia, i dopiero po tym skierowała się do przedziału, w którym na nią oczekiwano.
- Hej! - Przywitała się z uśmiechem, jeszcze pełna dobrej, pozytywnej energii i sił na użeranie się z dzieciarnią. Weszła pewnie do środka, zamykając za sobą drzwi i siadając obok Dani. - Dobrze was widzieć. Doprawdy, jestem tak zmęczona tymi wakacjami, że nie macie pojęcia. Bycie prefektem przy tym to pikuś, jestem gotowa jak nigdy. A jak wasze wakacje? Mam nadzieję, że lepiej?
Pytając i patrząc na nich pogodnie, wsadziła walizkę nad głowy siłą własnych mięśni, nie wysługiwała się magią w takich sytuacjach. Potem ją zabierze, może, albo zostawi tu dla świętego spokoju, ale tak czy inaczej, póki co bez sensu żeby leżała między nogami i zawalała przestrzeń.
Fakt, że względnie byłą rozgadana, też świadczył o dobrym humorze. Zwykle była nieco nerwowa, to raz, i nie przepadała za Leightonem, a raczej obojgiem, to dwa. Ale na chwilę schowała dumę do kieszeni, mając nadzieję, że może Philip będzie aktualnie dobrym prefektem i może jego destrukcyjność nie będzie tak... Duża. Chociaż nie rozróżniała tych dwóch, a ponoć jeden tylko z nich był aż tak nieokrzesany, by tworzyć chaos wszędzie gdzie się da, ale na tym etapie łatwiej było nie lubić obu. Teoretycznie powinna się cieszyć, bo skoro Ślizgoni mają chujowego prefekta (jej zdaniem), to jej będzie łatwiej utrzymać więcej punktów Domu. A jednak nie o to chodziło, nie lubiła bardzo chaosu i obawiała się złego wpływu na jej rodzeństwo, a i tak wszystkie były... No, każdy miał swoje, czego z patologii nie dało się uniknąć.
- Hej! - Przywitała się z uśmiechem, jeszcze pełna dobrej, pozytywnej energii i sił na użeranie się z dzieciarnią. Weszła pewnie do środka, zamykając za sobą drzwi i siadając obok Dani. - Dobrze was widzieć. Doprawdy, jestem tak zmęczona tymi wakacjami, że nie macie pojęcia. Bycie prefektem przy tym to pikuś, jestem gotowa jak nigdy. A jak wasze wakacje? Mam nadzieję, że lepiej?
Pytając i patrząc na nich pogodnie, wsadziła walizkę nad głowy siłą własnych mięśni, nie wysługiwała się magią w takich sytuacjach. Potem ją zabierze, może, albo zostawi tu dla świętego spokoju, ale tak czy inaczej, póki co bez sensu żeby leżała między nogami i zawalała przestrzeń.
Fakt, że względnie byłą rozgadana, też świadczył o dobrym humorze. Zwykle była nieco nerwowa, to raz, i nie przepadała za Leightonem, a raczej obojgiem, to dwa. Ale na chwilę schowała dumę do kieszeni, mając nadzieję, że może Philip będzie aktualnie dobrym prefektem i może jego destrukcyjność nie będzie tak... Duża. Chociaż nie rozróżniała tych dwóch, a ponoć jeden tylko z nich był aż tak nieokrzesany, by tworzyć chaos wszędzie gdzie się da, ale na tym etapie łatwiej było nie lubić obu. Teoretycznie powinna się cieszyć, bo skoro Ślizgoni mają chujowego prefekta (jej zdaniem), to jej będzie łatwiej utrzymać więcej punktów Domu. A jednak nie o to chodziło, nie lubiła bardzo chaosu i obawiała się złego wpływu na jej rodzeństwo, a i tak wszystkie były... No, każdy miał swoje, czego z patologii nie dało się uniknąć.