26-08-2021, 12:01 AM
Przyszedł z miną zupełnie wypraną z emocji. Trochę tak się czuł, w zasadzie. Wszystko było chujowo, będzie chujowo i generalnie na dzisiaj po wszystkich emocjach, łzach, krzyku, a potem podarowaniu tego samego Aspasii, czuł ogromne zmęczenie i nicość. Jakby już wszystko z niego na dziś uleciało i był tylko skorupką, niczym ślimak, który odszedł szukać nowego domu, zostawiając jego, porzuconą muszelkę.
- Skończył ci się eliksir uspokajający? - Zapytała cicho pielęgniarka, przzemywając i badając jego dłoń. Skrzywił się tylko nikle na ruch, jednak zupełnie nie marudził, był dobrym pacjentem. Zresztą, za często tu bywał żeby dramatyzować. Dzielnie opatrywała każde jego autodestrukcyjne rany i był jej naprawdę wdzięczny. W zasadzie poza Saoirse, to była jedna z niewielu osób, dla których był naprawdę miły, nie tylko z interesu, ale i faktycznego docenienia, że pomagała mu zamiast robić szum na pół kadry nauczycielskiej, czego za wszelką cenę chciał uniknąć.
- Jakiś czas temu.
W zasadzie dawno temu, ale trochę go otumaniał i bardzo tego nie lubił. Z tego powodu starał się ograniczyć jego używanie do minimum, stosując go tylko jak czuł, że może być słabo, jak dzisiaj. Ale nie zwrócił uwagi, że już nie było nawet jednej fiolki, w związku z czym no, piekło przyszło na ziemię żeby go przywitać.
- Mogłeś przyjść. - Skomentowała sucho pielęgniarka, jednak znając problem chłopaka, raczej bywała dla niego łagodna. - Przygotuję ci więcej na jutro, dobrze? Przyjdź wieczorem.
Skinął tylko głową. Mówił jej wcześniej, że go otumania, ale nie dało się tego przeskoczyć. Takie były skutki uboczne i musiał niestety wybrać czy chciał to, czy może iść przebijać się przez ścianę łapami. Naturalnie, wolał być ziemniakiem w łóżku, przynajmniej omijał całą dramaturgię, za którą każdorazowo było mu głupio i był na siebie zły.
Ani się obejrzał, pielęgniarka skończyła z jego ręką. Kości były całe i zdrowe, choć tępy ból jeszcze trochę przypominał o sytuacji. Dziwnie było gdy siniaki, opuchlizna, wszystko znikało, a dłoń nagle była tylko trochę poplamiona, choć czuł nadal przecież echo tego bólu i widział sekundę temu wszystko to, co teraz było przeszłością. Magia naprawdę czyniła cuda w jego życiu.
Pielęgniarka wyszła, zostawiając go samego. Miał się zbierać do dormitorium, jednak jakoś nie mógł się ruszyć. Siedział na tym łóżku, cichy, zmarnowany, i wodził pustym wzrokiem po otoczeniu, mentalnie przygotowując się na kilometry drogi do dormitorium i tym, że jak spotka Aspasię, całkiem możliwe, że tym razem dziewczyna co najmniej rzuci w niego krzesłem w samoobronie. Powinien był się przyzwyczaić, a jednak przez to powolne otwieranie się przez ostatni rok, bolało tylko bardziej. Pewnie właśnie ten rok temu faktycznie by go to nie ruszyło, a przynajmniej stłamsiłby to w sobie dość by tak uważać.
Drgnął w siadzie kiedy usłyszał ni stąd ni zowąd znajomy głos. Nie słyszał by wchodziła, w sumie nie spodziewał się w ogóle by chciała, a gdy się rozejrzał, nie widział nikogo dookoła. Na tym etapie szczerze nie wiedział czy to eliksir na ból głowy jest z jakimś hajem, czy zwyczajnie postradał rozum. Szczególnie gdy zdecydował się odpowiedzieć.
- Złamałem są. - Odpowiedział w przestrzeń krótko, zsuwając się ostrożnie z łóżka, jednak w zasadzie nie ruszył się po tym z miejsca, jedynie próbując zlokalizować skąd faktycznie słyszy głos, jeśli słyszy.
- Skończył ci się eliksir uspokajający? - Zapytała cicho pielęgniarka, przzemywając i badając jego dłoń. Skrzywił się tylko nikle na ruch, jednak zupełnie nie marudził, był dobrym pacjentem. Zresztą, za często tu bywał żeby dramatyzować. Dzielnie opatrywała każde jego autodestrukcyjne rany i był jej naprawdę wdzięczny. W zasadzie poza Saoirse, to była jedna z niewielu osób, dla których był naprawdę miły, nie tylko z interesu, ale i faktycznego docenienia, że pomagała mu zamiast robić szum na pół kadry nauczycielskiej, czego za wszelką cenę chciał uniknąć.
- Jakiś czas temu.
W zasadzie dawno temu, ale trochę go otumaniał i bardzo tego nie lubił. Z tego powodu starał się ograniczyć jego używanie do minimum, stosując go tylko jak czuł, że może być słabo, jak dzisiaj. Ale nie zwrócił uwagi, że już nie było nawet jednej fiolki, w związku z czym no, piekło przyszło na ziemię żeby go przywitać.
- Mogłeś przyjść. - Skomentowała sucho pielęgniarka, jednak znając problem chłopaka, raczej bywała dla niego łagodna. - Przygotuję ci więcej na jutro, dobrze? Przyjdź wieczorem.
Skinął tylko głową. Mówił jej wcześniej, że go otumania, ale nie dało się tego przeskoczyć. Takie były skutki uboczne i musiał niestety wybrać czy chciał to, czy może iść przebijać się przez ścianę łapami. Naturalnie, wolał być ziemniakiem w łóżku, przynajmniej omijał całą dramaturgię, za którą każdorazowo było mu głupio i był na siebie zły.
Ani się obejrzał, pielęgniarka skończyła z jego ręką. Kości były całe i zdrowe, choć tępy ból jeszcze trochę przypominał o sytuacji. Dziwnie było gdy siniaki, opuchlizna, wszystko znikało, a dłoń nagle była tylko trochę poplamiona, choć czuł nadal przecież echo tego bólu i widział sekundę temu wszystko to, co teraz było przeszłością. Magia naprawdę czyniła cuda w jego życiu.
Pielęgniarka wyszła, zostawiając go samego. Miał się zbierać do dormitorium, jednak jakoś nie mógł się ruszyć. Siedział na tym łóżku, cichy, zmarnowany, i wodził pustym wzrokiem po otoczeniu, mentalnie przygotowując się na kilometry drogi do dormitorium i tym, że jak spotka Aspasię, całkiem możliwe, że tym razem dziewczyna co najmniej rzuci w niego krzesłem w samoobronie. Powinien był się przyzwyczaić, a jednak przez to powolne otwieranie się przez ostatni rok, bolało tylko bardziej. Pewnie właśnie ten rok temu faktycznie by go to nie ruszyło, a przynajmniej stłamsiłby to w sobie dość by tak uważać.
Drgnął w siadzie kiedy usłyszał ni stąd ni zowąd znajomy głos. Nie słyszał by wchodziła, w sumie nie spodziewał się w ogóle by chciała, a gdy się rozejrzał, nie widział nikogo dookoła. Na tym etapie szczerze nie wiedział czy to eliksir na ból głowy jest z jakimś hajem, czy zwyczajnie postradał rozum. Szczególnie gdy zdecydował się odpowiedzieć.
- Złamałem są. - Odpowiedział w przestrzeń krótko, zsuwając się ostrożnie z łóżka, jednak w zasadzie nie ruszył się po tym z miejsca, jedynie próbując zlokalizować skąd faktycznie słyszy głos, jeśli słyszy.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."