27-08-2021, 09:15 PM
Odwzajemniła uśmiech dziewczyny. W zasadzie nie spodziewała się i nie zamierzała słowami w jakiś sposób jej schlebiać – ale chyba i tak ucieszyła się, że Saoirse przyjęła to wszystko w formie komplementu. I ucieszyła się, że mogła w taki drobny sposób sprawić jej przyjemność. Może mało kto by się spodziewał po Aspasii dobrych intencji, ale naprawdę się starała! Rzadko jej wychodziło… ale nigdy nie chciała zachowywać się jak skończona suka. Nawet jeśli w rzeczywistości taka właśnie była.
Zerknęła na nią jednak, kiedy Puchonka podchwyciła słowo kolega. I nie wiedziała nawet, czy dobrze to zinterpretowała, ale pytanie zabrzmiało jej tak, jakby sugerowała, że kolega wcale nie był tak do końca zwykłym kolegą…
W rzeczywistości Teddy był przeraźliwie przesłodki. Nadal pamiętała, jak na pocieszenie wplótł jej kwiat we włosy i starał się na wszelkie możliwe sposoby wywołać uśmiech na jej twarzy. Był naprawdę uroczy i przekochany, ale…
Ale nadal był tylko kolegą.
— Tak. Kolegą – odpowiedziała w taki sposób, jakby chciała zaznaczyć, że naprawdę kolegą pozostanie i nie będzie nikim więcej.
Chciała czy nie, była w końcu zaręczona, i jeśli już, to mogła sobie tylko powzdychać do kogoś z daleka…
A i tak starała się tego nie robić. Po co miała się tylko dodatkowo krzywdzić, wiedząc, że żadne z tych westchnień nie będzie miał przyszłości?
— Wiesz… Nie jestem jeszcze tak całkowicie przekonana, ale myślę, że to dobry początek. I dobry pomysł. Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale teraz… Mogłabym po SUMach wybrać przedmioty w tym właśnie kierunku i spróbować. W końcu jestem dobra w eliksirach, a posada w świętym Mungu to zawsze dobra opcja – wzruszyła lekko ramionami.
Nie wspominając już o tym, że znajomość trucizn i odtrutek także byłaby potężną bronią.
Zerknęła na nią jednak, kiedy Puchonka podchwyciła słowo kolega. I nie wiedziała nawet, czy dobrze to zinterpretowała, ale pytanie zabrzmiało jej tak, jakby sugerowała, że kolega wcale nie był tak do końca zwykłym kolegą…
W rzeczywistości Teddy był przeraźliwie przesłodki. Nadal pamiętała, jak na pocieszenie wplótł jej kwiat we włosy i starał się na wszelkie możliwe sposoby wywołać uśmiech na jej twarzy. Był naprawdę uroczy i przekochany, ale…
Ale nadal był tylko kolegą.
— Tak. Kolegą – odpowiedziała w taki sposób, jakby chciała zaznaczyć, że naprawdę kolegą pozostanie i nie będzie nikim więcej.
Chciała czy nie, była w końcu zaręczona, i jeśli już, to mogła sobie tylko powzdychać do kogoś z daleka…
A i tak starała się tego nie robić. Po co miała się tylko dodatkowo krzywdzić, wiedząc, że żadne z tych westchnień nie będzie miał przyszłości?
— Wiesz… Nie jestem jeszcze tak całkowicie przekonana, ale myślę, że to dobry początek. I dobry pomysł. Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale teraz… Mogłabym po SUMach wybrać przedmioty w tym właśnie kierunku i spróbować. W końcu jestem dobra w eliksirach, a posada w świętym Mungu to zawsze dobra opcja – wzruszyła lekko ramionami.
Nie wspominając już o tym, że znajomość trucizn i odtrutek także byłaby potężną bronią.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?