28-08-2021, 01:03 AM
Absolutnie się nie zrozumiały, a Aspasia odpowiedziała w taki sposób, że Saoirse również przekręciła znaczenie jej słów. Dobitne powtórzenie słowa kolega odczytała jako niechęć do dzielenia się jego danymi... Z kolei jak zastanowiła się nad tym chwilę dłużej, zastanowiła się, czy kolega aby na pewno jest tylko kolegą. Ślizgonka najwyraźniej miała powody, by ukrywać się z potencjalnymi adoratorami... Chyba. Ostatecznie Saoirse nie miała pojęcia, jak działa to całe narzeczeństwo i na ile ktokolwiek kontrolował, co właściwie robi ona, czy... No, ten drugi, kimkolwiek był - w wyobrażeniach Puchonki był to starszy o rok, lub dwa lata Ślizgon. Co prawda Aspasia ani razu nie przybliżyła jej swojego mężczyzny, ale z jakiegoś powodu była przekonana, że jest właśnie starszym Ślizgonem. Pasowało jej to do całej historii, bo... Bo tak.
Wiedziała za to, kiedy przestać dopytywać i to był dokładnie ten moment. Skoro nie chciała podać nazwiska, czy choćby imienia tego całego kolegi, niech pozostanie anonimowy. Ostatecznie to chyba niewiele zmieniało. Poza tym, że wzajemnie przekręciły swoje słowa o sto osiemdziesiąt stopni.
- Chyba to nawet bardzo dobra opcja?
Zawsze doceniało się przecież pracownikach świętego Munga! Praca tam brzmiała dla Saoirse równie prestiżowo, co szlachetnie.
- I to też chyba najlepiej, jak coś przychodzi ci właśnie z łatwością. No i ja też na pewno będę brała takie na przykład eliksiry, więc na pewno miałybyśmy jakieś wspólne zajęcia. Znaczy, pewnie więcej niż te jedne, ale te na pewno!
Zaraz po tej wypowiedzi wstała z ziemi, by odejść ze dwa kroczki i wykonać parę wymachów rękami. Powoli robiło się coraz chłodniej, zwłaszcza w bezruchu.
- Nie chcesz może przejść się już do zamku? Albo możemy zajść jeszcze gdzieś, bo w sumie to piździ...
Wiedziała za to, kiedy przestać dopytywać i to był dokładnie ten moment. Skoro nie chciała podać nazwiska, czy choćby imienia tego całego kolegi, niech pozostanie anonimowy. Ostatecznie to chyba niewiele zmieniało. Poza tym, że wzajemnie przekręciły swoje słowa o sto osiemdziesiąt stopni.
- Chyba to nawet bardzo dobra opcja?
Zawsze doceniało się przecież pracownikach świętego Munga! Praca tam brzmiała dla Saoirse równie prestiżowo, co szlachetnie.
- I to też chyba najlepiej, jak coś przychodzi ci właśnie z łatwością. No i ja też na pewno będę brała takie na przykład eliksiry, więc na pewno miałybyśmy jakieś wspólne zajęcia. Znaczy, pewnie więcej niż te jedne, ale te na pewno!
Zaraz po tej wypowiedzi wstała z ziemi, by odejść ze dwa kroczki i wykonać parę wymachów rękami. Powoli robiło się coraz chłodniej, zwłaszcza w bezruchu.
- Nie chcesz może przejść się już do zamku? Albo możemy zajść jeszcze gdzieś, bo w sumie to piździ...