29-08-2021, 02:25 AM
Cóż, chciał zaprzeczyć, powiedzieć, że był zainteresowany, ale oboje wiedzieli, że byłoby to kłamstwo i były momenty, że był gotowy wyskoczyć oknem, byle z nią nie rozmawiać. Ba, przecież nie raz wprost jej groził żeby zostawiła go samego, po prostu ona się nie przejęła. Dlatego choć jego uśmiech nieco zrzedł, bo było mu teraz przykro i miał wyrzuty sumienia, że tak ją traktował, wzruszył jedynie ramionami, decydując się nie wypowiadać na temat tego, że jego zdaniem naprawdę łaski jej nie robił odpisywaniem na listy i wcale nie czuł, by wiele wniósł w jej życie. I to było trudne, bo ona wniosła całą rewolucję w jego głowie, a choć ona sama tego nie potrzebowała, chciał jej dać choć połowę tego, co ona jemu.
W zasadzie nie zdążył nic powiedzieć podczas jej monologu, ani nawet nie próbował. Jedynie słuchał ją z lekkim uśmiechem, troszkę szczenięcym, choć nie zdawał sobie z tego sprawy, a gdy odchodziła, jedynie powiódł w milczeniu za nią wzrokiem. To dziwne jak dużo mówiący ludzie go wkurwiali, a jej monologi były dziwnie komfortujące i takie... Znane. Bezpieczne. Nie umiał tego wyjaśnić sensownie, ale po prostu lubił jak gadała i przejmowała na siebie większość konwersacji. Wiedziała przecież, że on raczej nie lubił dużo mówić, więc to uczciwy układ.
Szczerze spodziewał się, że wróci za sto lat co najmniej, więc oparł się o ścianę najbliżej miejsca, gdzie się spotkali, odpływając po prostu w myślach i o tym, jak jeszcze wczoraj mordował, o rozmowie z Aspasią i tym, jak umówili się by aktualnie trochę chociaż naprawić ich relację. I choć wcześniej już uznał, że nie będzie się starał o względy Saoirse, z szacunku do niej i jego braku do siebie, to teraz i tak miał ukłucie wyrzutów sumienia, tak jakby robił coś złego, albo jakby jego winą i wolą było zadurzenie się w rudowłosej. Zanim jednak jego myśli poszły dalej w złym kierunku, Puchonka była z powrotem, spotykając się z jego zaskoczonym spojrzeniem.
- Faktycznie szybko. Była tam, gdzie miała być?
Nie miało to znaczenia, ale i tak zapytał.
- Dzięki. To może od razu pójdę ją oddać, żeby nie zapomnieć. Narazie.
Co prawda mógłby z nią rozbawiać jeszcze sto lat, ale raz, że nie taki był plan, dwa, że niewygodne było stanie jak kołki na korytarzu, trzy, nie chciał zajmować jej czasu w momencie kiedy coś robiła ewidentnie, o ile nadal pamiętała co. Choć kiedyś żartował sobie z jej roztrzepania, teraz bywało, że zwracał uwagę by jej nie rozproszyć i dać skończyć cokolwiek robiła. Także postanowił dać jej spokój na dzisiaj, faktycznie zmierzając w lepszym nastroju do biblioteki.
zt.
W zasadzie nie zdążył nic powiedzieć podczas jej monologu, ani nawet nie próbował. Jedynie słuchał ją z lekkim uśmiechem, troszkę szczenięcym, choć nie zdawał sobie z tego sprawy, a gdy odchodziła, jedynie powiódł w milczeniu za nią wzrokiem. To dziwne jak dużo mówiący ludzie go wkurwiali, a jej monologi były dziwnie komfortujące i takie... Znane. Bezpieczne. Nie umiał tego wyjaśnić sensownie, ale po prostu lubił jak gadała i przejmowała na siebie większość konwersacji. Wiedziała przecież, że on raczej nie lubił dużo mówić, więc to uczciwy układ.
Szczerze spodziewał się, że wróci za sto lat co najmniej, więc oparł się o ścianę najbliżej miejsca, gdzie się spotkali, odpływając po prostu w myślach i o tym, jak jeszcze wczoraj mordował, o rozmowie z Aspasią i tym, jak umówili się by aktualnie trochę chociaż naprawić ich relację. I choć wcześniej już uznał, że nie będzie się starał o względy Saoirse, z szacunku do niej i jego braku do siebie, to teraz i tak miał ukłucie wyrzutów sumienia, tak jakby robił coś złego, albo jakby jego winą i wolą było zadurzenie się w rudowłosej. Zanim jednak jego myśli poszły dalej w złym kierunku, Puchonka była z powrotem, spotykając się z jego zaskoczonym spojrzeniem.
- Faktycznie szybko. Była tam, gdzie miała być?
Nie miało to znaczenia, ale i tak zapytał.
- Dzięki. To może od razu pójdę ją oddać, żeby nie zapomnieć. Narazie.
Co prawda mógłby z nią rozbawiać jeszcze sto lat, ale raz, że nie taki był plan, dwa, że niewygodne było stanie jak kołki na korytarzu, trzy, nie chciał zajmować jej czasu w momencie kiedy coś robiła ewidentnie, o ile nadal pamiętała co. Choć kiedyś żartował sobie z jej roztrzepania, teraz bywało, że zwracał uwagę by jej nie rozproszyć i dać skończyć cokolwiek robiła. Także postanowił dać jej spokój na dzisiaj, faktycznie zmierzając w lepszym nastroju do biblioteki.
zt.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."