29-08-2021, 04:46 PM
Uniósł brwi w zdziwieniu. To było kochane, że kolejnego dnia chciała tak się przysłużyć. Wyszło co prawda jak zwykle i w zasadzie nie sądził by to na dłuższą metę było dobre, bo jeśli go nie było, to miał naprawdę dobry powód ku temu, zresztą jak widać. A jednak doceniał to, że mimo wszystko aktualnie przejmowała się tym, że nie jadł. Oczywiście, nie wyglądał jakkolwiek biednie, jak to określał, jest go raczej więcej niż szczupłego, ale i tak to miłe.
- Oh. To miłe. - Skomentował łagodnie, odwzajemniając jej spojrzenie. - Chociaż jak mam podły nastrój, dla własnego dobra lepiej jakbyś trzymała się z dala. Między innymi przez... No. - Kiwnął za siebie lekko głową. - Takie sytuacje.
No bo nie chciał przecież jej straszyć jak upiór z szafy, nie taki był cel. Znaczy, to był po prostu on uzewnętrzniający się, i nie był prawdziwy, ale jakos ostatecznie niewiele to zmieniało. Czego jednak Aspasia jeszcze nie wiedziała, to że bywa agresywny bardzo również wobec innych, gdy ma te swoje przeklęte ataki. Nie dla sportu zwykle oddalał się gdzieś, gdzie nikt zdrowy psychicznie by się nie zapuścił. Nie tylko siebie chronił.
- Lepiej późno niż wcale. - Rzucił, wzruszając lekko ramieniem.
On doskonale wiedział co się stało, że się rozeszli każde w swoją stronę. Zdawało się, że Aspasia winiła siebie tak samo, jak jego, ale on nie ukrywał, że to była w pełni jego inicjatywa. Po tym dniu, w którym przegiął i matka przywróciła go do pionu w mgnieniu oka, wtedy odciął się od dosłownie wszystkich. Świat stał się czarno-biały, życie zwolniło, a motywacja do wszystkiego jakoś gdzieś znikła. Całe jego życie wywróciło się do góry nogami i stał się ledwie cieniem siebie sprzed wielu lat, kiedy jeszcze wierzył w to, że życie jest piękne, a on niezniszczalny i robił wszystko, co chciał. Teraz? Teraz nigdy nie czuł się tak śmiertelny i kruchy.
Uśmiechnął się do Aspasii nikle, ciesząc się z tego, że chociaż na chwilę złapali pewne porozumienie, wspólnie w dodatku. I na chwilę, na ten moment, który właśnie dzielili, poczuł się bezpiecznie. Dobrze. Nie dobrze w ogólnym, szerokim spektrum tego, jak się dziś czuł, ale dobrze z myślą, że może faktycznie będzie lepiej. A na potwierdzenie okruchu komfortu w jego sercu i jego włosy wróciły do naturalnej, blond czupryny poskręcanej w swobodne, urocze loczki. Zupełnie jakby i ich humor uległ poprawie. Nie patrzył ile czasu minęło, ale w końcu przyszedł czas by zebrali się do dormitorium. Zwlókł się z łóżka, czując jak zmęczenie, senność, potworne wykończenie docierają do niego, i tak bardzo potrzebował snu, że ostatecznie na drodze do dormitoriów jedynie o tym myślał.
zt. x2
- Oh. To miłe. - Skomentował łagodnie, odwzajemniając jej spojrzenie. - Chociaż jak mam podły nastrój, dla własnego dobra lepiej jakbyś trzymała się z dala. Między innymi przez... No. - Kiwnął za siebie lekko głową. - Takie sytuacje.
No bo nie chciał przecież jej straszyć jak upiór z szafy, nie taki był cel. Znaczy, to był po prostu on uzewnętrzniający się, i nie był prawdziwy, ale jakos ostatecznie niewiele to zmieniało. Czego jednak Aspasia jeszcze nie wiedziała, to że bywa agresywny bardzo również wobec innych, gdy ma te swoje przeklęte ataki. Nie dla sportu zwykle oddalał się gdzieś, gdzie nikt zdrowy psychicznie by się nie zapuścił. Nie tylko siebie chronił.
- Lepiej późno niż wcale. - Rzucił, wzruszając lekko ramieniem.
On doskonale wiedział co się stało, że się rozeszli każde w swoją stronę. Zdawało się, że Aspasia winiła siebie tak samo, jak jego, ale on nie ukrywał, że to była w pełni jego inicjatywa. Po tym dniu, w którym przegiął i matka przywróciła go do pionu w mgnieniu oka, wtedy odciął się od dosłownie wszystkich. Świat stał się czarno-biały, życie zwolniło, a motywacja do wszystkiego jakoś gdzieś znikła. Całe jego życie wywróciło się do góry nogami i stał się ledwie cieniem siebie sprzed wielu lat, kiedy jeszcze wierzył w to, że życie jest piękne, a on niezniszczalny i robił wszystko, co chciał. Teraz? Teraz nigdy nie czuł się tak śmiertelny i kruchy.
Uśmiechnął się do Aspasii nikle, ciesząc się z tego, że chociaż na chwilę złapali pewne porozumienie, wspólnie w dodatku. I na chwilę, na ten moment, który właśnie dzielili, poczuł się bezpiecznie. Dobrze. Nie dobrze w ogólnym, szerokim spektrum tego, jak się dziś czuł, ale dobrze z myślą, że może faktycznie będzie lepiej. A na potwierdzenie okruchu komfortu w jego sercu i jego włosy wróciły do naturalnej, blond czupryny poskręcanej w swobodne, urocze loczki. Zupełnie jakby i ich humor uległ poprawie. Nie patrzył ile czasu minęło, ale w końcu przyszedł czas by zebrali się do dormitorium. Zwlókł się z łóżka, czując jak zmęczenie, senność, potworne wykończenie docierają do niego, i tak bardzo potrzebował snu, że ostatecznie na drodze do dormitoriów jedynie o tym myślał.
zt. x2
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."