30-08-2021, 10:27 PM
Small talk nie był wcale tym, co Philip lubił najbardziej... Właściwie niesamowicie go męczył i niestety zdradzał to mimiką. Może nawet nie próbował tego ukryć? No dobrze, należało zamienić tę parę słów z Danicą, czy z Rosemary, która właśnie przyszła, ale nie oszukujmy się - nie chciał tego, nie potrzebował i szczerze mówiąc z chęcią wysłałby tu Iana zamiast siebie. Skoro poczuwa się do przywilejów, to mógłby też przesiedzieć swoje!
Pokiwał głową na wspomniane przez pierwszą z Gryfonek nadzieje, kiedy weszła Rose, która była... Cóż, może to on był zbyt oceniający, ale obie wydawały mu się przeraźliwie nudne. Ktoś kiedyś wykombinował, żeby wrzucić go w grupę nudziarzy-prefektów i Philip zaczynał zastanawiać się, czy aby na pewno opiekun domu nie chciał żeby świat stanął w płomieniach. Aczkolwiek na pozór wykonywał swoje obowiązki i nie robił głupot... Zbyt dużych i pod swoim imieniem.
Uniósł lekko brwi, kiedy tylko Rosemary wysiliła się z uprzejmością, że miło ich widzieć.
- W to nie wątpię - mruknął ironicznie absolutnie zdając sobie sprawę, że ich relacja, to raczej wzajemna niechęć i chociaż nie rzucali się sobie do gardeł, nie potrzebował wcale podobnych zapewnień.
Może powinien być milszy? Ostatecznie żadne z nich chyba nie chciało tu być... I był to dopiero pierwszy dzień szkoły... I może teoretycznie powinni mieć dobry kontakt i współpracować, nie wspominając już o tym, że zwyczajnie by mu się to opłacało. Rzecz w tym, że na ten moment nie miał nawet siły udawać, że widok Rose ucieszył go na jakimkolwiek innym poziomie, niż przez wzgląd na fakt, że to jedna osoba mniej do odhaczenia. A jeszcze weszła gadając o tym, jak to wakacje ją zmęczyły! Nie znał jej sytuacji, nie powinien oceniać, ale szczerze wątpił, by było aż tak źle! I co? Mieli może zabrać się za dopytywanie, co strasznego jej się przydarzyło? A może zacząć ją pocieszać? O nie, zdecydowanie nie było go w tej rozmowie, co zasygnalizował odwróceniem głowy w stronę okna.
Pokiwał głową na wspomniane przez pierwszą z Gryfonek nadzieje, kiedy weszła Rose, która była... Cóż, może to on był zbyt oceniający, ale obie wydawały mu się przeraźliwie nudne. Ktoś kiedyś wykombinował, żeby wrzucić go w grupę nudziarzy-prefektów i Philip zaczynał zastanawiać się, czy aby na pewno opiekun domu nie chciał żeby świat stanął w płomieniach. Aczkolwiek na pozór wykonywał swoje obowiązki i nie robił głupot... Zbyt dużych i pod swoim imieniem.
Uniósł lekko brwi, kiedy tylko Rosemary wysiliła się z uprzejmością, że miło ich widzieć.
- W to nie wątpię - mruknął ironicznie absolutnie zdając sobie sprawę, że ich relacja, to raczej wzajemna niechęć i chociaż nie rzucali się sobie do gardeł, nie potrzebował wcale podobnych zapewnień.
Może powinien być milszy? Ostatecznie żadne z nich chyba nie chciało tu być... I był to dopiero pierwszy dzień szkoły... I może teoretycznie powinni mieć dobry kontakt i współpracować, nie wspominając już o tym, że zwyczajnie by mu się to opłacało. Rzecz w tym, że na ten moment nie miał nawet siły udawać, że widok Rose ucieszył go na jakimkolwiek innym poziomie, niż przez wzgląd na fakt, że to jedna osoba mniej do odhaczenia. A jeszcze weszła gadając o tym, jak to wakacje ją zmęczyły! Nie znał jej sytuacji, nie powinien oceniać, ale szczerze wątpił, by było aż tak źle! I co? Mieli może zabrać się za dopytywanie, co strasznego jej się przydarzyło? A może zacząć ją pocieszać? O nie, zdecydowanie nie było go w tej rozmowie, co zasygnalizował odwróceniem głowy w stronę okna.