30-08-2021, 11:56 PM
W zasadzie nie wiedziała co oznacza ta cisza. Nauczyła się czytać ciszę dosyć dobrze, tak jej się zdawało, szczególnie gdy miała delikatną podpowiedź w postaci plamy mającej reprezentować Shannon. To mówiło jej, że nie wyszła ani w połowie opowieści, ani po niej. A jednak jej mina, gesty, reakcja... W zasadzie zupełnie nic nie wiedziała, co było tylko bardziej stresujące.
Ale w końcu Shannon poruszyła się, a Rue usłyszała jak lokuje swój bagaż na miejscu. Znaczy, próbowała. Tak czy inaczej, została. Choć nie miała świadomości nawet, że była tak bardzo przejęta, że wstrzymała oddech na jej decyzję, teraz poczuła jak z barków spadł jej ogromny ciężar. Na tyle ciężki, by odetchnąć cicho, wyrównując pracę serca.
- Dziękuję. - Powiedziała bardzo cicho, zanim jeszcze rudowłosa usiadła na miejscu. A kiedy już zajęła swoje miejsce, na przeciwko, i Rue wiedziała gdzie w razie co rzucać niewidzące spojrzenia, usłyszała pytanie, na które marzyła by znać odpowiedź.
- Nikt nie przewidział, że eliksir wybuchnie komuś w twarz tak pechowo. Ale próbowałyśmy z mamą wszystkiego. Zaklęcia, eliksiry, byłyśmy w Mungu naturalnie... Mama szukała też wolnych medyków czy profesorów, w Anglii póki co. Ale to wszystko jest w zasadzie cholernie drogie, mimo że nie przynosi efektów. A w wakacje już odpuściłyśmy żeby zrobić mi wyprawkę do szkoły, z jaką nie zginę.
Wzruszyła ramieniem lekko, posyłając dziewczynie nikły uśmiech, siląc się na pogodę ducha i pewność siebie, której w istocie jeszcze jej brakowało. Jednak w tym momencie wychodziła z założenia, że jeśli przekona wszystkich dookoła, że jakoś to będzie, to i sama przyjmie to za pewniak i będzie łatwiej.
- Ale nie chcę żebyśmy nad tym teraz się pastwiły. Opowiedz mi co u ciebie, jak minął ostatni rok, poza zasłużonym gniewem na mnie, który spróbuję ci jakoś wynagrodzić, okej?
Mało składne zdanie było obecnie jedyną oznaką jej faktycznego stresu nie tylko jej sytuacją, ale i tym spotkaniem i emocjami z nimi związanymi.
Ale w końcu Shannon poruszyła się, a Rue usłyszała jak lokuje swój bagaż na miejscu. Znaczy, próbowała. Tak czy inaczej, została. Choć nie miała świadomości nawet, że była tak bardzo przejęta, że wstrzymała oddech na jej decyzję, teraz poczuła jak z barków spadł jej ogromny ciężar. Na tyle ciężki, by odetchnąć cicho, wyrównując pracę serca.
- Dziękuję. - Powiedziała bardzo cicho, zanim jeszcze rudowłosa usiadła na miejscu. A kiedy już zajęła swoje miejsce, na przeciwko, i Rue wiedziała gdzie w razie co rzucać niewidzące spojrzenia, usłyszała pytanie, na które marzyła by znać odpowiedź.
- Nikt nie przewidział, że eliksir wybuchnie komuś w twarz tak pechowo. Ale próbowałyśmy z mamą wszystkiego. Zaklęcia, eliksiry, byłyśmy w Mungu naturalnie... Mama szukała też wolnych medyków czy profesorów, w Anglii póki co. Ale to wszystko jest w zasadzie cholernie drogie, mimo że nie przynosi efektów. A w wakacje już odpuściłyśmy żeby zrobić mi wyprawkę do szkoły, z jaką nie zginę.
Wzruszyła ramieniem lekko, posyłając dziewczynie nikły uśmiech, siląc się na pogodę ducha i pewność siebie, której w istocie jeszcze jej brakowało. Jednak w tym momencie wychodziła z założenia, że jeśli przekona wszystkich dookoła, że jakoś to będzie, to i sama przyjmie to za pewniak i będzie łatwiej.
- Ale nie chcę żebyśmy nad tym teraz się pastwiły. Opowiedz mi co u ciebie, jak minął ostatni rok, poza zasłużonym gniewem na mnie, który spróbuję ci jakoś wynagrodzić, okej?
Mało składne zdanie było obecnie jedyną oznaką jej faktycznego stresu nie tylko jej sytuacją, ale i tym spotkaniem i emocjami z nimi związanymi.