31-08-2021, 05:18 PM
- Właśnie. Pierwszaki was zaczepiają.
O nie, Ethan zdecydowanie nie chciałby być zaczepiany przez takich gówniarzy.
- Równie dobrze mogłabyś rzucić coś jak... Nie wiem, lumos, czy flippendo. Byliby równie pod wrażeniem.
Jak najbardziej trochę umniejszał dziewczynom, ale przecież nie mogły pomyśleć, że wygrywają w ich drobnej rywalizacji! I nie naciągał faktów tak bardzo. Faktycznie pierwszoroczniaka nietrudno było czymś zachwycić, w dodatku szczerze nie rozumiał, czemu miałoby to być jakkolwiek pożądane przez kogokolwiek... No dobrze, miały być tak zapamiętane, ale to nie było tego warte.
- Ależ-! - zaciął się na chwilę w swoim oburzeniu, zauważywszy, że zaczął nieco za głośno. - Powinnaś mnie faworyzować.
Nie potrzebował tu nawet argumentów. Uważał to za niezaprzeczalny fakt i nie należało się tu kłócić. A jednak buziak nie był dużą ceną. Nawet gdyby nie byli kiedyś razem, nie krępowałby go taki gest. Właściwie nie pamiętał, czy i ewentualnie kiedy go peszyły. Bez zawahania dał jej małego buziaka w policzek.
- Zachęcać dalej? - spytał z uśmiechem, jasno sugerując, że jest w stanie posunąć się dalej.
Zaraz uniósł brwi, kiedy zaczęła przekonywać go do krwiożerczości borsuczków.
- Tak? Uważasz, że w bitwie wkurwiony borsuk versus lew, wkurwiony borsuk odniósłby jakiekolwiek zwycięstwo i nie zostałby pożarty? O nie, nie. Borsuczki zjadamy na śniadanie - kłapnął po tym delikatnie zębami. - A dzięki schodom, mamy po prostu wypracowane nogi, jesteśmy zajebiście szybcy i taki Puszek w ogóle nie byłby w stanie nam uciec.
Przewrócił oczami i pyrgnął ją lekko ramieniem.
- Możemy się umawiać na wizyty kontrolne, nie ma problemu.
Po chwili położył dłoń na drzwiach wejściowych i skinął ku nim głową, w niemym pytaniu, czy to czas na dalszy spacer.
O nie, Ethan zdecydowanie nie chciałby być zaczepiany przez takich gówniarzy.
- Równie dobrze mogłabyś rzucić coś jak... Nie wiem, lumos, czy flippendo. Byliby równie pod wrażeniem.
Jak najbardziej trochę umniejszał dziewczynom, ale przecież nie mogły pomyśleć, że wygrywają w ich drobnej rywalizacji! I nie naciągał faktów tak bardzo. Faktycznie pierwszoroczniaka nietrudno było czymś zachwycić, w dodatku szczerze nie rozumiał, czemu miałoby to być jakkolwiek pożądane przez kogokolwiek... No dobrze, miały być tak zapamiętane, ale to nie było tego warte.
- Ależ-! - zaciął się na chwilę w swoim oburzeniu, zauważywszy, że zaczął nieco za głośno. - Powinnaś mnie faworyzować.
Nie potrzebował tu nawet argumentów. Uważał to za niezaprzeczalny fakt i nie należało się tu kłócić. A jednak buziak nie był dużą ceną. Nawet gdyby nie byli kiedyś razem, nie krępowałby go taki gest. Właściwie nie pamiętał, czy i ewentualnie kiedy go peszyły. Bez zawahania dał jej małego buziaka w policzek.
- Zachęcać dalej? - spytał z uśmiechem, jasno sugerując, że jest w stanie posunąć się dalej.
Zaraz uniósł brwi, kiedy zaczęła przekonywać go do krwiożerczości borsuczków.
- Tak? Uważasz, że w bitwie wkurwiony borsuk versus lew, wkurwiony borsuk odniósłby jakiekolwiek zwycięstwo i nie zostałby pożarty? O nie, nie. Borsuczki zjadamy na śniadanie - kłapnął po tym delikatnie zębami. - A dzięki schodom, mamy po prostu wypracowane nogi, jesteśmy zajebiście szybcy i taki Puszek w ogóle nie byłby w stanie nam uciec.
Przewrócił oczami i pyrgnął ją lekko ramieniem.
- Możemy się umawiać na wizyty kontrolne, nie ma problemu.
Po chwili położył dłoń na drzwiach wejściowych i skinął ku nim głową, w niemym pytaniu, czy to czas na dalszy spacer.