31-08-2021, 11:10 PM
Uwielbiała deszcz. Dokąd sięga pamięcią nie tylko słuchanie szumu kropel uderzających o jakąkolwiek powierzchnię należało do jednego z jej ulubionych zajęć, ale również obserwowanie tego zjawiska, wdychanie świeżego powietrza i przede wszystkim spacery. I taniec. Och, uwielbiała tańczyć w deszczu, jeśli tylko poczuła natchnienie. Może i nie zdarzało się to zbyt często, ale kiedy jednak miało miejsce, to nie potrafiła się oprzeć.
Dzisiaj akurat trochę padało, więc z wielką ochotą zeszła na parter i usiadła w wyjściu na dziedziniec, żeby móc poczuć chodne kropelki na ręce, jeśli tylko wystawi ją za próg. Z uśmiechem przyglądała się z wolna powstającym kałużom i wąziutkim strumyczkom wody spływającym po kamiennych ścianach. I siedziałaby tak dalej, zapatrzona w piękno zjawiska, gdyby naturalnej melodii natury nie przerwał głos. Z początku dobiegający jakby z oddali, ale z każdym kolejnym słowem coraz głośniejszy, wyraźniejszy. Emma rozejrzała się po korytarzu i dziedzińcu, ale nie zauważyła nigdzie żywej duszy, która mogłaby być posiadaczem tego pięknego głosu, od którego poczuła dreszcze i dostała gęsiej skórki.
Choć nie widziała osoby śpiewającej, to wcale nie przeszkodziło jej w podążeniu za nagłą chęcią wykorzystania tej elektryzującej energii podrywającej ciało do ruchu. Bez zastanowienia zrzuciła z nóg trampki i śmiejąc się pod nosem tanecznym krokiem wyszła na dziedziniec skąpany w deszczu. Dobrze znała piosenkę, która w tej chwili stała się jej podkładem muzycznym. Poza rozbrzmiewającym wokoło wokalem, w głowie słyszała każdą kolejną nutę utworu, podążała bezbłędnie za rytmem przy każdym kolejnym piruecie, podskoku, opadnięciu na mokrą trawę. Szkoda, że nie miała możliwości zaangażowania trapezu, koła, czy choćby szarf, ale w tańcu również czuła, jak przepływają przez nią wszystkie emocje, które słyszała w niosącym się po dziedzińcu głosie. To dodatkowo napędzało ją do improwizowania kolejnych kroków, nadawania im podobnej energii, podążania za tym, co słyszała nie tylko głową, ale również sercem.
Dzisiaj akurat trochę padało, więc z wielką ochotą zeszła na parter i usiadła w wyjściu na dziedziniec, żeby móc poczuć chodne kropelki na ręce, jeśli tylko wystawi ją za próg. Z uśmiechem przyglądała się z wolna powstającym kałużom i wąziutkim strumyczkom wody spływającym po kamiennych ścianach. I siedziałaby tak dalej, zapatrzona w piękno zjawiska, gdyby naturalnej melodii natury nie przerwał głos. Z początku dobiegający jakby z oddali, ale z każdym kolejnym słowem coraz głośniejszy, wyraźniejszy. Emma rozejrzała się po korytarzu i dziedzińcu, ale nie zauważyła nigdzie żywej duszy, która mogłaby być posiadaczem tego pięknego głosu, od którego poczuła dreszcze i dostała gęsiej skórki.
Choć nie widziała osoby śpiewającej, to wcale nie przeszkodziło jej w podążeniu za nagłą chęcią wykorzystania tej elektryzującej energii podrywającej ciało do ruchu. Bez zastanowienia zrzuciła z nóg trampki i śmiejąc się pod nosem tanecznym krokiem wyszła na dziedziniec skąpany w deszczu. Dobrze znała piosenkę, która w tej chwili stała się jej podkładem muzycznym. Poza rozbrzmiewającym wokoło wokalem, w głowie słyszała każdą kolejną nutę utworu, podążała bezbłędnie za rytmem przy każdym kolejnym piruecie, podskoku, opadnięciu na mokrą trawę. Szkoda, że nie miała możliwości zaangażowania trapezu, koła, czy choćby szarf, ale w tańcu również czuła, jak przepływają przez nią wszystkie emocje, które słyszała w niosącym się po dziedzińcu głosie. To dodatkowo napędzało ją do improwizowania kolejnych kroków, nadawania im podobnej energii, podążania za tym, co słyszała nie tylko głową, ale również sercem.