31-08-2021, 11:20 PM
Kompletnie nie była świadoma faktu, że ktoś ją obserwował. Od samego początku skupiła się głównie na wybiegnięciu z zamku, a potem na dotarciu tutaj – w miejsce, które zdawało jej się i odpowiednie, i ładne i odosobnione, i odludnione. Najwidoczniej z tym drugim jednak trochę przesadziła, albo nie trafiła – jednak jeszcze przez dłuższą chwilę była tego nieświadoma.
Nie wiedziała, ile tkwiła w dość powierzchownej medytacji, recytując tę krótką mantrę. Za to dość szybko została z niej wyrwana – a słysząc szept tuż za sobą, drgnęła delikatnie. W pierwszym odruchu pomyślała, że to może Griffin – w końcu on także lubił takie miejsca oraz obcowanie z przyrodą. Ale nie pasował jej głos, ani też to, że się wtrącał w środek rytuału.
Nie była zła, ale wiedziała już, że to na pewno nie był ten konkretny Puchon. Dokończyła jeszcze jedną, ostatnią mantrę, po czym zamilkła. Uniosła złożone niczym do modlitwy dłonie, dotknęła lekko bokami kciuków czoła, a następnie otworzyła oczy, aby odwrócić się i spojrzeć, kto ją zaczepił.
Uśmiechnęła się lekko. Nie kojarzyła aż tak dobrze tego chłopaka, ale to nie szkodziło. Nie wyglądał na takiego, który przysiadł się, żeby się z niej ponabijać, dlatego przesunęła się nieco i zrobiła mu miejsce przy shivalindze.
— Polałam już ją wodą, więc wystarczy, jeśli Ty weźmiesz garść kwiatów – tutaj sięgnęła po torbę z własnoręcznie wykonanymi, materiałowymi kwiatkami – i posypiesz nimi lingę – tutaj skinęła głową w stronę przedmiotu. – Potem zwykle poświęcam się krótkiej medytacji dla Pana Shivy, ale Ty nie musisz tego robić, możesz po prostu posiedzieć w milczeniu, albo z zamkniętymi oczami… no, nie musisz recytować tego, co ja.
Wydawało jej się to szalenie miłe, że ktoś okazał zainteresowanie jej zwyczajom i poświęcał chwilę, aby je zrozumieć. Ona starała zachowywać się dokładnie tak samo, więc tym milej było czegoś takiego doświadczyć!
Nie wiedziała, ile tkwiła w dość powierzchownej medytacji, recytując tę krótką mantrę. Za to dość szybko została z niej wyrwana – a słysząc szept tuż za sobą, drgnęła delikatnie. W pierwszym odruchu pomyślała, że to może Griffin – w końcu on także lubił takie miejsca oraz obcowanie z przyrodą. Ale nie pasował jej głos, ani też to, że się wtrącał w środek rytuału.
Nie była zła, ale wiedziała już, że to na pewno nie był ten konkretny Puchon. Dokończyła jeszcze jedną, ostatnią mantrę, po czym zamilkła. Uniosła złożone niczym do modlitwy dłonie, dotknęła lekko bokami kciuków czoła, a następnie otworzyła oczy, aby odwrócić się i spojrzeć, kto ją zaczepił.
Uśmiechnęła się lekko. Nie kojarzyła aż tak dobrze tego chłopaka, ale to nie szkodziło. Nie wyglądał na takiego, który przysiadł się, żeby się z niej ponabijać, dlatego przesunęła się nieco i zrobiła mu miejsce przy shivalindze.
— Polałam już ją wodą, więc wystarczy, jeśli Ty weźmiesz garść kwiatów – tutaj sięgnęła po torbę z własnoręcznie wykonanymi, materiałowymi kwiatkami – i posypiesz nimi lingę – tutaj skinęła głową w stronę przedmiotu. – Potem zwykle poświęcam się krótkiej medytacji dla Pana Shivy, ale Ty nie musisz tego robić, możesz po prostu posiedzieć w milczeniu, albo z zamkniętymi oczami… no, nie musisz recytować tego, co ja.
Wydawało jej się to szalenie miłe, że ktoś okazał zainteresowanie jej zwyczajom i poświęcał chwilę, aby je zrozumieć. Ona starała zachowywać się dokładnie tak samo, więc tym milej było czegoś takiego doświadczyć!