31-08-2021, 11:42 PM
Reakcja Gemmy na informacje o pochodzeniu dała Emmie do zrozumienia, że w przeciwieństwie do niej samej, koleżanka pochodzi z rodziny czystokrwistej. Albo przynajmniej z wysokim procentem krwi czarodziejskiej. Nie wyczuła żadnej wrogości w jej wypowiedzi, co w Hogwarcie było jednak dość częste, kiedy dzieciaki pochodzące ze starych magicznych rodów dowiadywały się o tym, że ich rozmówca ma rodziców mugoli.
- Tak nie do końca… to w sumie jest ciekawa historia, którą poznałam będąc dopiero w Hogwarcie. Mój dziadek był czarodziejem pochodzącym z rodziny mugolskiej, moja babcia była niemagiczna. Tata urodził się bez magii, ale ja już tak. Dziadek nigdy nie powiedział ani babci ani tacie o tym, że jest czarodziejem. Zginął zanim się urodziłam, więc nie wiem, czy mi by powiedział. No i właśnie dopiero tutaj w szkole znalazłam zupełnie przypadkiem informację, że tu się uczył. - Wzruszyła odrobinę ramieniem, podkreślając niezwykłość historii swojego pochodzenia. Było do opowiedzenia znacznie więcej i z jakiegoś powodu chciała Gemmie opowiedzieć wszystko na raz, ale nie dało się przekazać takiej ilości informacji, jaką by chciała za jednym zamachem.
- Nigdy nie miałaś styczności z mugolskim systemem nauczania? - Posłała koleżance zainteresowane spojrzenie. To ją zafascynowało, no bo jak w takim razie magiczne dzieci uczyły się pisać, czytać, liczyć, rozpoznawać wiele roślin i zwierząt, z którymi miały styczność również w magicznym świecie?
- Hm, matematyka to tak naprawdę nasza numerologia, mają dokładnie takie same podstawy i zasady. Literatura… to tak jakby wziąć jedną z książek Lockharta i omawiać jej aspekty, styl, uczyć się rozpoznawać emocje i tworzyć psychologiczny profil bohaterów… no dobra, może akurat Lockhart to nie najlepszy przykład, ale wiesz o co mi chodzi? - Mrużąc niepewnie oczy, uniosła odrobinę brwi, nie bardzo wiedząc, czy dobrze wytłumaczyła czego uczy się na literaturze. Zaraz jednak machnęła lekko ręką, jakby odganiana tym gestem myśl miała odlecieć, niczym mucha. - A biologia, to jakby połączyć nasze ONMS i Zielarstwo i rozszerzyć o jeszcze kilka innych istotnych tematów związanych z naturą. Ogólnie to niektóre rzeczy są ciekawe, ale inne… zupełnie niepotrzebne! - Trajkotała w najlepsze i nawet nie zorientowała się, że już ruszyły powoli w kierunku kuchni. Mimo że dopiero co poznała Gemmę, to czuła się w jej towarzystwie bardzo dobrze, jakby ta znajomość trwała już kilka długich lat. Chciała z nią przebywać więcej i miała wrażenie, że nigdy jej się to towarzystwo nie znudzi.
Zaśmiała się krótko i pokręciła delikatnie głową, kiedy koleżanka wyraziła podejrzenie, że wszyscy wiedzą gdzie jest kuchnia.
- Nie, to nie jest powszechna wiedza. Sporo osób wie, ale raczej nie jest to miejsce często uczęszczane przez uczniów. Chyba najwięcej Puchonów bywa w kuchni, mają swój Pokój Wspólny zaraz obok. Podobnie jak wy, Ślizgoni. - Zupełnie nie ruszył ją fakt, że Gemma należała do domu węża. Zapewne wiele jej koleżanek i kolegów od razu miałoby jakiś dystans albo przynajmniej przykleiło nowo poznanej osobie kilka łatek, ale nie Emma. - Osobiście zdarzyło mi się kilka razy być w kuchni, ale niekoniecznie odczuwam potrzebę zaglądania tam bardzo często. Tym bardziej, że z wieży Gryffindoru jest trochę daleko.
- Tak nie do końca… to w sumie jest ciekawa historia, którą poznałam będąc dopiero w Hogwarcie. Mój dziadek był czarodziejem pochodzącym z rodziny mugolskiej, moja babcia była niemagiczna. Tata urodził się bez magii, ale ja już tak. Dziadek nigdy nie powiedział ani babci ani tacie o tym, że jest czarodziejem. Zginął zanim się urodziłam, więc nie wiem, czy mi by powiedział. No i właśnie dopiero tutaj w szkole znalazłam zupełnie przypadkiem informację, że tu się uczył. - Wzruszyła odrobinę ramieniem, podkreślając niezwykłość historii swojego pochodzenia. Było do opowiedzenia znacznie więcej i z jakiegoś powodu chciała Gemmie opowiedzieć wszystko na raz, ale nie dało się przekazać takiej ilości informacji, jaką by chciała za jednym zamachem.
- Nigdy nie miałaś styczności z mugolskim systemem nauczania? - Posłała koleżance zainteresowane spojrzenie. To ją zafascynowało, no bo jak w takim razie magiczne dzieci uczyły się pisać, czytać, liczyć, rozpoznawać wiele roślin i zwierząt, z którymi miały styczność również w magicznym świecie?
- Hm, matematyka to tak naprawdę nasza numerologia, mają dokładnie takie same podstawy i zasady. Literatura… to tak jakby wziąć jedną z książek Lockharta i omawiać jej aspekty, styl, uczyć się rozpoznawać emocje i tworzyć psychologiczny profil bohaterów… no dobra, może akurat Lockhart to nie najlepszy przykład, ale wiesz o co mi chodzi? - Mrużąc niepewnie oczy, uniosła odrobinę brwi, nie bardzo wiedząc, czy dobrze wytłumaczyła czego uczy się na literaturze. Zaraz jednak machnęła lekko ręką, jakby odganiana tym gestem myśl miała odlecieć, niczym mucha. - A biologia, to jakby połączyć nasze ONMS i Zielarstwo i rozszerzyć o jeszcze kilka innych istotnych tematów związanych z naturą. Ogólnie to niektóre rzeczy są ciekawe, ale inne… zupełnie niepotrzebne! - Trajkotała w najlepsze i nawet nie zorientowała się, że już ruszyły powoli w kierunku kuchni. Mimo że dopiero co poznała Gemmę, to czuła się w jej towarzystwie bardzo dobrze, jakby ta znajomość trwała już kilka długich lat. Chciała z nią przebywać więcej i miała wrażenie, że nigdy jej się to towarzystwo nie znudzi.
Zaśmiała się krótko i pokręciła delikatnie głową, kiedy koleżanka wyraziła podejrzenie, że wszyscy wiedzą gdzie jest kuchnia.
- Nie, to nie jest powszechna wiedza. Sporo osób wie, ale raczej nie jest to miejsce często uczęszczane przez uczniów. Chyba najwięcej Puchonów bywa w kuchni, mają swój Pokój Wspólny zaraz obok. Podobnie jak wy, Ślizgoni. - Zupełnie nie ruszył ją fakt, że Gemma należała do domu węża. Zapewne wiele jej koleżanek i kolegów od razu miałoby jakiś dystans albo przynajmniej przykleiło nowo poznanej osobie kilka łatek, ale nie Emma. - Osobiście zdarzyło mi się kilka razy być w kuchni, ale niekoniecznie odczuwam potrzebę zaglądania tam bardzo często. Tym bardziej, że z wieży Gryffindoru jest trochę daleko.