31-08-2021, 11:49 PM
Z delikatnym uśmiechem wzruszyła leciutko ramionami i nieznacznie skinęła głową.
- Nie miałam okazji go poznać, więc nie odczuwam tej straty w żaden sposób. Trochę szkoda, że nie mogłam z nim spędzić czasu, bo z opowieści taty brzmi na bardzo ciekawego człowieka, ale wiesz, ciężko jest tęsknić za kimś, kogo zna się tylko ze zdjęć i słów innych osób. I to i tak jest tylko mała część tego, kim był naprawdę, skoro nikt z rodziny nie wiedział, że był czarodziejem. Ale to wyjaśnia dlaczego był okrzyknięty jednym z najznakomitszych iluzjonistów naszego wieku. - Choć nigdy dziadka nie poznała, to mogłaby na jego temat sporo powiedzieć, bo historie na jego temat opowiadali jej nie tylko rodzice, ale również inni pracownicy cyrku. No i na ile zdołała znaleźć informacji w Hogwarcie, na tyle też wiedziała, że był całkiem rozrywkowym gościem. Fajnie byłoby go znać, ale nie będzie przecież płakać nad rozlanym mlekiem.
- Hm, ja w sumie w dużym stopniu też miałam “domowe nauczanie”, bo ciężko było zmieniać szkoły co kilka miesięcy, jak byliśmy w trasie, ale niestety nie uniknęłam niektórych bezsensownych przedmiotów. Ale to fakt, dzięki temu jest więcej czasu na inne zajęcia, niekoniecznie związane z obowiązkowym systemem edukacji. - Pokiwała głową, przyznając Gemmie zupełną rację. A na informację, że jej ulubionym dodatkowym zajęciem był śpiew, uśmiechnęła się promiennie. - I zdecydowanie to słychać! Masz naprawdę niesamowity głos, dobrze że miałaś okazję ćwiczyć śpiew od lat i to rozwijać. Chyba możemy obydwie uznać się za szczęściary, bo nie każdy ma możliwość rozwijać swoje pasje. - Gdyby na rzecz edukacji szkolnej musiała zrezygnować z akrobatyki, to chyba wpadłaby w depresję. Albo uciekła z domu i zaciągnęła się do innej trupy cyrkowej, gdzie mogłaby wirować w powietrzu i wyginać własne ciało na wszystkie strony bez limitów. Dzięki bogom nie było to konieczne, bo praktycznie wychowała się w powietrzu, przerzucana z jednego trapezu na drugi, kręcąc się na kole dziesięć metrów nad ziemią, szybując na szarfach w świetle reflektorów i wyginać kręgosłup tak, jakby nie miała kości.
- Za beczkami. Te beczki zawsze dawały mi do myślenia… no bo piwnica, beczki, kuchnia tuż obok… Słyszałam plotki, ale nie wiem czy to prawda, że Puchoni pędzą własne wino. W ogóle by mnie to nie zdziwiło! - Pokręciłą głową, ale w jej tonie i gestach nie było żadnej pogardy, wręcz fascynacja tym, jakie możliwości dawało umiejscowienie domu borsuka. - Och, nie, nie ma się co bać. Odwiedzanie kuchni nie jest zbyt popularne i wiadomo, po ciszy nocnej trzeba uważać na patrole, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś został z kuchni pogoniony. Wręcz przeciwnie, skrzaty są bardzo pomocne i ciężko się od nich opędzić, znoszą smakołyków całą masę i namawiają do jedzenia. Pod warunkiem, że traktuje je się miło. - Nie sądziła, żeby Gemma miała zamiar robić rozróbę w szkolnej kuchni i ubliżać skrzatom, ale skoro była w Hogwarcie nowa, to Emma chciała przekazać jej przynajmniej swoją wiedzę o zamku, jego zasadach i warunkach.
- Nie miałam okazji go poznać, więc nie odczuwam tej straty w żaden sposób. Trochę szkoda, że nie mogłam z nim spędzić czasu, bo z opowieści taty brzmi na bardzo ciekawego człowieka, ale wiesz, ciężko jest tęsknić za kimś, kogo zna się tylko ze zdjęć i słów innych osób. I to i tak jest tylko mała część tego, kim był naprawdę, skoro nikt z rodziny nie wiedział, że był czarodziejem. Ale to wyjaśnia dlaczego był okrzyknięty jednym z najznakomitszych iluzjonistów naszego wieku. - Choć nigdy dziadka nie poznała, to mogłaby na jego temat sporo powiedzieć, bo historie na jego temat opowiadali jej nie tylko rodzice, ale również inni pracownicy cyrku. No i na ile zdołała znaleźć informacji w Hogwarcie, na tyle też wiedziała, że był całkiem rozrywkowym gościem. Fajnie byłoby go znać, ale nie będzie przecież płakać nad rozlanym mlekiem.
- Hm, ja w sumie w dużym stopniu też miałam “domowe nauczanie”, bo ciężko było zmieniać szkoły co kilka miesięcy, jak byliśmy w trasie, ale niestety nie uniknęłam niektórych bezsensownych przedmiotów. Ale to fakt, dzięki temu jest więcej czasu na inne zajęcia, niekoniecznie związane z obowiązkowym systemem edukacji. - Pokiwała głową, przyznając Gemmie zupełną rację. A na informację, że jej ulubionym dodatkowym zajęciem był śpiew, uśmiechnęła się promiennie. - I zdecydowanie to słychać! Masz naprawdę niesamowity głos, dobrze że miałaś okazję ćwiczyć śpiew od lat i to rozwijać. Chyba możemy obydwie uznać się za szczęściary, bo nie każdy ma możliwość rozwijać swoje pasje. - Gdyby na rzecz edukacji szkolnej musiała zrezygnować z akrobatyki, to chyba wpadłaby w depresję. Albo uciekła z domu i zaciągnęła się do innej trupy cyrkowej, gdzie mogłaby wirować w powietrzu i wyginać własne ciało na wszystkie strony bez limitów. Dzięki bogom nie było to konieczne, bo praktycznie wychowała się w powietrzu, przerzucana z jednego trapezu na drugi, kręcąc się na kole dziesięć metrów nad ziemią, szybując na szarfach w świetle reflektorów i wyginać kręgosłup tak, jakby nie miała kości.
- Za beczkami. Te beczki zawsze dawały mi do myślenia… no bo piwnica, beczki, kuchnia tuż obok… Słyszałam plotki, ale nie wiem czy to prawda, że Puchoni pędzą własne wino. W ogóle by mnie to nie zdziwiło! - Pokręciłą głową, ale w jej tonie i gestach nie było żadnej pogardy, wręcz fascynacja tym, jakie możliwości dawało umiejscowienie domu borsuka. - Och, nie, nie ma się co bać. Odwiedzanie kuchni nie jest zbyt popularne i wiadomo, po ciszy nocnej trzeba uważać na patrole, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś został z kuchni pogoniony. Wręcz przeciwnie, skrzaty są bardzo pomocne i ciężko się od nich opędzić, znoszą smakołyków całą masę i namawiają do jedzenia. Pod warunkiem, że traktuje je się miło. - Nie sądziła, żeby Gemma miała zamiar robić rozróbę w szkolnej kuchni i ubliżać skrzatom, ale skoro była w Hogwarcie nowa, to Emma chciała przekazać jej przynajmniej swoją wiedzę o zamku, jego zasadach i warunkach.