01-09-2021, 05:21 PM
Nawet jeśli emocje, które przeżywała i współdzieliła z Romillym, były ciężkie, to w pewien sposób chyba nawet… nieco oczyszczające. Na pewno zrozumiała go o wiele lepiej niż przez całe pięć lat, które względnie ze sobą żyli, a dopiero tak naprawdę teraz zaczynali się poznawać. Może nie odbiło się to jakimś cudownym sposobem na jej życiu, ale nadal, dobrze było wiedzieć, że narzeczony, do którego przez cały ten czas była wrogo nastawiona, jednak jej wrogiem nie jest. I czuła się przy tym trochę winna, że nie zadała sobie na tyle trudu, żeby już wcześniej spróbować z nim porozmawiać.
Chociaż, czy by się dało?
Kolejne dni minęły jej bez… aż tak wielkich rewelacji. Oczywiście, że w jej życiu nie mogło po prostu nic się nie dziać, ale nie było w tym porównania do emocji, jakie targały nią wtedy. Teraz czuła się bardziej… zmęczona. Głównie przez natrętne towarzystwo jednego malarza, który nagle, z jakiegoś powodu, obrał ją sobie za cel i nie dawał spokoju praktycznie… w ogóle. Może uznałaby jego komplementy za miłe, ale nadal… było w tym wszystkim jakieś źdźbło przesady. A nawet nie źdźbło, cały stóg, przy którym naprawdę czuła się nieswojo i miała ochotę uciec.
Dlatego tak nerwowo drgnęła, kiedy usłyszała pytanie. Odwróciła głowę, ale kiedy dostrzegła Romilly’ego, odetchnęła odrobinę z ulgą i skinęła głową, nawet odrobinę się przesuwając, jakby na brzegu jeziora miał zdecydowanie za mało miejsca.
Potem jej uśmiech stał się nieco krzywy, a ona pokręciła lekko głowa.
— Nie, ukrywam się przed natrętnymi fanami.
Zdanie wypowiedziała tak, jakby właśnie żartowała – tylko że była śmiertelnie poważna.
I przy okazji dawała mu znać, że nie uważa go ani za natrętnego, ani za fana, skoro zaprosiła go i mile przyjmowała jego towarzystwo.
Chociaż, czy by się dało?
Kolejne dni minęły jej bez… aż tak wielkich rewelacji. Oczywiście, że w jej życiu nie mogło po prostu nic się nie dziać, ale nie było w tym porównania do emocji, jakie targały nią wtedy. Teraz czuła się bardziej… zmęczona. Głównie przez natrętne towarzystwo jednego malarza, który nagle, z jakiegoś powodu, obrał ją sobie za cel i nie dawał spokoju praktycznie… w ogóle. Może uznałaby jego komplementy za miłe, ale nadal… było w tym wszystkim jakieś źdźbło przesady. A nawet nie źdźbło, cały stóg, przy którym naprawdę czuła się nieswojo i miała ochotę uciec.
Dlatego tak nerwowo drgnęła, kiedy usłyszała pytanie. Odwróciła głowę, ale kiedy dostrzegła Romilly’ego, odetchnęła odrobinę z ulgą i skinęła głową, nawet odrobinę się przesuwając, jakby na brzegu jeziora miał zdecydowanie za mało miejsca.
Potem jej uśmiech stał się nieco krzywy, a ona pokręciła lekko głowa.
— Nie, ukrywam się przed natrętnymi fanami.
Zdanie wypowiedziała tak, jakby właśnie żartowała – tylko że była śmiertelnie poważna.
I przy okazji dawała mu znać, że nie uważa go ani za natrętnego, ani za fana, skoro zaprosiła go i mile przyjmowała jego towarzystwo.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?