02-09-2021, 08:12 PM
Nie lubił, kiedy nad nim zbytnio skakano i osobiście nie robiłby w ogóle problemu ze swojego upadku. Rozchodziłby i tyle. W odpowiedzi na wyrzut wzruszył tylko ramionami. Skoro nie było za co, to nie było - jej słowa, nie jego.
- Szacunek ulicy budujesz wszędzie - oświadczył. - Nacieki skalne mają uszy. - Biorąc pod uwagę, że w grocie niewątpliwie żyło sporo nietoperzy mówił nie tylko metaforycznie. - I oczy - dodał po chwili uśmiechając się do siebie, bo zaraz na myśl przyszli mu też inni mieszkańcy jaskiń. - Bardzo dużo oczu... Na bardzo wielu nóżkach. - To mówiąc przebiegł palcami po plecach krukonki.
Dziewczyna zapaliła różdżkę i Stevie doszedł do wniosku, że on też powinien. Wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie. Światło może i nie było najjaśniejsze, ale wystarczyło, by potrzebował chwili, na przyzwyczajenie oczu chwilę po tym, jak już przyzwyczaiły się do ciemności. Tym razem przynajmniej nie zaliczył gleby.
- Ach, więc dlatego spotykamy się w miejscu, któremu najbliżej do czarnej dupy.
Steve nie miał oporów przed wejściem w głąb jaskini. Jakby nie patrzeć oboje byli dziećmi badaczek. Oczywiście nie oczekiwał, że zajdą w przyhogwarckiej jaskini jakieś nieodkryte naskalne ryty, ale przynajmniej nie siedzieli na tyłkach przy kominku, a to już było coś.
Kostka: 5
- Szacunek ulicy budujesz wszędzie - oświadczył. - Nacieki skalne mają uszy. - Biorąc pod uwagę, że w grocie niewątpliwie żyło sporo nietoperzy mówił nie tylko metaforycznie. - I oczy - dodał po chwili uśmiechając się do siebie, bo zaraz na myśl przyszli mu też inni mieszkańcy jaskiń. - Bardzo dużo oczu... Na bardzo wielu nóżkach. - To mówiąc przebiegł palcami po plecach krukonki.
Dziewczyna zapaliła różdżkę i Stevie doszedł do wniosku, że on też powinien. Wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie. Światło może i nie było najjaśniejsze, ale wystarczyło, by potrzebował chwili, na przyzwyczajenie oczu chwilę po tym, jak już przyzwyczaiły się do ciemności. Tym razem przynajmniej nie zaliczył gleby.
- Ach, więc dlatego spotykamy się w miejscu, któremu najbliżej do czarnej dupy.
Steve nie miał oporów przed wejściem w głąb jaskini. Jakby nie patrzeć oboje byli dziećmi badaczek. Oczywiście nie oczekiwał, że zajdą w przyhogwarckiej jaskini jakieś nieodkryte naskalne ryty, ale przynajmniej nie siedzieli na tyłkach przy kominku, a to już było coś.