02-09-2021, 11:32 PM
Sam się też poodekscytował! Mimo że w zasadzie to miało być za sto lat i zakładał, że się pokłócą dobre milion razy i możliwe, że akurat też wtedy, ale... Nieważne!
- Dobra. W ogóle to tak, spacer, i możemy iść kupić fasolek, przyda się do dormitorium, wiesz, na wyzwania czy inne takie. - Gra z fasolkami była absolutnie jego ulubioną. Prawda, wyzwanie lub fasolka, lub karty i kto przegrywa, je fasol, albo cokolwiek ogólnie, ta niepewność i losowość były wciągające. - Przydałoby się też jakieś ogarnąć ogniste czy cokolwiek na piątkowe wieczory z chłopakami, ale nie wiem, nam nie sprzedadzą.
Zastanowił się chwilę, najwyraźniej zupełnie nic nie robiąc sobie z nachalności Lucasa. A jednak ten wypity szybko alkohol teraz zaczynał uderzać i wyraźnie Yannis już troszkę odlatywał od składnego myślenia.
- Tydzień chyba.
Uniósł brwi. Normalnie pewnie by się obraził i z nim pożarł, ale akurat wygląda na to, że byli normalni tylko po alkoholu w tej relacji i potrafili rozmawiać nie doszukując się złego w każdym zdaniu. Nie było to jednak za zdrowe na dłuższą metę...
- Po pierwsze... - pauza, w której wyraźnie zbierał myśli. Uniósł w górę palec wskazujący, nie umiejąc zbytnio trzymać go nieruchomo. - Mogę mieć własne zdanie, i nie chcę się, zawsze jak myślę, o czymś, kłócić z tobą, bo ja tak myślę, i się wal.
Nie mówił tego z wyrzutem czy pretensją. Generalnie w sumie nie dało się zbytnio wychwycić emocji. Zanim jednak Lucas coś powiedział, przytknął palec do jego ust, nie pozwalając mu nic powiedzieć.
- Po drugie. Nie podsłuchuj. - Ale sam mówisz, że nie słucha... Ale kto był kiedykolwiek mądry po alkoholu? - A po trzecie, to ja cię znam. Ty zaraz powiesz, że jednak ci się nie podobam, i wyjebane, i będzie głupio, czy coś, a może i jesteś hot as fuck, ale...
Zmarszczył brwi, milknąc i w sumie gubiąc wątek. Łapka opadła lekko kiedy zawiesił się, zbierając co właściwie miał do powiedzenia.
- No tak. - Skończył ciszej, poddając się.
- Dobra. W ogóle to tak, spacer, i możemy iść kupić fasolek, przyda się do dormitorium, wiesz, na wyzwania czy inne takie. - Gra z fasolkami była absolutnie jego ulubioną. Prawda, wyzwanie lub fasolka, lub karty i kto przegrywa, je fasol, albo cokolwiek ogólnie, ta niepewność i losowość były wciągające. - Przydałoby się też jakieś ogarnąć ogniste czy cokolwiek na piątkowe wieczory z chłopakami, ale nie wiem, nam nie sprzedadzą.
Zastanowił się chwilę, najwyraźniej zupełnie nic nie robiąc sobie z nachalności Lucasa. A jednak ten wypity szybko alkohol teraz zaczynał uderzać i wyraźnie Yannis już troszkę odlatywał od składnego myślenia.
- Tydzień chyba.
Uniósł brwi. Normalnie pewnie by się obraził i z nim pożarł, ale akurat wygląda na to, że byli normalni tylko po alkoholu w tej relacji i potrafili rozmawiać nie doszukując się złego w każdym zdaniu. Nie było to jednak za zdrowe na dłuższą metę...
- Po pierwsze... - pauza, w której wyraźnie zbierał myśli. Uniósł w górę palec wskazujący, nie umiejąc zbytnio trzymać go nieruchomo. - Mogę mieć własne zdanie, i nie chcę się, zawsze jak myślę, o czymś, kłócić z tobą, bo ja tak myślę, i się wal.
Nie mówił tego z wyrzutem czy pretensją. Generalnie w sumie nie dało się zbytnio wychwycić emocji. Zanim jednak Lucas coś powiedział, przytknął palec do jego ust, nie pozwalając mu nic powiedzieć.
- Po drugie. Nie podsłuchuj. - Ale sam mówisz, że nie słucha... Ale kto był kiedykolwiek mądry po alkoholu? - A po trzecie, to ja cię znam. Ty zaraz powiesz, że jednak ci się nie podobam, i wyjebane, i będzie głupio, czy coś, a może i jesteś hot as fuck, ale...
Zmarszczył brwi, milknąc i w sumie gubiąc wątek. Łapka opadła lekko kiedy zawiesił się, zbierając co właściwie miał do powiedzenia.
- No tak. - Skończył ciszej, poddając się.