03-09-2021, 12:47 AM
Pokiwała głową w powątpiewaniu dla połączenia "Ethan" i "nic by się nie stało" w jednym zdaniu, bo jakkolwiek nie uwielbiałaby Gryfona, to chyba raczej własnej córki tak ochoczo nigdzie by z nim nie puściła. Jakby miała córkę, oczywiście. Syna w sumie też obawiałaby się puścić. Ale skoro była tam reszta zespołu, to nieco równoważyło to szaleństwo Duboisa - przynajmniej tak zakładała. Nie powiedziała tego jednak na głos, pozostając przy tym połowicznym, nieprzekonanym kiwaniu głową na boki, z trochę zabawną miną. No hej, znała Ethana przecież, nawet całkiem dobrze!
- Tacie dałaś znać o imprezie? - Nie chciała w żaden sposób bronić Cavingtona, ale potrzebowała tutaj sprecyzowania, bo jeśli ojciec Kai wiedział o imprezie, a Mickey nie, to jednak była różnica. Co nie zmienia faktu, że awantura była bardzo nie na miejscu!
- Nic się nie martw, jak będzie trzeba więcej czekolady, to wyślę Teddy'ego znowu, żeby tym razem wykupił z wózka cały zapas. I cały ten cukier dla ciebie! - Nie zamierzała Kai podbierać tych słodyczy, skoro miała pod ręką zabrane z domu na drogę owoce. Nie było w ogóle możliwości, żeby wybrała czekoladę ponad winogrono, jabłko, arbuza, czy cokolwiek innego świeżego!
Mając nadzieję na podniesienie Kai na duchu, objęła ją ramieniem i przytuliła mocno, jakby chciała podzielić się całą swoją pozytywną energią.
- Ale jako to? To nawet nie złożył ci życzeń na urodziny?! To najpierw awantura, że go nie informujesz o imprezie, a później nawet nie złożył ci życzeń?! - Nawet jeśli ten brak życzeń ze strony Cavingtona pewnie miał sens, to Aurora w tej chwili całą sobą i swoją świadomością stała po stronie Kai i to jej przyznawała rację! - W tej chwili też o nie znoszę! - Solidarnie zrobiła złą minę i kiwnęła zdecydowanie głową. Po dwóch sekundach jednak rozpogodziła się i tym razem w jej spojrzeniu zaświeciły iskierki zainteresowania.
- Ale, ale! Ty mi lepiej opowiedz o tych koncertach! - Żartobliwie szturchnęła Gryfonkę, zachęcając ją uśmiechem do podjęcia przyjemniejszego tematu.
- Tacie dałaś znać o imprezie? - Nie chciała w żaden sposób bronić Cavingtona, ale potrzebowała tutaj sprecyzowania, bo jeśli ojciec Kai wiedział o imprezie, a Mickey nie, to jednak była różnica. Co nie zmienia faktu, że awantura była bardzo nie na miejscu!
- Nic się nie martw, jak będzie trzeba więcej czekolady, to wyślę Teddy'ego znowu, żeby tym razem wykupił z wózka cały zapas. I cały ten cukier dla ciebie! - Nie zamierzała Kai podbierać tych słodyczy, skoro miała pod ręką zabrane z domu na drogę owoce. Nie było w ogóle możliwości, żeby wybrała czekoladę ponad winogrono, jabłko, arbuza, czy cokolwiek innego świeżego!
Mając nadzieję na podniesienie Kai na duchu, objęła ją ramieniem i przytuliła mocno, jakby chciała podzielić się całą swoją pozytywną energią.
- Ale jako to? To nawet nie złożył ci życzeń na urodziny?! To najpierw awantura, że go nie informujesz o imprezie, a później nawet nie złożył ci życzeń?! - Nawet jeśli ten brak życzeń ze strony Cavingtona pewnie miał sens, to Aurora w tej chwili całą sobą i swoją świadomością stała po stronie Kai i to jej przyznawała rację! - W tej chwili też o nie znoszę! - Solidarnie zrobiła złą minę i kiwnęła zdecydowanie głową. Po dwóch sekundach jednak rozpogodziła się i tym razem w jej spojrzeniu zaświeciły iskierki zainteresowania.
- Ale, ale! Ty mi lepiej opowiedz o tych koncertach! - Żartobliwie szturchnęła Gryfonkę, zachęcając ją uśmiechem do podjęcia przyjemniejszego tematu.