04-09-2021, 11:28 PM
Lavi skłamałby, gdyby powiedział, że nie czuł się dziwnie. Może do tej pory za mało rozmawiał z Tomem, a może nie zwracał zbytniej uwagi na to, o czym właściwie chłopak mówił, ale teraz, kiedy byli sami w przedziale, każde wypowiedziane przez niego słowo było dla niego skomplikowane emocjonalnie. Nie przypominał sobie, by na peronie rzucał takimi tekstami, a może po prostu obecność innych ludzi sprawiała, że nie docierał do niego sens. Teraz nie było nikogo, kto mógłby go rozproszyć, a natarczywe spojrzenie kolegi, jak również jego podteksty (tak, Krukon niekiedy je wyłapywał) sprawiały, że się zmieszał. Czy było to po nim widać? Liczył, że jednak nie.
-Dziwne fatysze… ja jednak za nie podziękuję. Lubię swoją przestrzeń osobistą - powiedział, patrząc na niego. Na krótko, bo zaraz spojrzał na książkę.
Przestrzeń, którą Thomas zakłócał, chociaż nigdy Lloyd nie miał niczego przeciwko jego towarzystwu. Z jakiegoś jednak powodu teraz było dla niego nieco krępujące.
Proponując mu czytanie nie miał na myśli zaproszenie go obok siebie. Najwidoczniej powinien to wcześniej sprecyzować, skoro chłopak uznał, że idealnie będzie zająć miejsce tuż przy Lavim.
Powstrzymał głośniejsze wciągnięcie powietrza, kiedy poczuł przy sobie ramię Thomasa. Na litość Merlina, czemu z tego wszystkiego serce szybciej mu zabiło? To było tak irracjonalne, że nie potrafił tego wytłumaczyć.
-Um… - zaczął, starając się zachować spokój. To nie była panika, tego był pewien. Więc co? - No teraz to o zakazanych zaklęciach transmutacyjnych. A raczej nie tyle zakazanych co, nie wiem, niebezpiecznych? Jak transmutacja człowieka. Podobno to wywodzi się jeszcze ze starożytności - wyrzucił z siebie. Wszystko, byleby tylko nie myśleć, jak Thomas jest blisko niego i jak to na niego działało.
Reszta podróży minęła dość dziwnie. Thomas wydawał się być... unikatowym kompanem podróży, co rusz wprawiając chłopaka w osłupienie z powodu własnego skonfundowania.
zt. x2
-Dziwne fatysze… ja jednak za nie podziękuję. Lubię swoją przestrzeń osobistą - powiedział, patrząc na niego. Na krótko, bo zaraz spojrzał na książkę.
Przestrzeń, którą Thomas zakłócał, chociaż nigdy Lloyd nie miał niczego przeciwko jego towarzystwu. Z jakiegoś jednak powodu teraz było dla niego nieco krępujące.
Proponując mu czytanie nie miał na myśli zaproszenie go obok siebie. Najwidoczniej powinien to wcześniej sprecyzować, skoro chłopak uznał, że idealnie będzie zająć miejsce tuż przy Lavim.
Powstrzymał głośniejsze wciągnięcie powietrza, kiedy poczuł przy sobie ramię Thomasa. Na litość Merlina, czemu z tego wszystkiego serce szybciej mu zabiło? To było tak irracjonalne, że nie potrafił tego wytłumaczyć.
-Um… - zaczął, starając się zachować spokój. To nie była panika, tego był pewien. Więc co? - No teraz to o zakazanych zaklęciach transmutacyjnych. A raczej nie tyle zakazanych co, nie wiem, niebezpiecznych? Jak transmutacja człowieka. Podobno to wywodzi się jeszcze ze starożytności - wyrzucił z siebie. Wszystko, byleby tylko nie myśleć, jak Thomas jest blisko niego i jak to na niego działało.
Reszta podróży minęła dość dziwnie. Thomas wydawał się być... unikatowym kompanem podróży, co rusz wprawiając chłopaka w osłupienie z powodu własnego skonfundowania.
zt. x2