05-09-2021, 02:47 AM
Gdyby nie był wychowany na dżentelmena, który miał nie tracić dobrych manier w jakiejkolwiek sytuacji by się nie znalazł, to pewnie zostawiłby Rose samą na korytarzu już dobre kilka minut temu, na odchodne dojebując jej jakimś dobitnym komentarzem, który miałby na celu poprawić jemu samopoczucie. Ale służba, niańki i zatrudnieni dla niego nauczyciele wykonali wystarczająco dobrą robotę, żeby poczuwał się w obowiązku zaoferowania swojej pomocy, jeśli ktoś był w potrzebie. Niestety pech chciał, że była to Blackwood, ale skoro już życie jej uratował, to chociaż upewni się, że nagle nie wyjebie się i nie pogubi zębów. Nawet jeśli wkurwiało go, że czuł słabnącą siłę swoich własnych argumentów dlaczego w ogóle jej pomógł.
Jak tylko rzuciła mu to nieokreślone spojrzenie, w którym naprawdę chciał zauważyć typowy dla niej mord zawsze kiedy na niego patrzyła, ale nie mógł się dopatrzeć niczego poza tym jak ładny odcień brązu miały jej oczy, oraz przyznała, że wszystko w porządku, puścił jej ramię i uniósł odrobinę ręce w obronnym geście, w razie jakby chciała go zaatakować znienacka. Właściwie to właśnie tego się spodziewał, że jak już się ogarnie po tym nagłym nawale bodźców i emocji, to rzuci mu się wściekle do gardła. To by mu bardzo ułatwiło sprawę, bo mógłby po prostu odejść i zostawić za sobą te wszystkie niezrozumiałe reakcje i myśli pojawiające się przez jej bliskość. Ale nie, była całkiem uprzejma.
- Jak wolisz. - Przełknął wyraźniej z trudem, jakby to jakieś kolejne słowa chciał zepchnąć w dół gardła, ale zaraz zaklął w myślach, bo chociaż przyznawała, że niby jest wszystko okej, to miał obawy co do jej samotnej wędrówki w celu zgłoszenia przesadnego zachowania Irytka. A jak tym razem fortepian nad nią zawiśnie i nie będzie obok nikogo żeby jej pomóc? - Mogę ja to zgłosić, a ty... nie wiem, odetchnij chwilę. Prawie oberwałaś, to normalne, że jesteś zdenerwowana. - Nie zdążył ugryźć się w język i zaproponował swoją pomoc nawet w tym aspekcie. Martwiąc się o jej bezpieczeństwo. A może sam powinien zrzucić na nią fortepian, to będzie po problemie?
Chociaż wcale o to nie prosiła (a Dexter wcale za bardzo nie miał na to ochoty), postąpił za nią te kilka kroków. Po co? Tego chyba sam nawet nie wiedział. Po prostu za nią ruszył, jak jakiś ogon. Więc jej komentarz odnośnie Ognistej nie umknął jego uwadze, wręcz wywołał ciche parsknięcie i uniesienie brwi, ale nie kpiąco. Wręcz przeciwnie, było w tym pełne zrozumienie i odrobina zdziwienia, że rzuciła to tak otwarcie.
- Seconded. I nie wierzę, że to mówię, ale mógłbym załatwić ci butelkę, jeśli potrzebujesz. - Nie proponował, że nawet by się z nią napił, bo to było za wiele. Nie, co jak co, ale nie napiłby się z nią. Na to nie miał ani trochę ochoty. Ani odrobiny. NIE.
Jak tylko rzuciła mu to nieokreślone spojrzenie, w którym naprawdę chciał zauważyć typowy dla niej mord zawsze kiedy na niego patrzyła, ale nie mógł się dopatrzeć niczego poza tym jak ładny odcień brązu miały jej oczy, oraz przyznała, że wszystko w porządku, puścił jej ramię i uniósł odrobinę ręce w obronnym geście, w razie jakby chciała go zaatakować znienacka. Właściwie to właśnie tego się spodziewał, że jak już się ogarnie po tym nagłym nawale bodźców i emocji, to rzuci mu się wściekle do gardła. To by mu bardzo ułatwiło sprawę, bo mógłby po prostu odejść i zostawić za sobą te wszystkie niezrozumiałe reakcje i myśli pojawiające się przez jej bliskość. Ale nie, była całkiem uprzejma.
- Jak wolisz. - Przełknął wyraźniej z trudem, jakby to jakieś kolejne słowa chciał zepchnąć w dół gardła, ale zaraz zaklął w myślach, bo chociaż przyznawała, że niby jest wszystko okej, to miał obawy co do jej samotnej wędrówki w celu zgłoszenia przesadnego zachowania Irytka. A jak tym razem fortepian nad nią zawiśnie i nie będzie obok nikogo żeby jej pomóc? - Mogę ja to zgłosić, a ty... nie wiem, odetchnij chwilę. Prawie oberwałaś, to normalne, że jesteś zdenerwowana. - Nie zdążył ugryźć się w język i zaproponował swoją pomoc nawet w tym aspekcie. Martwiąc się o jej bezpieczeństwo. A może sam powinien zrzucić na nią fortepian, to będzie po problemie?
Chociaż wcale o to nie prosiła (a Dexter wcale za bardzo nie miał na to ochoty), postąpił za nią te kilka kroków. Po co? Tego chyba sam nawet nie wiedział. Po prostu za nią ruszył, jak jakiś ogon. Więc jej komentarz odnośnie Ognistej nie umknął jego uwadze, wręcz wywołał ciche parsknięcie i uniesienie brwi, ale nie kpiąco. Wręcz przeciwnie, było w tym pełne zrozumienie i odrobina zdziwienia, że rzuciła to tak otwarcie.
- Seconded. I nie wierzę, że to mówię, ale mógłbym załatwić ci butelkę, jeśli potrzebujesz. - Nie proponował, że nawet by się z nią napił, bo to było za wiele. Nie, co jak co, ale nie napiłby się z nią. Na to nie miał ani trochę ochoty. Ani odrobiny. NIE.