05-09-2021, 04:20 AM
Przez te kilka sekund, kiedy tak obrazowo starała się objaśnić mu o co chodzi z tymi pieskami co to kiwają główkami i sama zaczęła tak kiwać, Dexter patrzył na nią w niemym rozbawieniu i pewnej... fascynacji? Nie przyznałby się nawet pod groźbą śmierci, ale tak, była w tym trochę fascynacji. Zaskoczyło go, że Rose potrafiła być miła, a kiedy była miła, to była tak bardzo ludzka.
Zaśmiał się krótko, odzyskując fason po krótkim parsknięciu i na sekundę zagryzając usta, żeby nie roześmiać się w głos. Właściwie nawet sam nie wiedział skąd ten nagły napad radości. I to nie dlatego, że śmiał się z nich, to było coś płynącego z wewnątrz. Może powinien to lepiej zakamuflować?
- Ok, rozumiem metaforę. Tak sądzę. - Pokiwał krótko głową - nie jak ten piesek - na znak zrozumienia, żeby nie musiała się dalej produkować.
- Teoretycznie nie jest nielegalne, ale nadal jesteśmy w szkole, więc pozostaje nielegalne na terenie Hogwartu. Hogsmeade to co innego... - To wcale nie znaczyło, że on sam czasem w dormitorium nie napił się czegoś mocniejszego, nie będzie przecież wyczekiwał na weekend wyjścia do pobliskiego miasteczka, żeby narobić trzy tygodnie, jeśli odczuwał potrzebę lub po prostu chęć. Z zapasami też nie było problemu, bo wystarczyło wysłać sowę na Gibraltar i służba kompletowała odpowiednią paczkę dla panicza Becketta. Uniósł brwi, nie spodziewając się takiego niemalże przyjaznego droczenia się. Damn, what is going on here, really? - Próbujesz odwrócić uwagę od tego, że sama masz mniej niż siedemnaście? - Podobnie do niej zmrużył lekko oczy. Też nie miał na celu obrażenia jej, jedynie dał się ponieść tej dziwnej fali porozumienia, jakie w tej chwili w niezrozumiały sposób się między nimi rozwinęło.
I z tego wszystkiego co stało się w przeciągu ostatniego pół godziny, najmniej spodziewał się zaproszenia na wspólne picie. Już prędzej podejrzewał, że uratuje ją przed fikusem, niż że zostanie zaproszony na... właściwie co to było? No bo wyglądało na to, że będą tylko we dwoje. Wieczorem. Z alkoholem. Zapewne gdzieś ukrywając się gdzieś w jakimś przyciemnionym kącie zamku. Gdyby zamieszane w to były świece i chęć spędzenia razem wieczoru, to kwalifikowałoby się na randkę. Na szczęście to poniekąd rzucone wyzwanie niwelowało status "randki". Prawda?...
- I'd rather prefer to see you putting your money where your mouth is, so consider me ready for checking your drinking skill. - Jeśli naprawdę uważała, że była w stanie go przepić, to jak najbardziej chciał to zobaczyć. Jeśli okaże się, że jednak polegnie, to przynajmniej będzie miał satysfakcję z tego, że jego ego pozostanie niepoturbowane.
Zaśmiał się krótko, odzyskując fason po krótkim parsknięciu i na sekundę zagryzając usta, żeby nie roześmiać się w głos. Właściwie nawet sam nie wiedział skąd ten nagły napad radości. I to nie dlatego, że śmiał się z nich, to było coś płynącego z wewnątrz. Może powinien to lepiej zakamuflować?
- Ok, rozumiem metaforę. Tak sądzę. - Pokiwał krótko głową - nie jak ten piesek - na znak zrozumienia, żeby nie musiała się dalej produkować.
- Teoretycznie nie jest nielegalne, ale nadal jesteśmy w szkole, więc pozostaje nielegalne na terenie Hogwartu. Hogsmeade to co innego... - To wcale nie znaczyło, że on sam czasem w dormitorium nie napił się czegoś mocniejszego, nie będzie przecież wyczekiwał na weekend wyjścia do pobliskiego miasteczka, żeby narobić trzy tygodnie, jeśli odczuwał potrzebę lub po prostu chęć. Z zapasami też nie było problemu, bo wystarczyło wysłać sowę na Gibraltar i służba kompletowała odpowiednią paczkę dla panicza Becketta. Uniósł brwi, nie spodziewając się takiego niemalże przyjaznego droczenia się. Damn, what is going on here, really? - Próbujesz odwrócić uwagę od tego, że sama masz mniej niż siedemnaście? - Podobnie do niej zmrużył lekko oczy. Też nie miał na celu obrażenia jej, jedynie dał się ponieść tej dziwnej fali porozumienia, jakie w tej chwili w niezrozumiały sposób się między nimi rozwinęło.
I z tego wszystkiego co stało się w przeciągu ostatniego pół godziny, najmniej spodziewał się zaproszenia na wspólne picie. Już prędzej podejrzewał, że uratuje ją przed fikusem, niż że zostanie zaproszony na... właściwie co to było? No bo wyglądało na to, że będą tylko we dwoje. Wieczorem. Z alkoholem. Zapewne gdzieś ukrywając się gdzieś w jakimś przyciemnionym kącie zamku. Gdyby zamieszane w to były świece i chęć spędzenia razem wieczoru, to kwalifikowałoby się na randkę. Na szczęście to poniekąd rzucone wyzwanie niwelowało status "randki". Prawda?...
- I'd rather prefer to see you putting your money where your mouth is, so consider me ready for checking your drinking skill. - Jeśli naprawdę uważała, że była w stanie go przepić, to jak najbardziej chciał to zobaczyć. Jeśli okaże się, że jednak polegnie, to przynajmniej będzie miał satysfakcję z tego, że jego ego pozostanie niepoturbowane.