05-09-2021, 05:12 AM
Każde z nich miało swoje własne powody do picia. Dexter może i nie miał na głowie ogarniania rodziny, ale świadomość odpowiedzialności jaka spoczywała na jego zdecydowanie na to zbyt młodych ramionach czasem wymagała zalania alkoholem. Nie w dużych ilościach, nie upijał się chamsko, but still. Nie dość, że jako pierworodny syn swojego ojca miał kontynuować jego karierę w Ministerstwie, jako łącznik pomiędzy nie tylko różnymi krajami, ale i kontynentami - po to strategiczne miejsce zamieszkania na Gibraltarze - to na dodatek miał już od dawna narzuconą narzeczoną, która po zakończeniu szkoły miała zostać jego żoną. I chociaż ogólnie nic do Mii nie miał, była w porządku, to wcale nie uśmiechało mu się musieć się z nią żenić. Co więcej, już teraz spoczywał na nim obowiązek "pilnowania" jej, żeby zachowywała się jak na młodą damę przystało, żeby widywano ich razem, żeby już teraz tworzyli wartościowe na przyszłość więzi z innymi rodami czystokrwistymi. Bullshit.
Nie wiedział co to ten piesek, ale i tak było to całkowicie nieistotne w tej chwili. Zaśmiał się ponownie i w niekontrolowanym odruchu lekko pomasował to miejsce na ramieniu, gdzie oberwał. Nie zabolało, ale poczuł jakby nagle zrobiło mu się przez to uderzenie cieplej. Może po prostu chciał z jakiegoś powodu zatrzymać to uczucie wędrujące od ramienia do karku, zalewającego niespiesznie barki i wprawiającego w przedziwne rozluźnienie.
- Może po prostu jestem spostrzegawczy. - Odpowiedział również szeptem, pochylając się nieznacznie w jej kierunku, jakby to wszystko było wielką tajemnicą.
Chociaż z początku zamierzał pójść z Rose tam, gdzie się wybierała - dla pewności, że Irytek nie zrzuci na nią fortepianu, a i że ona nie zemdleje - ale wyraźnie odzyskała kolory i zdawało się, że jednak nie potrzebuje eksorty, więc zatrzymali się zaraz przy schodach. Dexter zmierzał w dół, chcąc wyjść na błonia, tak jak to sobie wcześniej założył. Ale skoro obiecał jej butelkę Ognistej i skoro zupełnie przypadkiem umówili się na wspólną konsumpcję alkoholu wieczorem, DOBROWOLNIE (!), to chyba jednak wypadało umówić się na to spotkanie? Co jak co, ale był słowny i zamierzał jej tę whisky sprezentować.
- Myślę, że dasz już sobie radę, trzymasz się pewniej na nogach... Tylko uważaj na Iryta, w razie jakby nie było mnie obok żeby znowu cię uratować. Hm, widzimy się w takim razie wieczorem? Przyniosę Ognistą. Co ty na to, żeby spotkać się już w sali muzycznej? - Było to względnie w połowie drogi od ich Pokoi Wspólnych, no i nie podejrzewał, żeby ktokolwiek tam po nocy siedział.
Dogadali się na konkretną godzinę i zgodzili co do wybranej przez niego sali, po czym z krótkim pożegnaniem i UŚMIECHEM pożegnali się na tę chwilę i rozeszli w swoje strony.
To było bardzo dziwne spotkanie, które nie dawało Beckettowi spokoju przez resztę dnia.
/zt x2
Nie wiedział co to ten piesek, ale i tak było to całkowicie nieistotne w tej chwili. Zaśmiał się ponownie i w niekontrolowanym odruchu lekko pomasował to miejsce na ramieniu, gdzie oberwał. Nie zabolało, ale poczuł jakby nagle zrobiło mu się przez to uderzenie cieplej. Może po prostu chciał z jakiegoś powodu zatrzymać to uczucie wędrujące od ramienia do karku, zalewającego niespiesznie barki i wprawiającego w przedziwne rozluźnienie.
- Może po prostu jestem spostrzegawczy. - Odpowiedział również szeptem, pochylając się nieznacznie w jej kierunku, jakby to wszystko było wielką tajemnicą.
Chociaż z początku zamierzał pójść z Rose tam, gdzie się wybierała - dla pewności, że Irytek nie zrzuci na nią fortepianu, a i że ona nie zemdleje - ale wyraźnie odzyskała kolory i zdawało się, że jednak nie potrzebuje eksorty, więc zatrzymali się zaraz przy schodach. Dexter zmierzał w dół, chcąc wyjść na błonia, tak jak to sobie wcześniej założył. Ale skoro obiecał jej butelkę Ognistej i skoro zupełnie przypadkiem umówili się na wspólną konsumpcję alkoholu wieczorem, DOBROWOLNIE (!), to chyba jednak wypadało umówić się na to spotkanie? Co jak co, ale był słowny i zamierzał jej tę whisky sprezentować.
- Myślę, że dasz już sobie radę, trzymasz się pewniej na nogach... Tylko uważaj na Iryta, w razie jakby nie było mnie obok żeby znowu cię uratować. Hm, widzimy się w takim razie wieczorem? Przyniosę Ognistą. Co ty na to, żeby spotkać się już w sali muzycznej? - Było to względnie w połowie drogi od ich Pokoi Wspólnych, no i nie podejrzewał, żeby ktokolwiek tam po nocy siedział.
Dogadali się na konkretną godzinę i zgodzili co do wybranej przez niego sali, po czym z krótkim pożegnaniem i UŚMIECHEM pożegnali się na tę chwilę i rozeszli w swoje strony.
To było bardzo dziwne spotkanie, które nie dawało Beckettowi spokoju przez resztę dnia.
/zt x2