05-09-2021, 02:52 PM
W zasadzie to nie przyszło jej też do głowy, ani razu, że Dexter może ją wystawić. Była jakoś nastawiona, że po prostu umówione zaklepane i tyle. I gdy poruszyła się klamka, a serce zabiło na chwilę inaczej, zdała sobie sprawę, że jest nieco spięta. Uznała więc, że to dlatego, co zbyła skarceniem się w myślach i uśmiechnęła się do Dextera, wygodnie rozgoszczona na taborecie przy pianinie. Łokciami oparła się o zamkniętą półkę z klawiszami, obserwując kazdy jego ruch może ze zbyt dużą uwagą.
- Wspaniale, przygotowany na wszystko, będę miała co pić jak skończysz pod stołem. Ale nie jestem dłużna. - Odepchnęła się lekko od pianina, by wstać i podejść do swojej leżącej obok stołu torebki. Celowo nie wyjęła wcześniej zakąsek, tak żeby go zaskoczyć. Mógł jednak zobaczyć zaraz kilka pudełeczek, małych, które otwierała po kolei.
- Nie chwaląc się, mam pewną wiedzę jakie zakąski są dobre do whisky i wspólny smak jest po prostu. - Tu udała całowanie opuszków palców w czysto włoskim geście. - Więc... Orzechy, suszone winogrona i ser. Miały to być koreczki, ale po drodze nie chciało mi się pierdolić z wykałaczkami.
Wzruszyła ramieniem, po czym poszerzając uśmiech, przyjęła od Dextera szklankę. To dziwne jak była... Nie niezręczna. Nie czuła się z tym wszystkim źle, może faktycznie nieco dziwnie i niecodziennie, ale też była nauczona zachowywać się w naprawdę popierdolonych sytuacjach, szczególnie gdy do domu przychodził ktoś, kogo nie lubiła, ale nie był najlepszą osobą żeby mu podpadać. Co prawda Dexter nie podlegał pod żadne kryteria, czy to udawania, że nie czerpie z tego spotkania przyjemności, czy jakiegoś respektu, bo tego nie było akurat, ale podlegał pod umiejętności dostosowania się do sytuacji. Gdy każdy dzień zdawał się stać pod znakiem zapytania i po prostu różne powalone rzeczy się działy dookoła, z czasem człowiek po prostu odpuszczał i dawał się ponieść chwili, coby nie oszaleć przejmowaniem się.
Więc wzięła od niego szklankę, naturalnie muskajac go palcami. Tym razem jednak zrobiła to częściowo specjalnie, a w każdym razie też zwróciła na to uwagę, po dzisiejszym dniu będąc skrycie głupio ciekawą dotyku jego dłoni. But it's only for the science. Uniosła nieznacznie szklankę, jakby w toaście.
- For our sake this year. - Bo jak kogoś nie rozkurwi za bycie debilem, zdziwi się sama sobą. Tak czy inaczej, napiła się whisky, nieco więcej niż może powinna, ale pierwsze podejścia takie są, i wcale się szczególnie nie skrzywiła. - Jebana. - Rzuciła tylko głosem stłumionym, szepczącym, jakby z lekka wypaliło jej gardło. Tak było! Ale to nie zmieniało faktu chęci picia dalej, to tylko była magia Ognistej. Wzięła orzeszka, chrupiąc zaraz z zadowoleniem. Faktycznie pasowało.
- W ogóle, byłam z kwestia fikusa u Opiekuna Gryfonów, mają się tym zająć. Chociaż potem się zastanowiłam kto w ogóle cokolwiek może narzucić Irytkowi. Nawet ja bym się z chujem nie wykłóciła. - Spojrzała ostentacyjnie w górę niby w zastanowieniu, przytykając palec do ust.
- Wspaniale, przygotowany na wszystko, będę miała co pić jak skończysz pod stołem. Ale nie jestem dłużna. - Odepchnęła się lekko od pianina, by wstać i podejść do swojej leżącej obok stołu torebki. Celowo nie wyjęła wcześniej zakąsek, tak żeby go zaskoczyć. Mógł jednak zobaczyć zaraz kilka pudełeczek, małych, które otwierała po kolei.
- Nie chwaląc się, mam pewną wiedzę jakie zakąski są dobre do whisky i wspólny smak jest po prostu. - Tu udała całowanie opuszków palców w czysto włoskim geście. - Więc... Orzechy, suszone winogrona i ser. Miały to być koreczki, ale po drodze nie chciało mi się pierdolić z wykałaczkami.
Wzruszyła ramieniem, po czym poszerzając uśmiech, przyjęła od Dextera szklankę. To dziwne jak była... Nie niezręczna. Nie czuła się z tym wszystkim źle, może faktycznie nieco dziwnie i niecodziennie, ale też była nauczona zachowywać się w naprawdę popierdolonych sytuacjach, szczególnie gdy do domu przychodził ktoś, kogo nie lubiła, ale nie był najlepszą osobą żeby mu podpadać. Co prawda Dexter nie podlegał pod żadne kryteria, czy to udawania, że nie czerpie z tego spotkania przyjemności, czy jakiegoś respektu, bo tego nie było akurat, ale podlegał pod umiejętności dostosowania się do sytuacji. Gdy każdy dzień zdawał się stać pod znakiem zapytania i po prostu różne powalone rzeczy się działy dookoła, z czasem człowiek po prostu odpuszczał i dawał się ponieść chwili, coby nie oszaleć przejmowaniem się.
Więc wzięła od niego szklankę, naturalnie muskajac go palcami. Tym razem jednak zrobiła to częściowo specjalnie, a w każdym razie też zwróciła na to uwagę, po dzisiejszym dniu będąc skrycie głupio ciekawą dotyku jego dłoni. But it's only for the science. Uniosła nieznacznie szklankę, jakby w toaście.
- For our sake this year. - Bo jak kogoś nie rozkurwi za bycie debilem, zdziwi się sama sobą. Tak czy inaczej, napiła się whisky, nieco więcej niż może powinna, ale pierwsze podejścia takie są, i wcale się szczególnie nie skrzywiła. - Jebana. - Rzuciła tylko głosem stłumionym, szepczącym, jakby z lekka wypaliło jej gardło. Tak było! Ale to nie zmieniało faktu chęci picia dalej, to tylko była magia Ognistej. Wzięła orzeszka, chrupiąc zaraz z zadowoleniem. Faktycznie pasowało.
- W ogóle, byłam z kwestia fikusa u Opiekuna Gryfonów, mają się tym zająć. Chociaż potem się zastanowiłam kto w ogóle cokolwiek może narzucić Irytkowi. Nawet ja bym się z chujem nie wykłóciła. - Spojrzała ostentacyjnie w górę niby w zastanowieniu, przytykając palec do ust.