05-09-2021, 08:05 PM
W tym całym zupełnie niespodziewanym i dobrowolnym spotkaniu nie podejrzewał miejsca na jakiekolwiek osobiste zwierzenia, a tu Rose poniekąd przedstawiła swoją sytuację rodzinną. Nie powiedziała wiele, ale jednak te kilka informacji wystarczyło, żeby Dexter mógł podejrzewać kilka prawdopodobnych scenariuszy. I najwyraźniej każde z ich miało pewne domowe problemy, zupełnie inne, choć w pewnym sensie podobne.
- W takim razie czasem grono pedagogiczne wybiera odpowiednią osobę na odpowiednią pozycję. - Pokiwał krótko z uznaniem dla jej umiejętności, nie chcą naciskać i zagłębiać się w sytuację w domu, bo nie była to jego sprawa. Powiedziała ile chciała, ale przecież nawet się nie kolegowali, wiec dopytywanie było po prostu nie na miejscu.
Odetchnął z ulgą, kiedy Rose się roześmiała. Całe szczęście jego zamotanie się w słowach odebrała w inny skrajny sposób, który choć bardziej makabryczny, to zdecydowanie był dużo bezpieczniejszy. I nawet dużo bardziej prawdopodobny, bo przecież po tylu latach skakania sobie do gardeł to właśnie morderstwo byłoby naturalnym następstwem, prawda? PRAWDA?!
- W dalszym ciągu mogę zmienić zdanie, może nie kuśmy więc losu. Z zaskoczeniem przyznaję, że I am enjoying your company at the moment. - Posłał jej rozbawiony, choć nieco tajemniczy uśmiech, jakby jednak w głowie planował to morderstwo. Albo coś zgoła innego. Nawet uniósł lekko szklaneczkę w jej kierunku, jakby sugerował, że właśnie za to się teraz napije, po czym upił niewielki łyk, z ukontentowaniem zauważając, że znajome pieczenie nie jest już tak mocne, jak przy pierwszej rundzie.
Nie wtrącał się, kiedy Rose rzucała zaklęcie wyciszające, ale obserwował ją może nazbyt uważnie. Nie oceniająco, raczej... z zaciekawieniem. Mógł się wyrywać i też wyciszać pokój, ale dał jej przestrzeń na zrobienie tego samodzielnie. I o dziwo wyraziła niepewność co do skuteczności zaklęcia, czego zupełnie się nie spodziewał. Nawet uniósł nieco brwi w zdziwieniu.
- Hm, najłatwiej chyba sprawdzić jak jedno z nas wyjdzie z pomieszczenia, a drugie zrobi w środku hałas. Wtedy okaże się czy drzwi tłumią odgłosy z wewnątrz. - Odstawił szklankę na stolik i wstał, gotów podjęcia się którejkolwiek z tych ról. - Mogę zagrać na dudach, są całkiem hałaśliwe... - Skoro już wcześniej do nich nawiązał i stały się obiektem jej rozbawienia, to pół-żartem zaproponował swoją kandydaturę jako tej hałaśliwej strony drzwi. Co prawda na dudach grać nie umiał, nawet nie zamierzał, ale na pianinie już mógł. Tym bardziej, jak Rose miała być za drzwiami i potencjalnie nie słyszeć. Jakoś nie przepadał grywać dla rozrywki słuchaczy, ale jeśli miało się to przysłużyć dobrej sprawie, to widział to jako jedyną rozsądną formę.
- W takim razie czasem grono pedagogiczne wybiera odpowiednią osobę na odpowiednią pozycję. - Pokiwał krótko z uznaniem dla jej umiejętności, nie chcą naciskać i zagłębiać się w sytuację w domu, bo nie była to jego sprawa. Powiedziała ile chciała, ale przecież nawet się nie kolegowali, wiec dopytywanie było po prostu nie na miejscu.
Odetchnął z ulgą, kiedy Rose się roześmiała. Całe szczęście jego zamotanie się w słowach odebrała w inny skrajny sposób, który choć bardziej makabryczny, to zdecydowanie był dużo bezpieczniejszy. I nawet dużo bardziej prawdopodobny, bo przecież po tylu latach skakania sobie do gardeł to właśnie morderstwo byłoby naturalnym następstwem, prawda? PRAWDA?!
- W dalszym ciągu mogę zmienić zdanie, może nie kuśmy więc losu. Z zaskoczeniem przyznaję, że I am enjoying your company at the moment. - Posłał jej rozbawiony, choć nieco tajemniczy uśmiech, jakby jednak w głowie planował to morderstwo. Albo coś zgoła innego. Nawet uniósł lekko szklaneczkę w jej kierunku, jakby sugerował, że właśnie za to się teraz napije, po czym upił niewielki łyk, z ukontentowaniem zauważając, że znajome pieczenie nie jest już tak mocne, jak przy pierwszej rundzie.
Nie wtrącał się, kiedy Rose rzucała zaklęcie wyciszające, ale obserwował ją może nazbyt uważnie. Nie oceniająco, raczej... z zaciekawieniem. Mógł się wyrywać i też wyciszać pokój, ale dał jej przestrzeń na zrobienie tego samodzielnie. I o dziwo wyraziła niepewność co do skuteczności zaklęcia, czego zupełnie się nie spodziewał. Nawet uniósł nieco brwi w zdziwieniu.
- Hm, najłatwiej chyba sprawdzić jak jedno z nas wyjdzie z pomieszczenia, a drugie zrobi w środku hałas. Wtedy okaże się czy drzwi tłumią odgłosy z wewnątrz. - Odstawił szklankę na stolik i wstał, gotów podjęcia się którejkolwiek z tych ról. - Mogę zagrać na dudach, są całkiem hałaśliwe... - Skoro już wcześniej do nich nawiązał i stały się obiektem jej rozbawienia, to pół-żartem zaproponował swoją kandydaturę jako tej hałaśliwej strony drzwi. Co prawda na dudach grać nie umiał, nawet nie zamierzał, ale na pianinie już mógł. Tym bardziej, jak Rose miała być za drzwiami i potencjalnie nie słyszeć. Jakoś nie przepadał grywać dla rozrywki słuchaczy, ale jeśli miało się to przysłużyć dobrej sprawie, to widział to jako jedyną rozsądną formę.