05-09-2021, 10:14 PM
Zaśmiał się przez nos na to stwierdzenie, że nagle może się ujawnić jego ukryty talent do gry na dudach. Szczerze w to wątpił, dlatego nawet nie zamierzał się do nich zbliżać. Jak tylko Rose wyszła z pomieszczenia i zamknęła drzwi, usiadł na długim taborecie przy pianinie i zanim zaczął grać, przesunął samymi opuszkami palców po klawiszach, żeby już podświadomie zakonotować ich szerokość i ułożenie. Odetchnął powoli, głęboko i rozluźnił ramiona, prostując plecy w poprawnej pozycji do gry.
Nie musiał się nawet zastanawiać co zagra, bo dłonie same zaczęły wystukiwać kolejne nuty, wyćwiczone w bieganiu po biało-czarnej klawiaturze. Melodia jaka podświadomie wybrał była zarazem melancholijna i w pewnym stopniu słodka. Utwory muzyki klasycznej były tak oklepane i grywaj je tyle razy na lekcjach pianina, że kiedy nie musiał ich wybierać, to zawsze stawiał na kawałki związane z mugolską popkulturą.
Skupiony na graniu na moment w ogóle zapomniał w jakim celu to robi i po prostu cieszył się możliwością postukania w klawisze bez przymusu.
Nie usłyszał zamykanych drzwi ani kroków, dopiero padający na klawiaturę cień przypomniał mu, że nie był tu sam, a muzyka miała być sprawdzeniem działania rzuconego przez Rose zaklęcia. Mimo to nie przestał grać, spojrzał tylko na nią na moment i nawet uśmiechnął się łagodnie widząc to zaskoczenie malujące się na jej obliczu. Ha, nie ona jedna ma tajemnice.
Kiedy w końcu ostatnia nuta wybrzmiała całkowicie w ciszy pokoju, zdjął dłonie z klawiatury i tym razem spojrzał na Rose już z pełną uwagą zwróconą w jej kierunku. Nie protestował, kiedy dosiadała się tuż obok, zrobił jej nawet trochę miejsca.
- Jestem pełen niespodzianek, Blackwood. - Rozluźniony już przez alkohol i przez tę chwilę z muzyką nawet całkiem zapomniał o tym, że przecież się nie lubią i najzwyczajniej w świecie puścił do niej oko. A może to też przez jej bliskość i bijące od niej ciepło? Aż czuł mrowienie w miejscu, gdzie ich ramiona się stykały i było to... po prostu przyjemne. - Zdaje się, że jest to utwór z jednego z popularnych filmów kina francuskiego, Amelie. Utwór nazywa się "Comptine d'un autre été". - Płynie przeszedł z języka angielskiego na francuski, jakby używał go równie na co dzień, o ojczystej angielszczyzny. Cóż, znał biegle kilka języków obcych, co mogło być kolejną niespodzianką.
Wskazał na swoją szklankę z alkoholem stojącą na stoliku, po prawej stronie Rose, wystarczyło żeby sięgnęła ręką.
- Możesz podać mi szklankę? - Nie chciał wstawać, bo właściwie z jakiegoś powodu miał ochotę nadal grać i nawet wiedział co będzie kolejne. Jak już podała mu alkohol, napił się odrobinę, odstawił szkło tam, gdzie wcześniej stało jej i znowu położył dłonie na klawiaturze.
- Masz młodsze rodzeństwo, więc to może nawet rozpoznasz. - Spojrzał na nią krótko, po czym zaczął grać kolejną melodię. W związku z tym, że siedziała obok, a potrzebował tej strony klawiatury, to trochę bardziej niż przed chwilą naruszył jej przestrzeń osobistą.
Nie musiał się nawet zastanawiać co zagra, bo dłonie same zaczęły wystukiwać kolejne nuty, wyćwiczone w bieganiu po biało-czarnej klawiaturze. Melodia jaka podświadomie wybrał była zarazem melancholijna i w pewnym stopniu słodka. Utwory muzyki klasycznej były tak oklepane i grywaj je tyle razy na lekcjach pianina, że kiedy nie musiał ich wybierać, to zawsze stawiał na kawałki związane z mugolską popkulturą.
Skupiony na graniu na moment w ogóle zapomniał w jakim celu to robi i po prostu cieszył się możliwością postukania w klawisze bez przymusu.
Nie usłyszał zamykanych drzwi ani kroków, dopiero padający na klawiaturę cień przypomniał mu, że nie był tu sam, a muzyka miała być sprawdzeniem działania rzuconego przez Rose zaklęcia. Mimo to nie przestał grać, spojrzał tylko na nią na moment i nawet uśmiechnął się łagodnie widząc to zaskoczenie malujące się na jej obliczu. Ha, nie ona jedna ma tajemnice.
Kiedy w końcu ostatnia nuta wybrzmiała całkowicie w ciszy pokoju, zdjął dłonie z klawiatury i tym razem spojrzał na Rose już z pełną uwagą zwróconą w jej kierunku. Nie protestował, kiedy dosiadała się tuż obok, zrobił jej nawet trochę miejsca.
- Jestem pełen niespodzianek, Blackwood. - Rozluźniony już przez alkohol i przez tę chwilę z muzyką nawet całkiem zapomniał o tym, że przecież się nie lubią i najzwyczajniej w świecie puścił do niej oko. A może to też przez jej bliskość i bijące od niej ciepło? Aż czuł mrowienie w miejscu, gdzie ich ramiona się stykały i było to... po prostu przyjemne. - Zdaje się, że jest to utwór z jednego z popularnych filmów kina francuskiego, Amelie. Utwór nazywa się "Comptine d'un autre été". - Płynie przeszedł z języka angielskiego na francuski, jakby używał go równie na co dzień, o ojczystej angielszczyzny. Cóż, znał biegle kilka języków obcych, co mogło być kolejną niespodzianką.
Wskazał na swoją szklankę z alkoholem stojącą na stoliku, po prawej stronie Rose, wystarczyło żeby sięgnęła ręką.
- Możesz podać mi szklankę? - Nie chciał wstawać, bo właściwie z jakiegoś powodu miał ochotę nadal grać i nawet wiedział co będzie kolejne. Jak już podała mu alkohol, napił się odrobinę, odstawił szkło tam, gdzie wcześniej stało jej i znowu położył dłonie na klawiaturze.
- Masz młodsze rodzeństwo, więc to może nawet rozpoznasz. - Spojrzał na nią krótko, po czym zaczął grać kolejną melodię. W związku z tym, że siedziała obok, a potrzebował tej strony klawiatury, to trochę bardziej niż przed chwilą naruszył jej przestrzeń osobistą.