05-09-2021, 11:13 PM
Muzyka grana na żywo zawsze wzbudzała dużo więcej emocji. Może dlatego, że dużo łatwiej było odebrać uczucia osoby grającej, zaobserwować je i wychwycić w subtelnych zmianach mimiki, ruchów palców na instrumencie, intencji płynącej z wnętrza. Jakkolwiek nie było, Dexter nie chciał muzyką wpędzić Rose w melancholię, raczej w drugą stronę. Spędzali wyjątkowo mile wieczór w swoim towarzystwie, ku własnemu zaskoczeniu nie chciał tego zepsuć.
Nie spojrzał na nią w trakcie grania, bo wystarczyło mu czuć ją obok siebie i już samo to (w połączeniu z whisky) sprawiało, że czuł rozlewające się wewnątrz gorąco. Dopiero po skończeniu utworu, jak już pozwolił ostatniej nucie ucichnąć, zerknął na Gryfonkę wciąż wpatrzoną jak zahipnotyzowana w jego dłonie. Oh yes, they can do much, much more...
Nie spodziewał się tego rumieńca. Ani jakiegoś dziwnego smutku w oczach. Przez to jego własny uśmiech trochę zbladł, jakby zmartwił się, że przez niego jej nastrój zmienił się na gorszy. Normalnie pewnie by się z tego cieszył, ale nie dzisiaj i tym bardziej nie teraz. I nawet jakby chciał odmówić na jej prośbę, to... nie miał serca. Uśmiechnął się tylko nieznacznie.
- Uważaj, bo pomyślę, że zaczynasz mnie lubić... - Rzucił cicho, niemal szeptem, parafrazując jej słowa przed kilkunastu minut. Zastanowił się przez moment co mógłby zagrać i w końcu postawił na utwór, który również mogła znać przez fakt posiadania młodszego rodzeństwa, ale tym razem dużo bardziej podnoszący na duchu, może nawet pobudzający wewnętrzną siłę, a przy tym uroczy i na swój sposób delikatny przez tonację. I zaczął grać. Tym razem co jakiś czas kątem oka zerkając w jej kierunku.
Nie spojrzał na nią w trakcie grania, bo wystarczyło mu czuć ją obok siebie i już samo to (w połączeniu z whisky) sprawiało, że czuł rozlewające się wewnątrz gorąco. Dopiero po skończeniu utworu, jak już pozwolił ostatniej nucie ucichnąć, zerknął na Gryfonkę wciąż wpatrzoną jak zahipnotyzowana w jego dłonie. Oh yes, they can do much, much more...
Nie spodziewał się tego rumieńca. Ani jakiegoś dziwnego smutku w oczach. Przez to jego własny uśmiech trochę zbladł, jakby zmartwił się, że przez niego jej nastrój zmienił się na gorszy. Normalnie pewnie by się z tego cieszył, ale nie dzisiaj i tym bardziej nie teraz. I nawet jakby chciał odmówić na jej prośbę, to... nie miał serca. Uśmiechnął się tylko nieznacznie.
- Uważaj, bo pomyślę, że zaczynasz mnie lubić... - Rzucił cicho, niemal szeptem, parafrazując jej słowa przed kilkunastu minut. Zastanowił się przez moment co mógłby zagrać i w końcu postawił na utwór, który również mogła znać przez fakt posiadania młodszego rodzeństwa, ale tym razem dużo bardziej podnoszący na duchu, może nawet pobudzający wewnętrzną siłę, a przy tym uroczy i na swój sposób delikatny przez tonację. I zaczął grać. Tym razem co jakiś czas kątem oka zerkając w jej kierunku.