07-09-2021, 10:05 PM
Miała nadzieję na spokojne popołudnie. Było nawet dość słonecznie, chyba nie aż tak bardzo zimno, jedynie wiatr uderzał w stare okiennice zamku, ale to nie szkodziło. Zamierzała wskoczyć w jakąś kurtkę i po zajęciach uciec do Zakazanego Lasu, jak zawsze, z daleka od ludzi.
Tylko że świat miał dla niej nieco inny plan.
Może to było dość nietypowe, ale zdecydowała się na zajęcia z mugoloznawstwa. Uznała je za dość praktyczne, bo jakby nie spojrzał – żyli w świecie zdominowanym przez mugoli i prędzej czy później, w jej życiu w końcu dojdzie do większego i bardziej znaczącego kontaktu z nimi. Dlatego uważała, że warto było się o nich uczyć – o zwyczajach, technologii i… innych dość dziwacznych rzeczach, którymi zastępowali sobie zaklęcia.
Oczywiście, dziwnym by było w tym zamku, gdyby coś umknęło czyjejkolwiek uwadze, albo gdyby ktoś nie skomentował czyjegoś wyboru, sądząc, że jego zdanie w jakiś sposób w ogóle się liczyło do powszechnej opinii.
— E, wężodupna – odezwał się czyjś zaczepny głos, który zamierzała zignorować, kiedy wychodziła z klasy mugoloznawstwa. Rzuciła tylko dość mordercze spojrzenie na chłopaka, który ją zaczepił z dość bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Jego ekipa, jak zwykle czająca się za plecami takiego chojraka, najwidoczniej była z niego dumna. – Co, wiesz już, jak się przemienia szlamy w kamień?
Wywróciła oczami, poprawiając sobie jedynie torbę na ramieniu i przechodząc dalej, z intencją kompletnego zignorowania tych idiotów.
— No co Ty, nam nie powiesz?
— Pewnie spieszy się do Komnaty Tajemnic.
— Tak, uważajcie, bo na was jeszcze napuszczę jakiegoś bazyliszka – burknęła pod nosem, chyba niepotrzebnie, bo za moment wydobył się z ich strony pełen udawanego strachu pomruk.
— Kolegów tak potraktujesz?
— Ale weź nam powiedz najpierw, jak to zrobić, nie?
— Może ma to w notatkach z lekcji? – zapytał jeden odważny i sięgnął ręką natychmiast do jej torby.
Niczym wyczulone zwierzę, Heidi odtrąciła jego łapsko, stając w końcu w miejscu, twarzą w twarz z bandą debili, która myślała, że znalazła sobie kozła ofiarnego. Spojrzała na nich spode łba. Jako że sama jej uroda była dość niepokojąca, na niewtajemniczonych mogło to zrobić dobre wrażenie…
— A może chcecie zapoznać się z moimi przyjaciółmi? – spytała, stawiając krok w ich stronę. Ku jej satysfakcji, banda kretynów jednak się przestraszyła i cofnęła. Powinna sobie dodać jakieś punkty do zastraszania za morderczy wzrok. I bonus do wdzięczności za wężoustość. – Wyssstarczy, że ich zawołam. Przyjdą tutaj. Te niegroźne. I te śmiertelnie jadowite.
— Jesteś jakaś pojebana! – pojawił się komentarz z tyłu grupki.
Na twarzy Heidi pojawił się tylko uśmieszek, mówiący nawet nie wiesz, jak bardzo.
— Może się przekonamy?
Cisza. Nikt się nie ruszył. Jakby wszyscy czekali, czy w ogóle byłaby do tego zdolna. Wargi Ślizgonki lekko drgnęły, kiedy wymyślnym szeptem zaczęła cicho syczeć:
— Sssssahajasssssshiassstaha.
Nie mówiła nic konkretnego. To nawet nie była mowa węży, tylko jakiś losowy syk, który sobie właśnie wymyśliła na poczekaniu – ale zadziałał. Stawiała kolejne kroki w stronę grupki, sycząc wymyślnie w ich stronę, aż w końcu któryś z odważnych krzyknął krótkie kurwa! i uciekł czym prędzej w stronę schodów. Reszta bardzo szybko poszła jego śladem.
A Heidi uśmiechnęła się tylko z rozbawieniem – i już miała się odwracać, kiedy jej wzrok trafił na dość znajomą, ciemnoskórą sylwetkę starszego Ślizgona.
O kurwa…