08-09-2021, 11:25 PM
Obydwoje mieli doskonałą okazję do uświadomienia sobie jak mało wiedzą o tym drugim i jak bardzo dali się przez lata ponosić przedwczesnym osądom. Bo teraz - w upojeniu nie tylko alkoholem, ale również wyjątkowo naładowaną atmosferą - każde z nich co chwilę było ofiarą zaskoczenia. I to pozytywnego zaskoczenia!
Gdyby ktoś kilka dni temu zasugerował Dexterowi, że nie tylko będzie pił z Blackwood, ale będą się całować, to odesłałby takiego delikwenta do Munga na badania pod kątem urojeń. Prędzej podejrzewał, że Gryfonka rzuci mu się do gardła i wyrwie tchawicę - w najlepszym wypadku - niż w nawet spojrzy na niego przychylniej. A tu taka niespodzianka! Nie dość, że faktycznie się całowali - i to całkiem bez pamięci, wziąwszy pod uwagę to, jak bardzo byli obydwoje chętni do kontynowania po tej krótkiej przerwie - to na dodatek wciągnął ją sobie na kolana nie tylko dla wygody. Chciał jej bliskości w tej chwili dużo bardziej, niż byłby w stanie przyznać nawet przed samym sobą.
Wciąż pozostawała jednak między nimi pewna granica, dzięki której Dexter wmawiał sam sobie, że they're doing it for science, żeby wydać wyrok odnośnie wyłożonej przez Rose teorii odnośnie swojego talent. I gdyby tylko chciał, to mógłby przerwać tę wyjątkowo przyjemną chwilę.
Ale nie chciał.
Tym bardziej pod wpływem wędrującego dotyku jej ciepłych dłoni, które zostawiały za sobą rozgorzałą ścieżkę. To i tak było nic, bo jak poczuł delikatne palce przesuwające się bezpośrednio po skórze na dole pleców, poczuł nie tylko jak robi mu się gorąco, ale też jakby nagle całe ciało zaczęło drżeć w oczekiwaniu na więcej. W odruchu nieco wyprężył kręgosłup i pomiędzy pocałunkami nabrał gwałtowniejszy haust powietrza. Jeszcze przed chwilą istniejąca granica zaczęła błyskawicznie zanikać.
Ani myślał w tej chwili oderwać się od Rose, tak niewielkim dotykiem odblokowała jakąś tamę wstrzymywanych emocji i chciał więcej.
Taboret stał na tyle blisko pianina, że wystarczyło że odrobinę przesunął się na taborecie, napierając na Blackwood wciąż w tej samej siedzącej pozycji i zaraz oparła się o klawiaturę. Nie było wątpliwości, że to klawiatura, bo kilka randomowych dźwięków przerwało ciszę pokoju w dramatycznym proteście na tak nagły nacisk. Żeby nie wbijały jej się w plecy, za moment jego dłoń wsunęła się pomiędzy brzeg instrumentu i kręgosłup, a druga ręka zacisnęła się na moment na udzie, żeby za chwilę powędrować w górę i zatrzymać się tuż pod biustem, oparta na żebrach, czując pod materiałem koszulki kancik bielizny.
Gdyby ktoś kilka dni temu zasugerował Dexterowi, że nie tylko będzie pił z Blackwood, ale będą się całować, to odesłałby takiego delikwenta do Munga na badania pod kątem urojeń. Prędzej podejrzewał, że Gryfonka rzuci mu się do gardła i wyrwie tchawicę - w najlepszym wypadku - niż w nawet spojrzy na niego przychylniej. A tu taka niespodzianka! Nie dość, że faktycznie się całowali - i to całkiem bez pamięci, wziąwszy pod uwagę to, jak bardzo byli obydwoje chętni do kontynowania po tej krótkiej przerwie - to na dodatek wciągnął ją sobie na kolana nie tylko dla wygody. Chciał jej bliskości w tej chwili dużo bardziej, niż byłby w stanie przyznać nawet przed samym sobą.
Wciąż pozostawała jednak między nimi pewna granica, dzięki której Dexter wmawiał sam sobie, że they're doing it for science, żeby wydać wyrok odnośnie wyłożonej przez Rose teorii odnośnie swojego talent. I gdyby tylko chciał, to mógłby przerwać tę wyjątkowo przyjemną chwilę.
Ale nie chciał.
Tym bardziej pod wpływem wędrującego dotyku jej ciepłych dłoni, które zostawiały za sobą rozgorzałą ścieżkę. To i tak było nic, bo jak poczuł delikatne palce przesuwające się bezpośrednio po skórze na dole pleców, poczuł nie tylko jak robi mu się gorąco, ale też jakby nagle całe ciało zaczęło drżeć w oczekiwaniu na więcej. W odruchu nieco wyprężył kręgosłup i pomiędzy pocałunkami nabrał gwałtowniejszy haust powietrza. Jeszcze przed chwilą istniejąca granica zaczęła błyskawicznie zanikać.
Ani myślał w tej chwili oderwać się od Rose, tak niewielkim dotykiem odblokowała jakąś tamę wstrzymywanych emocji i chciał więcej.
Taboret stał na tyle blisko pianina, że wystarczyło że odrobinę przesunął się na taborecie, napierając na Blackwood wciąż w tej samej siedzącej pozycji i zaraz oparła się o klawiaturę. Nie było wątpliwości, że to klawiatura, bo kilka randomowych dźwięków przerwało ciszę pokoju w dramatycznym proteście na tak nagły nacisk. Żeby nie wbijały jej się w plecy, za moment jego dłoń wsunęła się pomiędzy brzeg instrumentu i kręgosłup, a druga ręka zacisnęła się na moment na udzie, żeby za chwilę powędrować w górę i zatrzymać się tuż pod biustem, oparta na żebrach, czując pod materiałem koszulki kancik bielizny.