09-09-2021, 12:50 AM
Nawet jeśli Dexter też nie należał do osób przesadnie powściągliwych i pruderyjnych, to jednak "sypianie z wrogiem" w ogóle nie leżało w jego naturze. A przecież Rose przez tyle lat była jego nemesis, że powinien w tej chwili nie tylko przerwać tę całą sytuację, ale jeszcze ją opierdolić, tak dla zasady. Dlaczego więc nie był w stanie tego zrobić, ba, w ogóle nawet nie chciał próbować? Czuł się zbyt komfortowo w tej chwili, wszystko sprawiało wrażenie tak bardzo... właściwego, że ostatnim co teraz chodziło mu po głowie było odsunięcie się ,wyjście, powrót do PW jakby nigdy nic.
Okej, miał jakieś tam rodzinne obowiązki, narzuconą narzeczoną, z którą miał wziąć ślub jak obydwoje skończą Hogwart, ale dopóki byli w szkole... cóż, czego oczy nie widza, tego sercu nie żal, dopóki pewne rzeczy działy się za zamkniętymi drzwiami, to nie było problemu. Dopóki publicznie ani on, ani Mia nie przynosili wstydu swoim rodzinom, to Dexter tak naprawdę nie miał nic przeciwko temu, żeby i ona korzystała z życia dopóki może, bo po ślubie może to być nieco bardziej skomplikowane.
Nie ważne. To wszystko było teraz tak bardzo nie ważne, że Beckett ani przez moment nawet nie pomyślał świadomie o swojej narzeczonej i o rodzinnej reputacji. Drzwi były zamknięte i wyciszone, niech się dzieje wola nieba - z nią się zawsze zgadzać trzeba!
Dlatego nie protestował, ani nie zawahał się choćby przez moment, jak poczuł zdecydowany ruch rąk Rose podciągający jego koszulkę w górę. Oderwał się od jej ust tylko na chwilę, żeby jednym ruchem zdjąć z siebie zbędny fragment garderoby (oczywiście przy jej pomocy) i rzucić za siebie. Nie pozostał jej dłużny, bo choć wrócił do przerwanego pocałunku jak tylko materiał poleciał w tył, to jego dłonie od razu zabrały się do roboty - wyciągnęły koszulkę Rose zza paska spodni, żeby zdecydowanie podwinąć w górę, palcami przesuwając po jej odkrytej skórze i delektując tym uczuciem porażenia prądem, które teraz właściwie trwało cały czas.
A jak już materiał odleciał gdzieś w przestrzeń, dłonie odnalazły biodra, a zaraz i pośladki, zacisnęły się na nich delikatnie i uniosły bez większego wysiłku, żeby posadzić na klawiaturze pianina. Znowu mieszanina randomowych dźwięków przerwała ciszę, ale jakoś nawet nie zwrócił na to uwagi. Podniósł się z taboretu w tym samym momencie, co "przeniósł" Rose na klawisze i w zniecierpliwieniu odepchnął siedzisko nogą gdzieś w tył. Z pewnością wywróciło się, bo nagły stukot zmieszał się z kakofonią pojedynczych nut.
Te kilka sekund przerwanego pocałunku wystarczyło, żeby Dexter spojrzał na Rose z pożądaniem, którego przed chwilą jeszcze w jego wzroku z pewnością nie było. A może było, ale zakamuflowane pod postacią innej emocji?
Słowa były tu zbędne, ale to jedno spojrzenie niosło za sobą pytanie, czy powinni brnąć w to, co tak beztrosko rozpoczęli. Jakby tylko Gryfonka chciała się wycofać, to miała ku temu ostatnią szansę.
Okej, miał jakieś tam rodzinne obowiązki, narzuconą narzeczoną, z którą miał wziąć ślub jak obydwoje skończą Hogwart, ale dopóki byli w szkole... cóż, czego oczy nie widza, tego sercu nie żal, dopóki pewne rzeczy działy się za zamkniętymi drzwiami, to nie było problemu. Dopóki publicznie ani on, ani Mia nie przynosili wstydu swoim rodzinom, to Dexter tak naprawdę nie miał nic przeciwko temu, żeby i ona korzystała z życia dopóki może, bo po ślubie może to być nieco bardziej skomplikowane.
Nie ważne. To wszystko było teraz tak bardzo nie ważne, że Beckett ani przez moment nawet nie pomyślał świadomie o swojej narzeczonej i o rodzinnej reputacji. Drzwi były zamknięte i wyciszone, niech się dzieje wola nieba - z nią się zawsze zgadzać trzeba!
Dlatego nie protestował, ani nie zawahał się choćby przez moment, jak poczuł zdecydowany ruch rąk Rose podciągający jego koszulkę w górę. Oderwał się od jej ust tylko na chwilę, żeby jednym ruchem zdjąć z siebie zbędny fragment garderoby (oczywiście przy jej pomocy) i rzucić za siebie. Nie pozostał jej dłużny, bo choć wrócił do przerwanego pocałunku jak tylko materiał poleciał w tył, to jego dłonie od razu zabrały się do roboty - wyciągnęły koszulkę Rose zza paska spodni, żeby zdecydowanie podwinąć w górę, palcami przesuwając po jej odkrytej skórze i delektując tym uczuciem porażenia prądem, które teraz właściwie trwało cały czas.
A jak już materiał odleciał gdzieś w przestrzeń, dłonie odnalazły biodra, a zaraz i pośladki, zacisnęły się na nich delikatnie i uniosły bez większego wysiłku, żeby posadzić na klawiaturze pianina. Znowu mieszanina randomowych dźwięków przerwała ciszę, ale jakoś nawet nie zwrócił na to uwagi. Podniósł się z taboretu w tym samym momencie, co "przeniósł" Rose na klawisze i w zniecierpliwieniu odepchnął siedzisko nogą gdzieś w tył. Z pewnością wywróciło się, bo nagły stukot zmieszał się z kakofonią pojedynczych nut.
Te kilka sekund przerwanego pocałunku wystarczyło, żeby Dexter spojrzał na Rose z pożądaniem, którego przed chwilą jeszcze w jego wzroku z pewnością nie było. A może było, ale zakamuflowane pod postacią innej emocji?
Słowa były tu zbędne, ale to jedno spojrzenie niosło za sobą pytanie, czy powinni brnąć w to, co tak beztrosko rozpoczęli. Jakby tylko Gryfonka chciała się wycofać, to miała ku temu ostatnią szansę.