09-09-2021, 02:15 AM
+18 i guess xD
Noszenie po całej sali to by była przesada - tyle czasu by stracili! A pianino było tuż obok, bardzo poręcznie i wygodnie i na względnie dobrej wysokości. Nie było czasu na takie pierdoły, alkohol i upojenie buzującym hormonami zawróciły w głowie bardzo skutecznie i cały świat poza drzwiami sali muzycznej przestał istnieć. Cała ta obustronna nienawiść, sprzeczki, przytyki i wyniosłość również przestały istnieć.
Nie, nie wahał się, po prostu w tym całym ekstatycznym stanie odnalazł w sobie wyuczone maniery i najzwyczajniej w świecie chciał upewnić się, że obydwoje tego chcą tak samo. I, oh boy, jakże niemożliwie bardzo chcieli.
Jakby miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to Rose rozwiała je jednym niepozornym ruchem. Cichy charakterystyczny dźwięk rozsuwanego zamka błyskawicznego i dodatkowo to zdecydowane, pełne pożądania spojrzenie dziewczyny wywołały nieco głupawy, szelmowski uśmiech na twarzy Dextera. Nawet spojrzał w dół na własne spodnie, jakby w zaskoczeniu. Ale jak ponownie podniósł wzrok na ciemne oczy Rose, to nie było w nim żadnego zdziwienia, żadnego zawahania ani choćby cienia zwątpienia. Sam też wsunął palce za pasek jej spodni i pociągnął krótkim, gwałtownym ruchem do siebie, akurat tak żeby pod wpływem impulsu oparła się o niego ponownie, ale nie zjechała z klawiatury pianina.
- Jeśli próbujesz w ten sposób przekonać mnie, że faktycznie masz talent do całowania... - Jakby dla podkreślenia swoich słów pocałował ją żarliwie, choć krótko, jednocześnie pozwalając własnym palcom na rozpięcie jej spodni i zdecydowane zsunięcie ich z jej bioder na tyle, na ile pozwalała w tej chwili pozycja. -... to jesteś na dobrej drodze... - Przygryzł własną dolną wargę, uśmiechając się sugestywnie, kiedy odsunął się na pół kroku. Obydwie dłonie, które do tej pory spoczywały na biodrach Rose, przesunęły się nieco w górę, aż przeniosły się na łokci i stamtąd przesunęły w dół do nadgarstków, aż finalnie złapał jej dłonie i pociągnął delikatnie, żeby też odsunęła się odrobinę od pianina. I tylko po to, żeby zaraz móc samymi palcami przesunąć po całej długości jej ramion do barków, na łopatki i w dół, aż wsunęły się pod materiał spodni i bielizny, tym samym zsuwając je coraz bardziej z pośladków.
Noszenie po całej sali to by była przesada - tyle czasu by stracili! A pianino było tuż obok, bardzo poręcznie i wygodnie i na względnie dobrej wysokości. Nie było czasu na takie pierdoły, alkohol i upojenie buzującym hormonami zawróciły w głowie bardzo skutecznie i cały świat poza drzwiami sali muzycznej przestał istnieć. Cała ta obustronna nienawiść, sprzeczki, przytyki i wyniosłość również przestały istnieć.
Nie, nie wahał się, po prostu w tym całym ekstatycznym stanie odnalazł w sobie wyuczone maniery i najzwyczajniej w świecie chciał upewnić się, że obydwoje tego chcą tak samo. I, oh boy, jakże niemożliwie bardzo chcieli.
Jakby miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to Rose rozwiała je jednym niepozornym ruchem. Cichy charakterystyczny dźwięk rozsuwanego zamka błyskawicznego i dodatkowo to zdecydowane, pełne pożądania spojrzenie dziewczyny wywołały nieco głupawy, szelmowski uśmiech na twarzy Dextera. Nawet spojrzał w dół na własne spodnie, jakby w zaskoczeniu. Ale jak ponownie podniósł wzrok na ciemne oczy Rose, to nie było w nim żadnego zdziwienia, żadnego zawahania ani choćby cienia zwątpienia. Sam też wsunął palce za pasek jej spodni i pociągnął krótkim, gwałtownym ruchem do siebie, akurat tak żeby pod wpływem impulsu oparła się o niego ponownie, ale nie zjechała z klawiatury pianina.
- Jeśli próbujesz w ten sposób przekonać mnie, że faktycznie masz talent do całowania... - Jakby dla podkreślenia swoich słów pocałował ją żarliwie, choć krótko, jednocześnie pozwalając własnym palcom na rozpięcie jej spodni i zdecydowane zsunięcie ich z jej bioder na tyle, na ile pozwalała w tej chwili pozycja. -... to jesteś na dobrej drodze... - Przygryzł własną dolną wargę, uśmiechając się sugestywnie, kiedy odsunął się na pół kroku. Obydwie dłonie, które do tej pory spoczywały na biodrach Rose, przesunęły się nieco w górę, aż przeniosły się na łokci i stamtąd przesunęły w dół do nadgarstków, aż finalnie złapał jej dłonie i pociągnął delikatnie, żeby też odsunęła się odrobinę od pianina. I tylko po to, żeby zaraz móc samymi palcami przesunąć po całej długości jej ramion do barków, na łopatki i w dół, aż wsunęły się pod materiał spodni i bielizny, tym samym zsuwając je coraz bardziej z pośladków.