10-09-2021, 12:51 AM
Musiała się napić. Nie miała pojęcia, czyją inicjatywą była ta cholerna impreza, ale cieszyła się, że ktoś wpadł na tak fenomenalny pomysł, aby ją zrobić. Musiała się napić.
Jak za każdym razem na początku powrotu do szkoły, czy to z wakacji, czy przerwy świątecznej, chodziła cała wściekła i nabuzowana, warczała praktycznie na każdego i cudem było, że z jej oczu nie strzelają jeszcze lasery. A może to by było praktyczne – przemienić się bazyliszka i zabijać spojrzeniem? Byłoby. Gorzej, że chyba transmutacja nie przewidziała takiego zaklęcia. A jeśli przewidziała, to Alice i tak nie radziła sobie z nią na tyle, żeby się w to bawić.
W życiu by się nie spodziewała, że uzna towarzystwo Valeriana za dobre (no dobra, uznałaby, ale ostatnio widocznie nie była w sosie, to dawało plus pięćdziesiąt co najmniej do narzekania i bycia wredną małpą), ale stwierdziła, że pójdzie razem z nim. Reszta ekipy gdzieś się zresztą zapodziała i miała małą nadzieję, że spotkają ich może na miejscu.
Wcisnęła się dzisiaj w półprzezroczyste, czarne body z różowymi kwiatkami, pod które założyła czarny top nieco odkrywający jej brzuch, a do tego dżinsy z wysokim stanem i czarne tenisówki. Włosy z różowym pasemkiem spięła, jak zwykle, w koński ogon i ze złotymi kolczykami ruszyła w stronę pustej komnaty, której położenie doskonale znała. Znała położenie wielu ciekawych zakamarków zamku.
Nie podobało jej się na razie to, że wszyscy byli tak blisko siebie i się dotykali. Znaczy, niech oni sobie włażą nawet do gardeł, byleby jej nie dotykali. Toteż była zajęta, żeby przelawirować jakoś pomiędzy ściśniętym tłumem, żeby tylko ktokolwiek jej nie dotknął – nic więc dziwnego, że nie zauważyła Hiroshiego. Spojrzała w jego stronę dopiero przy stole, gdy dostrzegł go Valerian. Hiroshi rozmawiał z Nico, Alice znała go głównie dlatego, że chłopak był w tej samej klasie, co ona. Był dziwny. Ale Hiroshi go z jakiegoś względu lubił, więc… w sumie nic jej do tego nie było.
Skrzywiła się nieco, kiedy Valerian wziął do ręki cukierka, zachęcając do małego wyzwania, kto dorzuci do Hiroshiego… Nie przepadała za słodyczami, ale w sumie do czego lepiej się miały nadawać niż nie do wyrzucenia?
Toteż złapała w dłoń jakiegoś pierwszego lepszego cukierka, zamachnęła się z całej siły – i trafiła w Hiroshiego. Sama była zdziwiona, ale to najwidoczniej moc ostatniego wkurwienia!
Z bezczelnym uśmieszkiem zwróciła się w stronę Vala, krzyżując ramiona pod biustem.
— Przegrany tańczy lambadę na stole.
Jakkolwiek wyglądała lambada, chyba chciała to zobaczyć.
Jak za każdym razem na początku powrotu do szkoły, czy to z wakacji, czy przerwy świątecznej, chodziła cała wściekła i nabuzowana, warczała praktycznie na każdego i cudem było, że z jej oczu nie strzelają jeszcze lasery. A może to by było praktyczne – przemienić się bazyliszka i zabijać spojrzeniem? Byłoby. Gorzej, że chyba transmutacja nie przewidziała takiego zaklęcia. A jeśli przewidziała, to Alice i tak nie radziła sobie z nią na tyle, żeby się w to bawić.
W życiu by się nie spodziewała, że uzna towarzystwo Valeriana za dobre (no dobra, uznałaby, ale ostatnio widocznie nie była w sosie, to dawało plus pięćdziesiąt co najmniej do narzekania i bycia wredną małpą), ale stwierdziła, że pójdzie razem z nim. Reszta ekipy gdzieś się zresztą zapodziała i miała małą nadzieję, że spotkają ich może na miejscu.
Wcisnęła się dzisiaj w półprzezroczyste, czarne body z różowymi kwiatkami, pod które założyła czarny top nieco odkrywający jej brzuch, a do tego dżinsy z wysokim stanem i czarne tenisówki. Włosy z różowym pasemkiem spięła, jak zwykle, w koński ogon i ze złotymi kolczykami ruszyła w stronę pustej komnaty, której położenie doskonale znała. Znała położenie wielu ciekawych zakamarków zamku.
Nie podobało jej się na razie to, że wszyscy byli tak blisko siebie i się dotykali. Znaczy, niech oni sobie włażą nawet do gardeł, byleby jej nie dotykali. Toteż była zajęta, żeby przelawirować jakoś pomiędzy ściśniętym tłumem, żeby tylko ktokolwiek jej nie dotknął – nic więc dziwnego, że nie zauważyła Hiroshiego. Spojrzała w jego stronę dopiero przy stole, gdy dostrzegł go Valerian. Hiroshi rozmawiał z Nico, Alice znała go głównie dlatego, że chłopak był w tej samej klasie, co ona. Był dziwny. Ale Hiroshi go z jakiegoś względu lubił, więc… w sumie nic jej do tego nie było.
Skrzywiła się nieco, kiedy Valerian wziął do ręki cukierka, zachęcając do małego wyzwania, kto dorzuci do Hiroshiego… Nie przepadała za słodyczami, ale w sumie do czego lepiej się miały nadawać niż nie do wyrzucenia?
Toteż złapała w dłoń jakiegoś pierwszego lepszego cukierka, zamachnęła się z całej siły – i trafiła w Hiroshiego. Sama była zdziwiona, ale to najwidoczniej moc ostatniego wkurwienia!
Z bezczelnym uśmieszkiem zwróciła się w stronę Vala, krzyżując ramiona pod biustem.
— Przegrany tańczy lambadę na stole.
Jakkolwiek wyglądała lambada, chyba chciała to zobaczyć.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.