10-09-2021, 02:34 AM
Żadnych głupich komentarzy? Żadnych sugestii, jakoby Philip usilnie go śledził? Ani spojrzenia? Podśmiewania się? Co, znudziło mu się to wszystko?
A jednak Philip nie chciał dawać mu zbyt dużej satysfakcji. Twardo milczał, kiedy ten rozkładał rzeczy na podłodze. Na pewno zimnej, zresztą podłodze. Nie wspominając już o tym, że ogólnie pomieszczenie zdawało się chłodniejsze, niż ta bardzie użytkowa część lochów i chłopak już zdążył zatęsknić za ciepłem kominka w Pokoju Wspólnym, który dziś starał się opuścić jak najszybciej. To znaczy, i tak to planował, ale przeciągana przez Aspasię rozmowa była... Cóż, na swój sposób wyczerpująca. Byłoby dobrze, gdyby odpuściła po przeprosinach, które podbudowały jego ego, ale brnąc dalej wszystko zepsuła. No trudno.
Zmarszczył wreszcie brwi, przekrzywiając głowę i patrząc dalej na poczynania Aarona i choć jasne było, że ma zamiar coś uwarzyć, dosłownie calutka reszta już jasna nie była. Co? Dlaczego? Dlaczego tutaj? I co dalej?
Westchnął cicho, poddając się przy tym w milczeniu. Nie był pewien, czy tego właśnie oczekiwał Moon, czy też może miał go już dosyć, ale jedyną alternatywną opcją byłoby po prostu wyjść... Nie tędy droga.
- Dobra, co robisz? - spytał takim tonem, jakby poddał się już na wstępie. I w gruncie rzeczy coś w tym było. Innym razem groziłby szlabanem na dzień dobry... Teraz zapytał otwarcie z ciekawości. Może coś choć trochę się zmieniało?
A jednak Philip nie chciał dawać mu zbyt dużej satysfakcji. Twardo milczał, kiedy ten rozkładał rzeczy na podłodze. Na pewno zimnej, zresztą podłodze. Nie wspominając już o tym, że ogólnie pomieszczenie zdawało się chłodniejsze, niż ta bardzie użytkowa część lochów i chłopak już zdążył zatęsknić za ciepłem kominka w Pokoju Wspólnym, który dziś starał się opuścić jak najszybciej. To znaczy, i tak to planował, ale przeciągana przez Aspasię rozmowa była... Cóż, na swój sposób wyczerpująca. Byłoby dobrze, gdyby odpuściła po przeprosinach, które podbudowały jego ego, ale brnąc dalej wszystko zepsuła. No trudno.
Zmarszczył wreszcie brwi, przekrzywiając głowę i patrząc dalej na poczynania Aarona i choć jasne było, że ma zamiar coś uwarzyć, dosłownie calutka reszta już jasna nie była. Co? Dlaczego? Dlaczego tutaj? I co dalej?
Westchnął cicho, poddając się przy tym w milczeniu. Nie był pewien, czy tego właśnie oczekiwał Moon, czy też może miał go już dosyć, ale jedyną alternatywną opcją byłoby po prostu wyjść... Nie tędy droga.
- Dobra, co robisz? - spytał takim tonem, jakby poddał się już na wstępie. I w gruncie rzeczy coś w tym było. Innym razem groziłby szlabanem na dzień dobry... Teraz zapytał otwarcie z ciekawości. Może coś choć trochę się zmieniało?