11-09-2021, 07:02 PM
Może i gdyby przyszedł tu w trochę lepszym humorze, to nie byłby aż tak wredny. Może. Ale dzisiaj gówniaki miały wyjątkowego pecha, bo chociaż Alex wiedział, że świadomie i tak otwarcie nie nagrabiliby sobie u niego, to wcale nie zamierzał dawać im taryfy ulgowej. Niech przypomną sobie gdzie ich miejsce i najlepiej niech pamiętają przez cały rok.
Czerpał wyjątkowo dużo satysfakcji z tego, jak bardzo w tej chwili się go bali. Nie dość, że jeden spierdolił w podskokach, drugi próbował udawać, że go nie ma, to trzecia drżała jak galareta na odwirowującej pralce. To trochę załagodziło wkurwa, ale nadal nie było wystarczająco, żeby dał im spokój, trzeba było porozstawiać gnojki po kątach.
Zaklęcie rzucone przez wyraźnie zestresowaną Alice nie przyniosło pożądanego efektu, co mógł chociażby czuć przez ciągłą wilgoć materiału. Cóż, dostała szansę, a że jej nie wyszło, to zmierzy się z konsekwencjami. Alex spojrzał w dół na tiszert, a następnie na wyraźnie przerażone dziewczę.
- I ty to nazywasz czyszczeniem? - Z mieszaniną kpiny i złości w głosie, wskazał na wciąż widniejącą na materiale plamę, choć w jakimś stopniu bledszą. Trzymaną do tej pory butelkę ognistej wetknął Valerianowi w ręce (niech mu nawet przez myśl nie przychodzi nalać sobie choć trochę), żeby przypadkiem ktoś mu jej nie zajebał, jeśli odstawiłby na stół, po czym ściągnął z siebie koszulkę, przetarł nią twarz i mokre od ponczu włosy, a następnie rzucił w Alice. Czy złapała, czy nie, świadczyło o jej refleksie w tej chwili. - Zapierdalaj sprać, za chwilę widzę cię z powrotem. I dobrze wykręć. - Rzucił jej groźne spojrzenie i skinął głową w kierunku wyjścia z sali, żeby czym prędzej gnała do łazienki. I lepiej niech się postara tym razem.
Odwrócił od niej uwagę, tym razem przenosząc spojrzenie na Valeriana udającego część wystroju wnętrza, stojak na alkohol. Odebrał butelkę, po czym z kieszeni spodni wytargał paczkę papierosów. Wyłuskał jednego, odpalił najzwyklejszą w świecie zapalniczką i zapił kolejnym łykiem, dopiero wypuszczając dym z płuc. Przez cały ten czas uważnie i surowo przyglądając się chłopakowi.
- To był twój pomysł? Czy tamtego chojraka? - Mówiąc o "tamtym chojraku" miał na myśli Hiro. Jakoś nie brał nawet pod uwagę, żeby to całe oblanie ponczem było przypadkiem. Okej, może i nie on był celem (lepiej dla nich, żeby nie był), ale jednak oberwał, a wchodząc do sali minął po drodze ociekającego ponczem Slizgona, więc mógł założyć że gówniaki znowu rzucały sobie wyzwania.
Czerpał wyjątkowo dużo satysfakcji z tego, jak bardzo w tej chwili się go bali. Nie dość, że jeden spierdolił w podskokach, drugi próbował udawać, że go nie ma, to trzecia drżała jak galareta na odwirowującej pralce. To trochę załagodziło wkurwa, ale nadal nie było wystarczająco, żeby dał im spokój, trzeba było porozstawiać gnojki po kątach.
Zaklęcie rzucone przez wyraźnie zestresowaną Alice nie przyniosło pożądanego efektu, co mógł chociażby czuć przez ciągłą wilgoć materiału. Cóż, dostała szansę, a że jej nie wyszło, to zmierzy się z konsekwencjami. Alex spojrzał w dół na tiszert, a następnie na wyraźnie przerażone dziewczę.
- I ty to nazywasz czyszczeniem? - Z mieszaniną kpiny i złości w głosie, wskazał na wciąż widniejącą na materiale plamę, choć w jakimś stopniu bledszą. Trzymaną do tej pory butelkę ognistej wetknął Valerianowi w ręce (niech mu nawet przez myśl nie przychodzi nalać sobie choć trochę), żeby przypadkiem ktoś mu jej nie zajebał, jeśli odstawiłby na stół, po czym ściągnął z siebie koszulkę, przetarł nią twarz i mokre od ponczu włosy, a następnie rzucił w Alice. Czy złapała, czy nie, świadczyło o jej refleksie w tej chwili. - Zapierdalaj sprać, za chwilę widzę cię z powrotem. I dobrze wykręć. - Rzucił jej groźne spojrzenie i skinął głową w kierunku wyjścia z sali, żeby czym prędzej gnała do łazienki. I lepiej niech się postara tym razem.
Odwrócił od niej uwagę, tym razem przenosząc spojrzenie na Valeriana udającego część wystroju wnętrza, stojak na alkohol. Odebrał butelkę, po czym z kieszeni spodni wytargał paczkę papierosów. Wyłuskał jednego, odpalił najzwyklejszą w świecie zapalniczką i zapił kolejnym łykiem, dopiero wypuszczając dym z płuc. Przez cały ten czas uważnie i surowo przyglądając się chłopakowi.
- To był twój pomysł? Czy tamtego chojraka? - Mówiąc o "tamtym chojraku" miał na myśli Hiro. Jakoś nie brał nawet pod uwagę, żeby to całe oblanie ponczem było przypadkiem. Okej, może i nie on był celem (lepiej dla nich, żeby nie był), ale jednak oberwał, a wchodząc do sali minął po drodze ociekającego ponczem Slizgona, więc mógł założyć że gówniaki znowu rzucały sobie wyzwania.