11-09-2021, 08:47 PM
W tym momencie chwaliła wszystkich, kto tylko był odpowiedzialny za organizację tej imprezy, że zrobili ją na siódmym piętrze. Nie musiała nawet biec za daleko, żeby dotrzeć do pokoju wspólnego, a potem do dormitorium. Przeklinając wszystko, co tylko mogła, zaczęła wyrzucać z kufra rzeczy, żeby wykopać z niego również i proszek do prania, jaki zabrała ze sobą z domu. Cóż, w tak krótkim czasie jeszcze nie zdążyła pomyśleć o praniu, ale najwidoczniej Alex stwierdził, że to najwyższy czas.
Nie miała zamiaru się z nim kłócić. Pewnie jakby ktoś wylał napój na nią, wściekłaby się podobnie. Może minimalnie mniej, może ktoś oberwałby jakimś paskudnym urokiem czy klątwą, ale nadal byłaby wkurwiona. Poniekąd czuła, że nawet miała szczęście, bo mogłoby to się dla niej skończyć gorzej.
I to za głupotę Valeriana!
Wleciała do łazienki. Na szczęście, po realiach domowych, miała dość sporo wprawy w ręcznym praniu, również w szybkim przepieraniu rzeczy. Przez lata w końcu zajmowała się opieką nad niemowlęciem, a potem nad małym dzieckiem, które stare brudziło swoje ciuszki, a na nowe nie było ich stać – a więc żeby nie chodził brudny, trzeba było jakoś się z tym uporać. Miała gdzieś, w jak śmierdzących rzeczach chleje jej matka albo ojczym, ale dla Tima chciała jak najlepiej. Nie zasłużył, żeby mieć tak beznadziejną rodzinę.
Przeprała koszulkę bardzo szybko. Obejrzała, czy na pewno nie zostanie plama – na szczęście napój nie zdążył aż tak bardzo wsiąknąć w materiał i dało się go usunąć bez problemów. Odetchnęła głęboko, po czym wykręciła ją dokładnie, kilka razy, żeby była jedynie wilgotna, nie mokra. Kiedy uznała, że lepiej już nie będzie, posprzątała szybko po sobie, po czym ruszyła w drogę powrotną na imprezę.
Jakoś odechciało jej się już imprezować, ale musiała wrócić. Najwyżej wręczy koszulkę Alexowi i sobie pójdzie. Raczej nie do dormitorium, ale może do komnaty muzycznej. Lubiła się tam chować, lubiła przesiadywać, nawet nie grając na żadnym instrumencie.
Znowu lawirując pomiędzy roztańczonym tłumem, wróciła do Alexa. Rzuciła po raz pierwszy spojrzenie na Valeriana, który sam wyglądał tak, jakby właśnie się zesrał i było mu nieco głupio, ale słysząc ostatnie słowa Alexa, wcale się nie zdziwiła.
Zagryzła tylko wargi, żeby przypadkiem nie wymsknął jej się cichy śmiech. Chociaż to byłoby raczej westchnienie radości na widok toczącej się sprawiedliwości!
— Alex, Twoja koszulka – rzuciła tylko, patrząc na starszego Gryfona i podając mu wilgotne jeszcze, czyste tym razem i pachnące proszkiem ubranie.
Nie miała zamiaru się z nim kłócić. Pewnie jakby ktoś wylał napój na nią, wściekłaby się podobnie. Może minimalnie mniej, może ktoś oberwałby jakimś paskudnym urokiem czy klątwą, ale nadal byłaby wkurwiona. Poniekąd czuła, że nawet miała szczęście, bo mogłoby to się dla niej skończyć gorzej.
I to za głupotę Valeriana!
Wleciała do łazienki. Na szczęście, po realiach domowych, miała dość sporo wprawy w ręcznym praniu, również w szybkim przepieraniu rzeczy. Przez lata w końcu zajmowała się opieką nad niemowlęciem, a potem nad małym dzieckiem, które stare brudziło swoje ciuszki, a na nowe nie było ich stać – a więc żeby nie chodził brudny, trzeba było jakoś się z tym uporać. Miała gdzieś, w jak śmierdzących rzeczach chleje jej matka albo ojczym, ale dla Tima chciała jak najlepiej. Nie zasłużył, żeby mieć tak beznadziejną rodzinę.
Przeprała koszulkę bardzo szybko. Obejrzała, czy na pewno nie zostanie plama – na szczęście napój nie zdążył aż tak bardzo wsiąknąć w materiał i dało się go usunąć bez problemów. Odetchnęła głęboko, po czym wykręciła ją dokładnie, kilka razy, żeby była jedynie wilgotna, nie mokra. Kiedy uznała, że lepiej już nie będzie, posprzątała szybko po sobie, po czym ruszyła w drogę powrotną na imprezę.
Jakoś odechciało jej się już imprezować, ale musiała wrócić. Najwyżej wręczy koszulkę Alexowi i sobie pójdzie. Raczej nie do dormitorium, ale może do komnaty muzycznej. Lubiła się tam chować, lubiła przesiadywać, nawet nie grając na żadnym instrumencie.
Znowu lawirując pomiędzy roztańczonym tłumem, wróciła do Alexa. Rzuciła po raz pierwszy spojrzenie na Valeriana, który sam wyglądał tak, jakby właśnie się zesrał i było mu nieco głupio, ale słysząc ostatnie słowa Alexa, wcale się nie zdziwiła.
Zagryzła tylko wargi, żeby przypadkiem nie wymsknął jej się cichy śmiech. Chociaż to byłoby raczej westchnienie radości na widok toczącej się sprawiedliwości!
— Alex, Twoja koszulka – rzuciła tylko, patrząc na starszego Gryfona i podając mu wilgotne jeszcze, czyste tym razem i pachnące proszkiem ubranie.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.