12-09-2021, 01:34 AM
Dziwne, czy też nie, Val ostatecznie nie zebrał wpierdolu (trochę szkoda, taki plaskacz w środku imprezy zawsze ożywia atmosferę!) i wszyscy musieli teraz z tym żyć. Jakby Alex wysłał go na następną misję, to bardzo szybko stałoby się to nudne. Jeśli do następnej takiej "imprezy integracyjnej" gówniaki czymś sobie znowu naskrobią, to wtedy każde z nich znowu dostanie dawkę przypominającą o tym kto stoi tutaj wyżej w hierarchii stada. A może nawet i przed imprezą, żeby nie spodziewali się uderzenia i nie zdążyli się na nie przygotować psychicznie.
Na pytanie Valeriana zaśmiał się krótko przez nos, popijając znowu trochę whisky. To w sumie całkiem zabawne, że wszyscy są w jednym domu - łącznie z Biancą - i dzieciaki jakoś nadal nie dodały dwa do dwóch. Okej, nie musiały przecież wiedzieć wszystkiego, on sam też się nie zwierzał, każde z nich żyło własnym życiem, ale przecież Gryffindor to chyba największe plotkarskie centrum Hogwartu.
- Wiem jak bardzo jest temperamentna, pukałem ten tyłek, który miałeś okazję całować. Wiedziałem gdzie cię wysyłam. - Nie wysłałby go do randomowej dupy, w której nie wiadomo kto i co było! Nawet jeśli Bianca sypiała z kim popadnie, hell, mogła się nawet puszczać na lewo i prawo, to jednak był tam, nie wysłałby Valeriana na nieznane tereny. To wszystko z troski, you're welcome.
Spojrzał za przechodzącym w bok Blackwoodem, jakby faktycznie chciał skorzystać z zaproszenia Alice do całowania jej tyłka. Dobrze wiedział, że to wszystko to ich sprzeczki i prowokacje bez pokrycia. Może nawet poczułby się dumny, że szczeniaki żrą się ze sobą bez przerwy, ale mimo to są wobec siebie lojalni i nie kablują, ale za dużo już na dzisiaj pozytywnych uczuć.
- Nie jesteście gotowi na ekshibicjonizm, jak chcecie się pieprzyć, to nie tu na stole. - Zabrzmiało to, jakby zapowiadał na przyszłość jakąś naukę, którą ma im do przekazania przed skończeniem szkoły. W rzeczywistości chciał po prostu podolewać trochę oliwy do ognia, podjudzić ich spór dla własnej satysfakcji.
Przejął podaną mu zapalniczkę i wetknął do kieszeni. Przyjrzał się też mimochodem zawartości butelki Ognistej. Tak z połowy już nie było, dobre tempo. I dzięki temu wieczór stawał się znośny, jego własny humor również.
Na pytanie Valeriana zaśmiał się krótko przez nos, popijając znowu trochę whisky. To w sumie całkiem zabawne, że wszyscy są w jednym domu - łącznie z Biancą - i dzieciaki jakoś nadal nie dodały dwa do dwóch. Okej, nie musiały przecież wiedzieć wszystkiego, on sam też się nie zwierzał, każde z nich żyło własnym życiem, ale przecież Gryffindor to chyba największe plotkarskie centrum Hogwartu.
- Wiem jak bardzo jest temperamentna, pukałem ten tyłek, który miałeś okazję całować. Wiedziałem gdzie cię wysyłam. - Nie wysłałby go do randomowej dupy, w której nie wiadomo kto i co było! Nawet jeśli Bianca sypiała z kim popadnie, hell, mogła się nawet puszczać na lewo i prawo, to jednak był tam, nie wysłałby Valeriana na nieznane tereny. To wszystko z troski, you're welcome.
Spojrzał za przechodzącym w bok Blackwoodem, jakby faktycznie chciał skorzystać z zaproszenia Alice do całowania jej tyłka. Dobrze wiedział, że to wszystko to ich sprzeczki i prowokacje bez pokrycia. Może nawet poczułby się dumny, że szczeniaki żrą się ze sobą bez przerwy, ale mimo to są wobec siebie lojalni i nie kablują, ale za dużo już na dzisiaj pozytywnych uczuć.
- Nie jesteście gotowi na ekshibicjonizm, jak chcecie się pieprzyć, to nie tu na stole. - Zabrzmiało to, jakby zapowiadał na przyszłość jakąś naukę, którą ma im do przekazania przed skończeniem szkoły. W rzeczywistości chciał po prostu podolewać trochę oliwy do ognia, podjudzić ich spór dla własnej satysfakcji.
Przejął podaną mu zapalniczkę i wetknął do kieszeni. Przyjrzał się też mimochodem zawartości butelki Ognistej. Tak z połowy już nie było, dobre tempo. I dzięki temu wieczór stawał się znośny, jego własny humor również.