13-09-2021, 04:12 AM
Również uniósł wysoko brwi, kiedy okazało się, że Cavington jednak nie oberwał. A gdyby Valerian tylko mógł, postawiłby kasę na taką opcję! Dobrze, że nie było czasu na zakłady...
- I co, niby tyle? - tym razem przemawiał przez niego nie niedosyt, a szczere zdziwienie.
Może relacja całej grupki była szczególnie dziwna, ale nawet Valerian byłby skłonny interweniować, gdyby sprawy zaszły za daleko! Tylko od kiedy dotykanie kosmyka włosów mogło być uważana za zbyt daleko? Owszem, brał pod uwagę opcję, iż Alice odgryzie Cavingtonowi mniej więcej całą rękę za sam mały gest... I właściwie całkowicie szanował tę opcję, odchodząc już od tego, że byłaby po prostu niezłym show. Jednak w momencie, w którym robiłoby się niebezpiecznie, poszedłby tam osobiście. Tylko że po co miałby? Dziewczyna się uśmiechała, zgrabnie przesunęła butelkę za siebie i jeszcze opierdoliłaby go za podejście, bo zepsułby jej wszystko. Toteż nie miał do siebie wyrzutu, kiedy opieprzała... Cóż, w gruncie rzeczy Alexa, ale tak się składało, że po jego stronie też nie widział szczególnej winy. Zwłaszcza, że jakoś nie przeszkadzało jej poprzednie zadanie. Może dziewczyny po prostu były za miękkie?
Patrzył tylko to na Alice, to na Alexa i już odczuwał kolejne potencjalne zagrożenie. Nawet nie odważył się wtrącić. Co prawda początkowo również miał pochwalić cały ten występ i właściwie zwrócić honor po tym, jak w nią wątpił... Ale nie było mu dane być miłym tego wieczoru. Zwłaszcza że Gryfonka zaraz umknęła, a on został sam z Dickmanem w dosyć niezręcznej, mimo wszystko sytuacji. W końcu ten był na niezłym wkurwie od samego wejścia... Teraz pewnie nawet gorszym, a Val nie był osobą, która mogła łagodzić takie sytuacje.
Zsunął się ze stołu i nawet profilaktycznie odsunął się o krok. Zdaje się, że nie wypadało tak po prostu odejść, ale co właściwie wypadało? Względnie dyskretnie obserwował, co takiego robił Alex, zerkając kilkakrotnie w stronę wyjścia. No cóż, nie tak miało to się rozegrać. Nie, kurwa, tak, żeby dwójka zdezerterowała.
- No i co, i tak zrobiła, co miała zrobić - rzucił, wzruszając lekko ramionami, jakby miało być to pocieszające.
Zdawał sobie sprawę, że gdyby odeszła bez słowa, drama zostałaby mniejsza i to właśnie o jej wypowiedź chodziło... Ale co, w gruncie rzeczy cały czas puszczali sobie najróżniejsze teksty. Może najwyższy czas, żeby Alex też nauczył się je przyjmować. Tylko może nie Val mu o tym powie.
- I co, niby tyle? - tym razem przemawiał przez niego nie niedosyt, a szczere zdziwienie.
Może relacja całej grupki była szczególnie dziwna, ale nawet Valerian byłby skłonny interweniować, gdyby sprawy zaszły za daleko! Tylko od kiedy dotykanie kosmyka włosów mogło być uważana za zbyt daleko? Owszem, brał pod uwagę opcję, iż Alice odgryzie Cavingtonowi mniej więcej całą rękę za sam mały gest... I właściwie całkowicie szanował tę opcję, odchodząc już od tego, że byłaby po prostu niezłym show. Jednak w momencie, w którym robiłoby się niebezpiecznie, poszedłby tam osobiście. Tylko że po co miałby? Dziewczyna się uśmiechała, zgrabnie przesunęła butelkę za siebie i jeszcze opierdoliłaby go za podejście, bo zepsułby jej wszystko. Toteż nie miał do siebie wyrzutu, kiedy opieprzała... Cóż, w gruncie rzeczy Alexa, ale tak się składało, że po jego stronie też nie widział szczególnej winy. Zwłaszcza, że jakoś nie przeszkadzało jej poprzednie zadanie. Może dziewczyny po prostu były za miękkie?
Patrzył tylko to na Alice, to na Alexa i już odczuwał kolejne potencjalne zagrożenie. Nawet nie odważył się wtrącić. Co prawda początkowo również miał pochwalić cały ten występ i właściwie zwrócić honor po tym, jak w nią wątpił... Ale nie było mu dane być miłym tego wieczoru. Zwłaszcza że Gryfonka zaraz umknęła, a on został sam z Dickmanem w dosyć niezręcznej, mimo wszystko sytuacji. W końcu ten był na niezłym wkurwie od samego wejścia... Teraz pewnie nawet gorszym, a Val nie był osobą, która mogła łagodzić takie sytuacje.
Zsunął się ze stołu i nawet profilaktycznie odsunął się o krok. Zdaje się, że nie wypadało tak po prostu odejść, ale co właściwie wypadało? Względnie dyskretnie obserwował, co takiego robił Alex, zerkając kilkakrotnie w stronę wyjścia. No cóż, nie tak miało to się rozegrać. Nie, kurwa, tak, żeby dwójka zdezerterowała.
- No i co, i tak zrobiła, co miała zrobić - rzucił, wzruszając lekko ramionami, jakby miało być to pocieszające.
Zdawał sobie sprawę, że gdyby odeszła bez słowa, drama zostałaby mniejsza i to właśnie o jej wypowiedź chodziło... Ale co, w gruncie rzeczy cały czas puszczali sobie najróżniejsze teksty. Może najwyższy czas, żeby Alex też nauczył się je przyjmować. Tylko może nie Val mu o tym powie.