13-09-2021, 10:15 PM
Chyba bardziej podświadomie niż w jakikolwiek inny sposób połączył kropki i Królowa Kier nasunęła się sama jako odpowiednia odpowiedź. No bo przecież nie określiła go tak bezpośrednio, ale mając na uwadze jej imię, miano waszej wysokości i dygnięcie, a następnie jego odruchowe wspomnienie króliczej nory, bo ma na imię Alice... nie skojarzyłby chyba tylko ten, co bajek Disneya nie widział. Nie to, żeby Alex znał je na pamięć i namiętnie oglądał, ale jednak w domach zastępczych i domach dziecka robiono seanse bajkowe. Nie były mu obce ani Alicja, ani Alladyn, Król Lew, Mała Syrenka, Pinokio, czy Atlantyda. Pewnie nie opowiedziałby żadnej z tych historii ze szczegółami, ale te najważniejsze postacie kojarzył. Już całe lata telewizji nie oglądał, bo w magicznym domu dziecka nie było telewizji, poza tym miał dużo ciekawsze zajęcia w wakacje.
Ale nie dziwiło go, że akurat ona tę bajkę zna. I możliwe, że całkiem nieźle, skoro zaskoczył ją wspomnieniem do Królowej Kier.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Nie mówił tego ani po to, żeby zabrzmieć tajemniczo, ani tym bardziej żeby sprowokować pytania. Była to jednie sucha informacja, fakt. No bo co o nim wiedziała? Że jest wrednym i aroganckim dupkiem - szczególnie na wkurwie - nie stara się nawet zaprzeczać obiegowym opiniom o sobie i czerpie satysfakcję z wzbudzania w innych strachu oraz upokarzania od czasu do czasu. No i że rekreacyjnie potrafi dać w mordę. I że niczego właściwie się nie boi. A poza tym wierzchołkiem góry lodowej nie wiedziała zupełnie nic. Hell, możliwe że nawet nie wiedziała gdzie mieszka, kiedy są poza Hogwartem.
A on nie zamierzał wcale się otwierać i przedstawiać jej swoją historię.
- Każdy ma swoje własne. - Wzruszył odrobinę ramieniem. Moze i on nie nazywał swoich miejscówek "Krainą Czarów", ale owszem, też miał kilka takich punktów, gdzie nie spotykał nikogo innego. Albo spotykał niezwykle rzadko. Najwyraźniej dach okazuje się nie tylko jego.
Dopalił skręta, więc podniósł się do siadu, żeby pstryknięciem wyrzucić peta za krawędź dachu. Jednocześnie wskazał ręką kierunek, gdzie niedopałek poleciał.
- Mnie aż tak to nie dziwi. Niewiele osób nie boi się igrać z losem. A krawędź jest całkiem blisko. - Nawet wstał całkiem i ułożywszy butelkę z whisky bezpiecznie na wciąż zwiniętym plecaku, podszedł na sam brzeg dachu i spojrzał w dół. Siedem pięter z pewnością przerażało większość osób i nie chcieli ryzykować, upadek byłby śmiertelny. - Nie sądziłem, że znajdzie się ktoś równie popierdolony co ja, żeby przesiadywać tu całe godziny. - Powiedział to dużo ciszej i właściwie do siebie samego, wciąż spoglądając na podnóża zamku. Ściągnął nieco brwi nad nasadą nosa w zamyśleniu. Hm, wiedział, że Alice ma odwagę, ale nie podejrzewał jej o takie wielkie jej pokłady. Może faktycznie we're all mad here?
Ale nie dziwiło go, że akurat ona tę bajkę zna. I możliwe, że całkiem nieźle, skoro zaskoczył ją wspomnieniem do Królowej Kier.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Nie mówił tego ani po to, żeby zabrzmieć tajemniczo, ani tym bardziej żeby sprowokować pytania. Była to jednie sucha informacja, fakt. No bo co o nim wiedziała? Że jest wrednym i aroganckim dupkiem - szczególnie na wkurwie - nie stara się nawet zaprzeczać obiegowym opiniom o sobie i czerpie satysfakcję z wzbudzania w innych strachu oraz upokarzania od czasu do czasu. No i że rekreacyjnie potrafi dać w mordę. I że niczego właściwie się nie boi. A poza tym wierzchołkiem góry lodowej nie wiedziała zupełnie nic. Hell, możliwe że nawet nie wiedziała gdzie mieszka, kiedy są poza Hogwartem.
A on nie zamierzał wcale się otwierać i przedstawiać jej swoją historię.
- Każdy ma swoje własne. - Wzruszył odrobinę ramieniem. Moze i on nie nazywał swoich miejscówek "Krainą Czarów", ale owszem, też miał kilka takich punktów, gdzie nie spotykał nikogo innego. Albo spotykał niezwykle rzadko. Najwyraźniej dach okazuje się nie tylko jego.
Dopalił skręta, więc podniósł się do siadu, żeby pstryknięciem wyrzucić peta za krawędź dachu. Jednocześnie wskazał ręką kierunek, gdzie niedopałek poleciał.
- Mnie aż tak to nie dziwi. Niewiele osób nie boi się igrać z losem. A krawędź jest całkiem blisko. - Nawet wstał całkiem i ułożywszy butelkę z whisky bezpiecznie na wciąż zwiniętym plecaku, podszedł na sam brzeg dachu i spojrzał w dół. Siedem pięter z pewnością przerażało większość osób i nie chcieli ryzykować, upadek byłby śmiertelny. - Nie sądziłem, że znajdzie się ktoś równie popierdolony co ja, żeby przesiadywać tu całe godziny. - Powiedział to dużo ciszej i właściwie do siebie samego, wciąż spoglądając na podnóża zamku. Ściągnął nieco brwi nad nasadą nosa w zamyśleniu. Hm, wiedział, że Alice ma odwagę, ale nie podejrzewał jej o takie wielkie jej pokłady. Może faktycznie we're all mad here?