14-09-2021, 01:23 AM
Gdyby tylko faktycznie powiedziała to, o czym myślała, że przychodzą tu desperaci, którzy nie mają nic do stracenia, Alex ku własnemu zaskoczeniu przyznałby jej całkowitą rację. Bo co niby miał do stracenia? Przez ostatnie lata bardzo mocno się starał, żeby nie mieć nikogo do stracenia, szkoła zupełnie go nie obchodziła w tym kontekście, nie był ani zamożny, ani nawet lubiany, wręcz wzbudzał strach i niechęć. Na własne życzenie. Naprawdę nie miał nic do stracenia.
Poza życiem.
Chyba jednak za bardzo je sobie cenił, żeby być ostatnim desperatem, ale tak w 95% na pewno jest.
W końcu odwróciła się od krawędzi żeby wrócić na swoje miejsce siedzące. Nie zdążył nawet zrobić kroku, kiedy usłyszał wyjątkowo cicho wypowiedziane przez Alice słowa. Nie siedziała daleko, a poza coraz chłodniejszymi podmuchami jesiennego wiatru nic nie zakłócało ciszy, więc nawet jeśli odezwała się do siebie samej i nie miała w zamiarze mówić do niego, usłyszał.
Zastygł na moment w bezruchu i przez ułamek sekundy miał ochotę zapytać ją od kiedy, do kurwy nędzy spierdolonej, umie czytać w myślach. Dosłownie wyjęła te słowa z jego głowy i wypowiedziała. Zamiast tego jednak zaśmiał się przez nos bezgłośnie i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Do czego to doszło, żeby smarkula, która ostatnio podkurwiła go do tego stopnia, że ignorowali się przez dwa tygodnie, nagle okazuje się myśleć aż za bardzo podobnie do niego. Może jednak jeszcze jest dla niej szansa, może nauczyła się jednak od Alexa tego, co chciał gówniakom na swój pojebany sposób przekazać, przygotować na kolejne lata życia w społeczności szkolnej, która nie rozumie takich jak oni przez ich inność. Przez ich skazy i skrzywienia, jakimi obdarowała ich życie... właściwie za co?
Spojrzał na Alice odrobinę badawczo, jakby samo to miało dać mu jakieś potwierdzenie tego co przebiegało mu teraz przez myśl. Z krótkim westchnieniem wrócił usiąść na swoje miejsce i sięgnął po przygotowaną wcześniej butelkę alkoholu. Przyszedł tu spędzić wieczór z whisky, szukać spokoju ducha na dnie butelki i ta ochota wcale nie minęła. Odkręcił korek i zastanawiając się nad czymś już miał się napić, kiedy ostatecznie zrezygnował i... wyciągnął rękę z butelką w kierunku Alice. Raczej tego nie robił, nie dzielił się swoim alkoholem, a już na pewno nie dawał nikomu rozpocząć butelki. Ale to była w tej chwili jego forma wyciągnięcia ręki na zgodę. Nie był w stanie zrobić tego werbalnie, nie potrafił przepraszać ani być wylewnym, zwykle warczał, obrażał i często poniżał innych w bolesnej szczerości - bo co, jak co, ale nie można było powiedzieć, że jest fałszywy, był na to zbyt bezpośredni i bezkarny, nie hamował się przed powiedzeniem co i o kim myśli - ale gdzieś tam, ukryte pod warstwą grubiaństwa, kryło się jego człowiecze "ja" odkrywane rzadko i tylko w niewielkich gestach. Gestach, jak ten.
Z pewnością zdziwiło to dziewczynę, hell, zdziwiło to jego samego! Ale zrobił to, zaoferował jej pierwszy łyk świeżo otwartej butelki jednej z tańszych dostępnych w Hogsmeade whisky.
- Bierz zanim zmienię zdanie. - Mogła to zrozumieć też jako uznanie jej słów, przeprosiny, wybaczenie - cokolwiek, naprawdę. Przeszedł mu wkurw i chociaż pozostała wciąż tląca się gdzieś w głębi frustracja wieloma rzeczami, to zdecydowanie było to bardzo dalekie od stanu, w jakim był dwa tygodnie temu.
Poza życiem.
Chyba jednak za bardzo je sobie cenił, żeby być ostatnim desperatem, ale tak w 95% na pewno jest.
W końcu odwróciła się od krawędzi żeby wrócić na swoje miejsce siedzące. Nie zdążył nawet zrobić kroku, kiedy usłyszał wyjątkowo cicho wypowiedziane przez Alice słowa. Nie siedziała daleko, a poza coraz chłodniejszymi podmuchami jesiennego wiatru nic nie zakłócało ciszy, więc nawet jeśli odezwała się do siebie samej i nie miała w zamiarze mówić do niego, usłyszał.
Zastygł na moment w bezruchu i przez ułamek sekundy miał ochotę zapytać ją od kiedy, do kurwy nędzy spierdolonej, umie czytać w myślach. Dosłownie wyjęła te słowa z jego głowy i wypowiedziała. Zamiast tego jednak zaśmiał się przez nos bezgłośnie i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Do czego to doszło, żeby smarkula, która ostatnio podkurwiła go do tego stopnia, że ignorowali się przez dwa tygodnie, nagle okazuje się myśleć aż za bardzo podobnie do niego. Może jednak jeszcze jest dla niej szansa, może nauczyła się jednak od Alexa tego, co chciał gówniakom na swój pojebany sposób przekazać, przygotować na kolejne lata życia w społeczności szkolnej, która nie rozumie takich jak oni przez ich inność. Przez ich skazy i skrzywienia, jakimi obdarowała ich życie... właściwie za co?
Spojrzał na Alice odrobinę badawczo, jakby samo to miało dać mu jakieś potwierdzenie tego co przebiegało mu teraz przez myśl. Z krótkim westchnieniem wrócił usiąść na swoje miejsce i sięgnął po przygotowaną wcześniej butelkę alkoholu. Przyszedł tu spędzić wieczór z whisky, szukać spokoju ducha na dnie butelki i ta ochota wcale nie minęła. Odkręcił korek i zastanawiając się nad czymś już miał się napić, kiedy ostatecznie zrezygnował i... wyciągnął rękę z butelką w kierunku Alice. Raczej tego nie robił, nie dzielił się swoim alkoholem, a już na pewno nie dawał nikomu rozpocząć butelki. Ale to była w tej chwili jego forma wyciągnięcia ręki na zgodę. Nie był w stanie zrobić tego werbalnie, nie potrafił przepraszać ani być wylewnym, zwykle warczał, obrażał i często poniżał innych w bolesnej szczerości - bo co, jak co, ale nie można było powiedzieć, że jest fałszywy, był na to zbyt bezpośredni i bezkarny, nie hamował się przed powiedzeniem co i o kim myśli - ale gdzieś tam, ukryte pod warstwą grubiaństwa, kryło się jego człowiecze "ja" odkrywane rzadko i tylko w niewielkich gestach. Gestach, jak ten.
Z pewnością zdziwiło to dziewczynę, hell, zdziwiło to jego samego! Ale zrobił to, zaoferował jej pierwszy łyk świeżo otwartej butelki jednej z tańszych dostępnych w Hogsmeade whisky.
- Bierz zanim zmienię zdanie. - Mogła to zrozumieć też jako uznanie jej słów, przeprosiny, wybaczenie - cokolwiek, naprawdę. Przeszedł mu wkurw i chociaż pozostała wciąż tląca się gdzieś w głębi frustracja wieloma rzeczami, to zdecydowanie było to bardzo dalekie od stanu, w jakim był dwa tygodnie temu.