14-09-2021, 10:42 PM
Nie tylko Valerian obstawiłby taki rozwój sytuacji, nawet Alex był przekonany o rychłym spotkaniu twarzy Cavingtona z otwartą lub zaciśniętą w pięść dłonią Alice. Zaskoczenie pełną gębą, nie ma co. Tym lepiej, że nic nie postawił, bo właśnie by przegrał i wpierdolił się w dług, którego z pewnością by nie oddał.
Ale w obecnej sytuacji nie miał nawet ochoty więcej rozważać tegoż zajścia. Nie miał już w ogóle nawet ochoty przebywać na tej "imprezie", chyba że faktycznie będzie miał okazję komuś wpierdolić. Może po obaleniu całej butelki Ognistej nie był to najlepszy pomysł, ale gdzieś trzeba było się wyładować. Drugą opcją była Sforza. Może nawet dużo przyjemniejszą.
Spojrzał na Valeriana tak, jakby to jemu miał ochotę łeb ukręcić, chociaż wcale nie na niego w tej chwili się wkurwiał. Ostatni niedobitek, który wytrzymał w tej chwili z Alexem, to też w sumie było całkiem godne podziwu. Dickman nawet może byłby zaskoczony, że Blackwood jeszcze tu jest, gdyby akurat nie poświęcał niemal całej swojej uwagi trzymanemu w ustach skrętowi. Ale nie ma co liczyć, że jakakolwiek pochwała zostanie wypowiedziana.
Wzruszył ramionami, złapał za butelkę z winem i zdjął ją ze stołu.
- Zjeżdżaj, widzę jak bardzo tego chcesz. - Nawet jeśli było to nieprzyjemne warknięcie, to właściwie Val mógł to odebrać jako dobry znak - mógł się z czystym sumieniem ulotnić i nie poniesie za to konsekwencji.
I dla podkreślenia tego, że generalnie nie chce żadnego towarzystwa, Alex po prostu odszedł (nieco chwiejnym krokiem) gdzieś w jakiś kąt sali, skąd miał idealny widok na Biancę. Och zamierzał jej to wino oddać. Jak tylko dziewczę zdecyduje się wyjść z pomieszczenia w jakimkolwiek celu. Do tej pory... cóż, będzie podpierał ścianę w towarzystwie dymu.
Ale w obecnej sytuacji nie miał nawet ochoty więcej rozważać tegoż zajścia. Nie miał już w ogóle nawet ochoty przebywać na tej "imprezie", chyba że faktycznie będzie miał okazję komuś wpierdolić. Może po obaleniu całej butelki Ognistej nie był to najlepszy pomysł, ale gdzieś trzeba było się wyładować. Drugą opcją była Sforza. Może nawet dużo przyjemniejszą.
Spojrzał na Valeriana tak, jakby to jemu miał ochotę łeb ukręcić, chociaż wcale nie na niego w tej chwili się wkurwiał. Ostatni niedobitek, który wytrzymał w tej chwili z Alexem, to też w sumie było całkiem godne podziwu. Dickman nawet może byłby zaskoczony, że Blackwood jeszcze tu jest, gdyby akurat nie poświęcał niemal całej swojej uwagi trzymanemu w ustach skrętowi. Ale nie ma co liczyć, że jakakolwiek pochwała zostanie wypowiedziana.
Wzruszył ramionami, złapał za butelkę z winem i zdjął ją ze stołu.
- Zjeżdżaj, widzę jak bardzo tego chcesz. - Nawet jeśli było to nieprzyjemne warknięcie, to właściwie Val mógł to odebrać jako dobry znak - mógł się z czystym sumieniem ulotnić i nie poniesie za to konsekwencji.
I dla podkreślenia tego, że generalnie nie chce żadnego towarzystwa, Alex po prostu odszedł (nieco chwiejnym krokiem) gdzieś w jakiś kąt sali, skąd miał idealny widok na Biancę. Och zamierzał jej to wino oddać. Jak tylko dziewczę zdecyduje się wyjść z pomieszczenia w jakimkolwiek celu. Do tej pory... cóż, będzie podpierał ścianę w towarzystwie dymu.