14-09-2021, 11:27 PM
+18
Zupełnie zapomniał o tym, że przecież nie tak dawno temu wyciszyli salę, żeby może zaczarować instrumenty do grania jakiejś muzyki w tle. Ale nawet jeśli by nie wytłumili drzwi, to chyba w ogóle w tej chwili nie przejąłby się tym, że ktoś może ich usłyszeć i wejść w dość zawstydzającym momencie. Zawstydzającym dla potencjalnego przypadkowego obserwatora, bo akurat Dexterowi chyba nawet specjalnie by to nie przeszkodziło. Nie miał się czego wstydzić przecież! A jeśli ktokolwiek w Hogwarcie wierzył, że uczniowie grzecznie spędzają czas tylko na nauce, to musiał być największym naiwniakiem jakiego świat nosił.
Dlatego nie tłumił żadnych westchnień ani jęków, czerpiąc nieopisaną satysfakcję z tego zbliżenia. I czuł, że nie był w tym sam. Gorąc ciała Rose, jej jęki i te bezustanne impulsy przebiegające jego własne ciało za każdym razem kiedy jej mięśnie spinały się dla spotęgowania przyjemności, zawróciły mu w głowie kompletnie i w otumanionym rozkoszą umyśle widniał tylko jeden na tę chwilę cel - dotrzeć na szczyt razem, doświadczyć wybuchu ekstazy.
Wcale nie musieli na to długo czekać. Obydwoje byli tak rozpaleni i podnieceni już samym z początku niewinnym pocałunkiem, że rytmiczne i nabierające tempa ruchy bioder wyswobodziły ciała z nakumulowanego napięcia w nieuniknionym orgazmie.
Dex oparł czoło o ramię Rose, czując jak i ona opiera odchyloną nieco głowę o jego bark. Uśmiechnął się sam do siebie, oddychając nieco głębiej dla uspokojenia dudniącego serca i buzującej w żyłach krwi. Obejmował ją jednym ramieniem gdzieś w talii, pozwalając żeby dłoń spoczywała na jej brzuchu, druga zaś wciąż lekko zaciskała się na biodrze, które jeszcze przed chwilą stabilizował dla wygody zbliżenia w tej pozycji. Było mu tak wyjątkowo... dobrze, że niekoniecznie chciał się gdziekolwiek ruszać, odsuwać choćby na pół kroku, wypuścić Gryfonkę z objęć. Zupełnie tak, jakby jej miejsce było właśnie tu, w jego ramionach, tak bardzo blisko, jak to tylko fizycznie możliwe.
Kiedy się poruszyła w celu jedynie odwrócenia się przodem, przez moment przeraził się, że chce umknąć. Wtedy ta cudowna bańka spokoju, spełnienia i relaksu pękłaby zbyt szybko. Całe szczęście te obawy zniknęły niemal natychmiast, kiedy pozostawszy blisko jedynie odwróciła się przodem i objęła go za szyję. Jego ramiona automatycznie objęły ją tak, że ich ciała wpasowały się w tym przytuleniu niczym dwa kawałki puzzli.
Zaśmiał się przez nos i uniósł brwi na jej słowa. Przez pierwsze dwie sekundy nie skojarzył o czym dokładnie mówiła, bo cudownie oczyszczony z wszelkich zbędnych myśli umysł dryfował w tej chwili wokoło tego, jak dobrze mu z nią było. Po szybkim przejrzeniu ostatnich wydarzeń wstecz przypomniał sobie w czym właściwie mogli remisować.
- It may be the only reasonable verdict. Yet... - Zmrużył odrobinę oczy i uśmiechnął się szelmowsko, całkowicie rozluźniony, wyraźnie zadowolony. - ... I am still not that sure about your kissing talent... - Prowokował? Owszem. Z premedytacją.
Zupełnie zapomniał o tym, że przecież nie tak dawno temu wyciszyli salę, żeby może zaczarować instrumenty do grania jakiejś muzyki w tle. Ale nawet jeśli by nie wytłumili drzwi, to chyba w ogóle w tej chwili nie przejąłby się tym, że ktoś może ich usłyszeć i wejść w dość zawstydzającym momencie. Zawstydzającym dla potencjalnego przypadkowego obserwatora, bo akurat Dexterowi chyba nawet specjalnie by to nie przeszkodziło. Nie miał się czego wstydzić przecież! A jeśli ktokolwiek w Hogwarcie wierzył, że uczniowie grzecznie spędzają czas tylko na nauce, to musiał być największym naiwniakiem jakiego świat nosił.
Dlatego nie tłumił żadnych westchnień ani jęków, czerpiąc nieopisaną satysfakcję z tego zbliżenia. I czuł, że nie był w tym sam. Gorąc ciała Rose, jej jęki i te bezustanne impulsy przebiegające jego własne ciało za każdym razem kiedy jej mięśnie spinały się dla spotęgowania przyjemności, zawróciły mu w głowie kompletnie i w otumanionym rozkoszą umyśle widniał tylko jeden na tę chwilę cel - dotrzeć na szczyt razem, doświadczyć wybuchu ekstazy.
Wcale nie musieli na to długo czekać. Obydwoje byli tak rozpaleni i podnieceni już samym z początku niewinnym pocałunkiem, że rytmiczne i nabierające tempa ruchy bioder wyswobodziły ciała z nakumulowanego napięcia w nieuniknionym orgazmie.
Dex oparł czoło o ramię Rose, czując jak i ona opiera odchyloną nieco głowę o jego bark. Uśmiechnął się sam do siebie, oddychając nieco głębiej dla uspokojenia dudniącego serca i buzującej w żyłach krwi. Obejmował ją jednym ramieniem gdzieś w talii, pozwalając żeby dłoń spoczywała na jej brzuchu, druga zaś wciąż lekko zaciskała się na biodrze, które jeszcze przed chwilą stabilizował dla wygody zbliżenia w tej pozycji. Było mu tak wyjątkowo... dobrze, że niekoniecznie chciał się gdziekolwiek ruszać, odsuwać choćby na pół kroku, wypuścić Gryfonkę z objęć. Zupełnie tak, jakby jej miejsce było właśnie tu, w jego ramionach, tak bardzo blisko, jak to tylko fizycznie możliwe.
Kiedy się poruszyła w celu jedynie odwrócenia się przodem, przez moment przeraził się, że chce umknąć. Wtedy ta cudowna bańka spokoju, spełnienia i relaksu pękłaby zbyt szybko. Całe szczęście te obawy zniknęły niemal natychmiast, kiedy pozostawszy blisko jedynie odwróciła się przodem i objęła go za szyję. Jego ramiona automatycznie objęły ją tak, że ich ciała wpasowały się w tym przytuleniu niczym dwa kawałki puzzli.
Zaśmiał się przez nos i uniósł brwi na jej słowa. Przez pierwsze dwie sekundy nie skojarzył o czym dokładnie mówiła, bo cudownie oczyszczony z wszelkich zbędnych myśli umysł dryfował w tej chwili wokoło tego, jak dobrze mu z nią było. Po szybkim przejrzeniu ostatnich wydarzeń wstecz przypomniał sobie w czym właściwie mogli remisować.
- It may be the only reasonable verdict. Yet... - Zmrużył odrobinę oczy i uśmiechnął się szelmowsko, całkowicie rozluźniony, wyraźnie zadowolony. - ... I am still not that sure about your kissing talent... - Prowokował? Owszem. Z premedytacją.